Czy postawa polityków partii rządzącej i związanego z nią prezydenta wobec 80. rocznicy straszliwej zbrodni wołyńskiej wpłynie na końcowy wynika wyborów? Sądzę, że tak. I to mimo próby ratowania wizerunku podjętej w ostatniej chwili przez Mateusza Morawieckiego. Obecnie słowa już niewiele zmienią. Potrzeba jest jasna – Ukraina musi dać zgodę na pochowanie Polaków zamordowanych na Wołyniu.
Wygląda na to, że sprawa stosunku Zjednoczonej Prawicy do obchodów 80. rocznicy krwawej niedzieli na Wołyniu, może okazać się gwoździem do jej politycznej trumny. Nie, nie chodzi o to, że PiS nagle gwałtownie straci poparcie, ale zaniedbanie tak ważnej kwestii, jaką jest pochówek tysięcy polskich obywateli leżących gdzieś w piachu ukraińskiej ziemi, odbije się rządzącym czkawką. Ta sprawa dotyka bowiem zbyt mocno kulturowej tkanki każdego człowieka, a szczególnie tego ukształtowanego przez wciąż żywą – choć bardzo już dzisiaj rozchybotaną – cywilizację chrześcijańską.
W Polsce pogrzeb zmarłego nadal stanowi aksjomat, z którym się nie dyskutuje. Umarłego należy pochować w grobie i pożegnać, nawet jeśli swoim życiem nie zasłużył na wielkie honory. Przypomnijcie sobie państwo kontrowersyjne wydarzenia związane z pochówkiem Wojciecha Jaruzelskiego. Z jednej strony protestowano przeciwko oddawaniu honorów państwowych człowiekowi, który lwią część swojego życia poświęcił wysługiwaniu się sowieckim tyranom, z drugiej zaś nie było nawet odrobiny akceptacji dla zakłócania tego wydarzenia. Każda społeczność musi mieć swoje tabu, nienaruszalną przestrzeń, sferę wymagającą szczególnego szacunku i wrażliwości. O ile na Zachodzie pojawiają się już kuriozalne pomysły, by ludzkie prochy przerabiać na nawóz, o tyle w Polsce ten temat w ogóle nie istnieje i – daj Boże – nigdy na poważnie nie będzie brany pod uwagę.
Wesprzyj nas już teraz!
Spolegliwa postawa Warszawy wobec Kijowa w kwestii Wołynia oburza nie dlatego, że o to władza, która Niemcowi nie chce się pokłonić, w kwestiach odpowiedzialności za historię pada na kolana przed ukraińskim prezydentem, lecz z powodu naruszenia wspomnianego tabu: całkowitego pokpienia kwestii porzucenia tysięcy Polaków, których ciała pokryła ziemia i ukraińskie łąki. I właśnie ten fakt, a nie to czy ktoś nas przeprosi czy też nie, może poważnie wpłynąć na wybory polityczne przynajmniej części osób wspierających do niedawna PiS.
Jak się wydaje, zrozumiał to szybko Mateusz Morawiecki – a może podpowiedzieli mu to ludzie z jego otoczenia, dbający o wizerunek medialny szefa? – bo w rocznicę krwawej niedzieli szef rządu zabrał głos, mówiąc bardzo zdecydowanie o „ludobójstwie straszliwym”. To bardzo ważne i potrzebne słowa, ale nie zmieniają faktu, że zaniedbania oraz liczne niezręczności, jakich w ostatnich tygodniach dopuścili się prezydent oraz politycy partii rządzącej swoimi niemądrymi wypowiedziami i ostentacyjną obojętnością na problem pochówku ofiar Wołynia, mogą znaczącą wpłynąć wynik wyborczy. Tu lekarstwo wydaje się jedno: mocna presja na Kijów, by ten zgodził się na ekshumację ciała zabitych Polaków.
Osłabianie magnesów
Zjednoczona Prawica ma dzisiaj trzy podstawowe magnesy przyciągające wyborców. Pierwszym są obietnice socjalne, drugim pakiet patriotyczny a trzecim wciąż bardziej tradycyjna wizja ładu społecznego, opartego na chrześcijańskich wartościach. Długie milczenie w wołyńskiego mordu – bo inscenizacji z premierem Morawickim stawiającym krzyż czy prezydentem Duda zapalającym znicz za „ofiary Wołynia” w żaden sposób nie można nazwać zabraniem głosu lub zajęciem jakiegoś stanowiska – sprawia, że ów drugi magnes stopniowo traci siłę. Jak można bowiem wierzyć PiSowi, że jest ugrupowaniem skutecznym w dyplomacji, ceniącym polski interes, jeśli boi się zabrać zdecydowanego głosu w sprawach dotyczących kluczowych spraw w relacjach z państwem (podobno) partnerskim.
Z kolei zaniedbanie kwestii pochówku naszych rodaków, bestialsko zamordowanych przez ukraińskie bandy i bojówki nacjonalistyczne, poważnie osłabia oddziaływanie trzeciego magnesu, szczególnie jeśli dodać do tego absolutnie bezczelne i pełne frustracji wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy, jak ta o uprawianiu „polityki z widłami”.
Jak dużo na osłabieniu owych magnesów może stracić PiS? W liczbach bezwzględnych nie tak wiele, wszak za moment zapewne na agendzie pojawi się inny temat, wobec którego PiS okaże się „starym PiSem” silnie przyciągającym swój elektorat. A jednak, pokpienie tematu wołyńskiego nie pozostanie bez konsekwencji. Dlaczego? Bo tak silnie definiujące człowieka kwestie, jak stosunek do śmierci i przebytej żałoby, determinują nierzadko ludzkie zachowania nawet w sposób niezauważalny w naprędce przeprowadzonych sondażach. To nie jest kwestia politycznej wpadki, lecz pewnego duchowego doświadczenia, którego nie sposób opisać w liczbach i nałożyć na wykres. Świadomość skarlenia polskich elit, które pozwalają na to, by nasi rodacy spoczywali w niezidentyfikowanych dołach, powrzucani tam wcześniej przez zezwierzęconych oprawców, z pewnością silnie będzie pracowała w duszach wielu wyborców.
Gdyby jednak szacować liczby, zakładam, że mowa o możliwej utracie nawet 2-3 proc. elektoratu, który albo zagłosuje na kogoś innego, albo po prostu nie pójdzie do wyborów, całkowicie zniechęcony poziomem etycznym jednej i drugiej strony politycznego sporu. Przy czym, zdajmy sobie z tego sprawę, to elektorat ważny, bo raczej bardzo konserwatywny, świadomy i wyrazisty w przekonaniach. Zatem nie jest to żadna labilna grupa, która zagłosuje na tego, kto da więcej, ale ideowy wyborca.
Zdaję sobie sprawę, że może to brzmieć absurdalnie: przegrane wybory z powodu historycznej rocznicy. Powody jednak są tutaj znacznie głębsze i oddziałują głęboko na sferę duchowych przeżyć. I choć zdaje sobie sprawę, że w dobie polityki opartej na skrajnie populistycznych obietnicach materialnych, gdzie wszyscy łamią sobie głowy jakimi pieniędzmi można kupić elektorat, świadomość, iż można stracić wyborców z powodu głębokiego, duchowego wstrząsu wydaje się wręcz nierzeczywista.
Przypadek Wyklętych
A jednak: przypomnijmy sobie, jak ważną rolę w unaradawianiu młodszych pokoleń Polaków odegrał kult żołnierzy wyklętych. Zepchnięci na margines historii, w której mainstreamie wygodnie rozsiedli się czerwoni książęta w stylu Michnika czy Blumsztajna, jako „ci jedyni” konspiratorzy antyPZPRowskiej opozycji, stali się bohaterami wyobraźni niemałej części Polaków. Kolejne ekshumacje porzuconych i zapomnianych ciał, stawały się wręcz swoistym wydarzeniem dnia. Czy znaleziono Pileckiego? Czy jest tam Nil? O, zidentyfikowano „Zaporę” i „Żmudzina”! Były całe miesiące a nawet lata, kiedy przeżywaliśmy kolejne informacje o pracach identyfikacyjnych IPN. W tym czasie największe media i serwisy internetowe rozpisywały się szeroko o Wyklętych, co dowodziło ich rosnącej popularności.
Pamiętam szok, jaki przeżyłem, gdy o kolejnej identyfikacji bohaterów podziemia wojskowego poinformowała na pierwszej stronie… „Gazeta Wyborcza”. To był jasny dowód, że świadomość historyczna, którą latami budowano po cichu, runęła nam na głowy w jednej chwili niczym lawina. Nie dało się tego powstrzymać. Nie było wcale dziełem przypadku, że w 2015 roku PiS wygrał wybory uzyskując niemałe poparcie także w młodszym elektoracie. Nie twierdzę, że nagle miliony dały się porwać Wyklętym, ale ta narracja formowała jednak myślenie o Polsce i historii wielu nastolatków, którzy w 2015 roku poszli do urn już jako dorośli ludzie. A PiS poniekąd naturalnie przejął tę narrację.
Sądzę, że z Wołyniem będzie podobnie, a pierwszą reakcję możemy zobaczyć już w październiku. Nawet w czasach, w których politykom wydaje się, że mogą idealnie cyzelować przekaz, wykorzystując internet do precyzyjnego mikrotargetingu, pewne rzeczy nagle wymykają się spod kontroli, niepostrzeżenie zmieniając polityczną mapę kraju. I wiele wskazuje na to, że właśnie takie zaskoczenie może spotkać PiS za kilka miesięcy. Nie sądzę, by trochę przypadkowa zmiana samej tylko retoryki mogła jeszcze pomóc. Jeśli tak, to w niewielkim stopniu. Obecnie pomóc może już tylko jedno: intensywne działania dyplomatyczne i presja, której efektem będzie zgoda Ukrainy na ekshumacje i pochówek polskich ofiar terroru OUN/UPA.
Tomasz Figura