11 czerwca 2015

Wolta bułgarskich elit. Amerykanie mocno wchodzą w strefę rosyjskich wpływów

(By Photo by Sgt. Michael Reinsch, U.S. Army Europe Public Affairs [Public domain], via Wikimedia Commons)

Bułgarski prezydent Rosen Plewnelijew coraz śmielej demonstruje negatywne stanowisko wobec poczynań rosyjskiego przywódcy. Zmiana ta dziwi niektórych ekspertów, Bułgaria od dawna postrzegana była jako „rosyjski koń trojański w Unii Europejskiej”.

 

7 maja w Gdańsku podczas uroczystości z okazji zakończenia drugiej wojny światowej Rosen Plewnelijew nazwał Władimira Putina „dziewiętnastowiecznym imperialistą, który tworzy własne strefy wpływów w Europie”. – Wszyscy chcemy widzieć partnera w kraju, który dał światu Czajkowskiego, Tołstoja i Dostojewskiego partnera. Jednak fakty wskazują, że mamy dzisiaj do czynienia z inną Rosją, nacjonalistycznym i agresywnym państwem rządzonym przez prezydenta, który postrzega Europę jako przeciwnika, a nie partnera – mówił kilka miesięcy wcześniej w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Plewnelijew konsekwentnie krytykuje Moskwę, zarzucając władzom Rosji podejmowanie prób podzielenia Unii Europejskiej i destabilizacji Bałkanów.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Antyrosyjskie stanowisko Plewnelijewa – zauważa magazyn Foreign Affairs – jest zaskakującą zmianą tonu w kraju, który od dawna uważany był za rosyjskiego konia trojańskiego w UE”. Pismo przypomina, że w rzeczywistości – choć wiele byłych krajów bloku wschodniego należących obecnie do Unii Europejskiej, takich jak Polska czy państwa bałtyckie postrzegają Rosję jako historycznego okupanta i poważne zagrożenie dla ich bezpieczeństwa – Bułgaria od wielu lat uważała Moskwę, z którą dzieli wspólną historię i podobny język, za dobrego przyjaciela. Za czasów komunizmu Bułgaria była najwierniejszym sojusznikiem Sowietów. Pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Bułgarii, Todor Żiwkow, kilkakrotnie występował z propozycją, by Bułgaria stała się 16. republiką radziecką.

 

Po upadku Związku Radzieckiego tylko jeden rząd w Bułgarii – związany z centroprawicą będącą u władzy na początku lat. 90. – zaryzykował poluzowanie relacji z Moskwą. Zdecydowana większość innych rządów od tego czasu zbliżyła się do Kremla. Według badań przeprowadzonych w 2012 roku przez Fundację Communitas, 78 procent Bułgarów postrzegało Rosję pozytywnie. Ankieta zrobiona w 2014 roku z kolei wykazała, że 22 procent Bułgarów poparło nawet ideę przystąpienia do Unii Euroazjatyckiej.

 

Sofia jest od Rosji całkowicie uzależniona. Prawie 100 procent gazu na rynek bułgarski dostarcza Gazprom. Jedyna istniejąca w kraju elektrownia atomowa w Kozłoduju działa dzięki rosyjskiemu paliwu, a jedyna rafineria ropy naftowej jest w pełni kontrolowana przez rosyjski Łukoil, który jest również największym przedsiębiorstwem przemysłowym w kraju. Bułgaria jest też ulubionym miejscem wypoczynku rosyjskiej klasy średniej, która generuje 10 proc. dochodów z turystyki. Co więc skłoniło Plewnelijewa do asertywnej postawy względem Rosji? Bułgarski prezydent tuż po aneksji Krymu nazwał konflikt na Ukrainie „jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie od czasu II wojny światowej”.

Według „Foreign Affairs” Plewnelijew próbuje prowadzić podwójną grę. Chociaż oficjalnie krytykuje Moskwę, w praktyce nie podjął żadnych działań, biernie obserwuje rozwój wydarzeń na Ukrainie. Sporadycznie wspominał o bułgarskiej mniejszości mieszkającej w południowo-zachodnim rejonie Odessy. Bułgaria posiada w Unii Europejskiej najsłabszą pozycję. Uważana jest też za jeden z najbardziej skorumpowanych krajów regionu. Sofia, by nie popaść w większą izolację, zajmuje umiarkowane stanowisko w sprawie konfliktu na Ukrainie. Czeka na zachęcające gesty z Zachodu.

 

W ubiegłym roku, Moskwa ogłosiła, że rezygnuje z budowy gazociągu South Stream w Bułgarii, oskarżając rząd w Sofii o torpedowanie moskiewskiej inicjatywy na życzenie Brukseli. Natychmiast po tej zapowiedzi były bułgarski premier Bojko Borysow spotkał się z Angelą Merkel i komisarzem UE ds. unii energetycznej z prośbą o wsparcie w sprawie transakcji energetycznych. W styczniu br. sekretarz stanu USA John Kerry złożył wizytę w Sofii doradzając rządowi poszukiwanie alternatywnych źródeł gazu. A dwa miesiące później, Zgromadzenie Narodowe ratyfikowało umowę, która pozwala NATO na rozmieszczenie na terytorium kraju modułu łączności. Bułgaria coraz silniej integruje się z NATO.

 

Nie tylko obecny premier dystansuje się od Moskwy. Popierają go minister obrony Nikołaj Nenczew, który w odpowiedzi na agresję Rosji na Ukrainie zagroził zwiększeniem budżetu obronnego, a następnie odmówił przedłużenia umowy na dostawy rosyjskich odrzutowców MIG-29. Jednym frontem za premierem stoi wschodząca gwiazda na bułgarskiej scenie politycznej: minister spraw zagranicznych Daniel Mitow. Jego wojownicze stanowisko przeciwko Moskwie rozgniewało Rosję do tego stopnia, że minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oskarżył go o prowadzenie rewizjonistycznej polityki i dążenie do podzielenia Macedonii.

 

„Foreign Affairs” ubolewa jednak, że lider rządzącej partii populistycznej GERB, Borysow, jest graczem nieprzewidywalnym. Podczas swojej pierwszej kadencji, od 2009 do 2013 roku, starał się manewrować między Zachodem a Rosją, tak aby nie antagonizować obu stron. Tym razem wydaje się prowadzić podobną grę. Z jednej strony wzywa Zachód do bardziej zdecydowanych działań przeciwko agresji rosyjskiej na Ukrainie. Z drugiej – poskromił zapędy ministrów Nenczwa i Mitowa, by uspokoić koalicjanta, to jest małą prorosyjską partię ABV. W 2013 roku Borysow został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska premiera wskutek masowych demonstracjach przeciwko wysokim cenom ciepłej wody i energii. Rządząca elita oskarżyła rosyjski Gazprom o podnoszenie cen energii sprzeczne z zawartymi wcześniej umowami.

 

Wolta rządzącej elity bułgarskiej nie wydaje się być jednak przypadkowa. Od ubiegłego roku wyraźnie widać większe zaangażowanie Amerykanów. Amerykańskie firmy starają się w Bułgarii o koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego. Coraz częściej przedstawiciele amerykańskiej administracji odwiedzają ten kraj. Tylko w tym roku – jak poinformował kilka dni temu dowódca amerykańskich sił lądowych w Europie gen Ben Hodges – zaplanowano także ponad 70 wspólnych ćwiczeń amerykańsko-bułgarskich. Najbliższe manewry odbędą się w sierpniu. Będą to manewry pod kryptonimem „Szybka Odpowiedź” i wezmą w nich udział jednostki powietrznodesantowe. Ćwiczenia będą się odbywać w rejonie Bałcziku i w Tenewie na południu kraju.

 

Amerykanie już w tej chwili – na mocy porozumienia z 2006 roku – korzystają z dwóch lotnisk w Bułgarii. Generał Hodges podczas konferencji prasowej zwołanej 1 czerwca przekonywał, że geograficzne położenie Bułgarii, historia tego kraju, a także kontakty z sąsiadami sprawiają, że jest to obszar bardzo ważny dla stabilności całego regionu bałkańskiego. Mówił także, że Ameryka chce w większym stopniu włączyć siły bułgarskie do manewrów NATO, w tym także na terenie Niemiec.

 

Źródło: foreignaffaris.com

Agnieszka Stelmach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram