11 sierpnia 2023

Jak wygląda kwestia starań polskich władz o godne pochowanie polskich ofiar ukraińskich nacjonalistów związanych z OUN/UPA? Czy trwające w Puźnikach prace poszukiwawcze świadczą o przełomie w relacjach polsko-ukraińskich?

„Nie będzie żadnego prawdziwego pojednania bez zgody na ekshumacje i pochówek wszystkich naszych rodaków, ofiar rzezi wołyńskiej. Pojednanie musi być oparte na prawdzie, a nie na fałszu i udawaniu” – mówił premier Mateusz Morawiecki w programie III Polskiego Radia przy okazji 80. rocznicy krwawej niedzieli, kiedy upamiętniamy polskie ofiary zbrodni ukraińskich nacjonalistów związanych z OUN/UPA. „Proszę pamiętać, że działania poszukiwawcze są cały czas prowadzone, nie są już blokowane” – zapewnił z kolei kilka dni wcześniej prezydent Andrzej Duda, kiedy wracał z Kijowa, gdzie spotkał się z prezydentem Ukrainy, Wołodymyrem Zełenskim.

Choćby po tych wypowiedziach widać doskonale, że strona polska nie ma jednej strategii komunikacyjnej w sprawie upamiętnienia ofiar straszliwych zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Bo jeśli – jak twierdzi prezydent –Ukraina nie blokuje już działań poszukiwawczych, to dlaczego premier mówi, że „nie będzie żadnego prawdziwego pojednania bez zgody na ekshumacje”?

Wesprzyj nas już teraz!

Powściągliwy jak prezydent

Zapytaliśmy zarówno kancelarię premiera jak i prezydenta o to, co obecnie dzieje się w sprawie starań o ekshumację ciał polskich obywateli, których – w zależności od źródeł – 100 lub 150 tys. zostało bestialsko zamordowanych przez ukraińskie bojówki nacjonalistyczne w latach 1943-1945 na Wołyniu, w Małopolsce i Lubelszczyźnie. Zaskakujące jest to, jak różne odpowiedzi otrzymaliśmy.

Urzędnicy prezydenta odpisali nam jednym, krótkim zdaniem: „uprzejmie informujemy, że podczas spotkań Prezydenta RP ze stroną ukraińską poruszane są tematy dotyczące historii, w tym kwestia ekshumacji oraz godnego pochówku Ofiar Rzezi Wołyńskiej”. To tyle co ma do powiedzenia prezydent Duda na temat swoich działań na rzecz tysięcy Polaków, których szczątki wołają o godny pochówek.

Nieco inaczej odpowiedziała kancelaria premiera. Tutaj postawiono na konkret, jakim są prace poszukiwawcze zbiorowego grobu w Puźnikach, gdzie w 1945 roku Ukraińcy zabili około 100 Polaków. „Od kilku tygodni, na podstawie ustaleń ze stroną ukraińską, trwają poszukiwania szczątków ofiar zbrodni w miejscowości Puźniki w powiecie Buczackim, gdzie w lutym 1945 r. banda UPA zamordowała około 100 Polaków – głównie kobiet i dzieci. Ze strony polskiej prace prowadzą m.in. eksperci z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz Instytutu Pamięci Narodowej. Przebadano już ponad hektar terenu oraz wykonano ponad 500 odwiertów i 80 odkrywek. W poszukiwaniach używany jest najnowocześniejszy sprzęt – georadary i sondy magnetometryczne oraz detektory metalu. Prace będą kontynuowane do skutku” – czytamy w nadesłanej od premiera odpowiedzi, w której pada także przypomnienie, że po ośmiu dekadach od tamtych wydarzeń Polacy chcą wreszcie upamiętnić ofiary tamtych zbrodni (sic!).

Nie była to co prawda odpowiedź na zadane przez nas pytanie, które dotyczyło działań podejmowanych przez premiera w obszarze starań o odnalezienie, ekshumację i pochówek szczątków pomordowanych Polaków, ale trudno nie mieć wrażenia, że otoczenie szefa rządu bardziej stara się zaznaczyć aktywność polskich władz na tym polu.

Widać to było zresztą przy okazji rocznicy krwawej niedzieli. Prezydent Rzeczpospolitej kompromitował się wówczas wypowiedziami o prowadzeniu polityki z widłami czy informacją na Twitterze o uczczeniu ofiar Wołynia. Z kolei premier Morawiecki, choć oczywiście nie mógł powiedzieć o żadnym realnym przełomie w kwestii Wołynia a momentami kluczył, ostatecznie bardzo zdecydowanie wypowiedział się w trakcie obchodów upamiętniających wstrząsające wydarzenia z 11 lipca 1943 roku. Powiedział wówczas o ludobójstwie a nawet użył terminu „genocidium atrox”, wskazującym na wyjątkowe okrucieństwo zbrodni dokonanej przez Ukraińców.

Wydaje się zatem, że i sposób odpowiedzi na nasze pytania wskazuje na różnice w podejściu do kwestii wołyńskiej między ośrodkiem prezydenckim a kancelarią premiera. Jak jest naprawdę? Z naszych rozmów z ludźmi z otoczenia PiS oraz osobami orientującymi się w relacjach, jakie panują w obozie władzy wynika, że obecnie nieformalnie to prezydent odpowiada ze relacje Kijowem. I jest na tym polu bardziej niż bardzo zaangażowany. Stąd ma wynikać zapewne powściągliwość Andrzeja Dudy w odpowiedzi na jakiekolwiek pytania dotyczące ekshumacji, a nawet posuwanie się do konfabulacji, wszak prezydent mówi o odblokowaniu zgody na poszukiwania ciał polskich obywateli, co jest przesadą, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że prace w Puźnikach faktycznie ruszyły pełną parą, o czym za chwilę.

Andrzej Duda, jak słyszmy, bardzo sobie ceni relacje z Zełenskim. Wynika to z jego głębokiego przekonania, że każda forma wspierania Ukrainy to inwestycja w bezpieczeństwo Polski. Logikę, w myśl której działa prezydent, można streścić krótko: „im dalej ukraińska armia trzyma rosyjskie czołgi od polskich granic, tym dłużej Polska będzie niepodległa”.

Otoczenie premiera nie różni się w tej kwestii od prezydenta, a przynajmniej nie ma żadnych twardych dowodów, by w tak sądzić. Jeden z parlamentarzystów związanych do niedawna ze Zjednoczoną Prawicą ocenia, że różnica publicznych stanowisk to jedynie wynik większej dbałości o wizerunek ze strony premiera. „Mateusz Morawiecki nie ma problemu ze złożeniem wieńców czy zapaleniem zniczy, o ile tylko nie zaszkodzi mu to wizerunkowo. W kwestii Wołynia premier zorientował się, że trzeba reagować inaczej i dlatego powiedział mocne słowa oraz wykonał gesty, które w gruncie rzeczy niewiele go kosztowały” – słyszymy.

Trudno jednak zaprzeczyć, że to, czym chwali się kancelaria premiera, czyli poszukiwania ofiar zbrodni w Puźnikach, jest faktem. Czy jest to jednak przełom w relacjach polsko-ukraińskich? I czy rzeczywiście możemy już mówić o odblokowaniu poszukiwań?

Przełom?

„Odblokowanie” możliwości poszukiwań ciał ofiar ukraińskich zbrodni na Polakach dokonanych w Puźnikach nastąpiło niedawno, bo w listopadzie 2022 roku. Polska strona starała się o to od czerwca tamtego roku. Głównym inicjatorem była Fundacja Wolność i Demokracja, założona w 2005 roku m.in. przez Michała Dworczyka, już wówczas aktywnego politycznie w szeregach Prawa i Sprawiedliwości. Od kilku lat Dworczyk jest jednym z najbliższych współpracowników premiera Morawieckiego, był szefem Kancelarii Premiera. To „mózg organizacyjny” w rządowej centrali.

Fundacja Wolność i Demokracja powstała głównie po to, by pomagać Polakom na Wschodzie, ale też wspierać przemiany demokratyczne w krajach byłego ZSRR. Fundacja wspiera m.in. telewizję Biełsat na Białorusi, pomaga represjonowanym tam Polakom, ale też mocno angażuje się w upamiętnianie żołnierzy Wojska Polskiego. To ona zainicjowała słynny dzisiaj projekt „Tropem Wilczym. Bieg pamięci Żołnierzy Wyklętych” a także poszukuje miejsc pochówku polskich żołnierzy poległych pod Lwowem w 1939 roku.

W ubiegłym roku, wspierana przez polski rząd, a szczególnie resort kultury, uzyskała zgodę na poszukiwane ofiar zbrodni OUN/UPA w Puźnikach. Ukraińscy nacjonaliści zaatakowali tam Polaków w 1945 roku. Wymordowali bestialsko blisko stu naszych rodaków. Ich atak udało się jednak odeprzeć. Strach mieszkańców był jednak na tyle duży, że postanowili uciec. Wcześniej pochowali zabitych w naprędce wykopanym zbiorowym grobie. Trudno to jednak nazwać godnym pogrzebem. Dzisiaj nie ma tam już wioski, dlatego pracujący zespół badawczy ma przed sobą niełatwe zadanie.

W miejscowości było około 200 gospodarstw, wszystko całkowicie zniknęło z powierzchni ziemi, nie ma siatki dróg ani miejsc charakterystycznych. Skupiamy się głównie na poszukiwaniu cmentarza, opierając się na relacjach osób, które żyły w tej wiosce – mówi nam prof. Andrzej Ossowski z Zakładu Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, który wraz z zespołem prowadzi tam badania. Zajmuje się podobnymi poszukiwaniami od wielu lat. Zespół zasłynął między innymi pracą na warszawskiej „Łączce”, gdzie szukano szczątków Żołnierzy Wyklętych. – Teren jest trudny, gdy pada deszcz właściwie nie sposób prowadzić badań, stąd trwa to długo. Przebadaliśmy już ok 1,5 ha, ale musimy jeszcze zbadać dwa razy tyle – dodaje profesor.

Mimo to badacze są raczej optymistyczni. Prof. Ossowski przewiduje, że prace mogą potrwać jeszcze około roku. – Dużo utrudnia nam trwająca wojna. Nie chodzi o zagrożenie zdrowia lub życia, ale o liczne problemy administracyjne czy organizacyjne. Mówimy chociażby o swobodzie przemieszczania się, przejazdu przez granicę czy możliwości korzystania ze sprzętu – opisuje badacz.

Te przeszkody nie są wcale drobnostkami. Przykład? Przełomem w pracach mogłoby być zastosowanie specjalistycznego sprzętu skanującego. Jest to jednak urządzenie latające, przypominające drona. W warunkach wojennych uzyskanie zgody na korzystanie z takiego sprzętu jest niezwykle trudne.

Co jednak, jeśli uda się odnaleźć już szczątki polskich obywateli? Wówczas polska strona będzie zmuszona starać się o zgodę na wydobycie ciał i ich zbadanie. Nasi rozmówcy podkreślają zgodnie, że dość szybka zgoda strony ukraińskiej na prace poszukiwawcze wcale nie oznacza zgody na ekshumację i godny pochówek. Fundacja Wolność i Demokracja chce jednak podjąć starania, by godnie upamiętnić naszych przodków.

Chcemy pochować naszych rodaków i upamiętnić ich mogiłą. Zależy nam, by to był pogrzeb jaki należy się każdemu człowiekowi. Z Mszą Świętą i oczywiście udziałem polskiego kapłana – mówi Maciej Dancewicz, wiceprezes Fundacji Wolność i Demokracja.

Zarówno przedstawiciele Fundacji jak i badacze chwalą współpracę ze stroną ukraińską, która – zgodnie z miejscowym prawem – bierze udział w poszukiwaniach. – Biorąc pod uwagę, z jakimi problemami w tej sprawie jeszcze przed wojną na Ukrainie zmagał się IPN, mogę powiedzieć, że to jest przełom. Natomiast są to moje odczucia, zobaczymy co realnie przyniesie przyszłość – mówi wiceprezes Dancewicz.

Fundacja nie chce poprzestać na Puźnikach. Zainteresowana jest już kolejnymi pracami poszukiwawczymi. – Nie mogę na razie więcej powiedzieć, ale podejmujemy starania o zgodę na kolejne badania – zastrzega Dancewicz.

Zełenski nie rozumie

Prowadzący w Puźnikach badania prof. Andrzej Ossendowski mówi, że tego typu prace nie lubią politycznego rozgłosu. Tu znacznie lepsza jest cisza.

To zrozumiałe, z tym że ewentualny rozgłos wokół kwestii upamiętnienia ofiar Wołynia to efekt nerwowych reakcji niechętnych w dalszym ciągu do przyjęcia prawdy o ludobójstwie Ukraińców, szczególnie tych zamieszkujących zachodnie obszary państwa. To ludzie politycznie szczególnie istotni w czasie wojny, bo są nie tylko gorącymi patriotami, ale też uchodzą za niezwykle bitnych. Tam – jak mówią osoby znające miejscowe realia – broń jest niemal w każdym domu. To dlatego Zełenskiemu nie jest na rękę, by poruszać teraz kwestię UPA.

Prezydent Duda powiedział kiedyś, że gdy w rozmowie z Zełenskim poruszył kwestię zbrodni OUN/UPA, ten niespecjalnie znał temat. Ta sprawa po prostu go nie interesowała. Dlatego rozmowy o tym są podwójnie trudne – mówi nam osoba z otoczenia Andrzeja Dudy.

Inny polityk Zjednoczonej Prawicy, który również ma kontakt z prezydentem, utrzymuje, że Duda niemal w trakcie każdej rozmowy z prezydentem Zełenskim porusza temat poszukiwań i ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Ale wtedy słyszy mantrę: to nie czas, zajmiemy się tym po wojnie. To samo mieli usłyszeć premier Mateusz Morawiecki i prezes Jarosław Kaczyński, gdy udali się do Kijowa ze słynną wizytą, niedługo po wybuchu pełnoskalowego konfliktu z Rosją.

Czego tak bardzo boi się Zełenski? Skoro nacjonalistyczna ideologia UPA jest mu obca, dlaczego nie pozwoli Polsce godnie pochować jej obywateli? W naszych rozmowach słyszymy potwierdzenie tego, co jeszcze przed wojną wydawało się oczywiste: Ukraińcy to ludzie wschodu, którym pogarda dla zmarłych nie jest wcale obca.  – Wojna sprawiła, że nastąpił jakiś przełom w relacjach z Polską. Wcześniej nie było mowy o rozpoczęciu jakichkolwiek prac poszukiwawczych – mówi nam osoba z kręgów rządowych, dobrze zorientowana w relacjach między Polską a Ukrainą, szczególnie na polu polityki historycznej.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski z kolei zwraca uwagę na jeszcze jedno: ekshumacja ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów ujawniłaby to, co wiemy z licznych relacji: że Ukraińcy obchodzili się z ludnością cywilną podobnie, jak dzisiaj robią to Rosjanie w czasie trwającej agresji. Przecież okrucieństwo mordów dokonywanych na Polakach przez Ukraińców było metodyczne, z góry zaplanowane. Chodziło o wzbudzenie lęku nie tyle przed śmiercią, która w czasie wojna została w jakiś sposób oswojona, lecz przed męką związaną z jej zadawaniem. Stąd liczne, wymyślne tortury zadawane polskiej ludności. Im bardziej bestialsko – tym lepiej.

Lęk strony ukraińskiej przed ekshumacją nie zwalnia nas jednak z obowiązku upominania się o szczątki naszych rodaków i ich godny pochówek. To sprawa fundamentalna także z punktu widzenia naszej niepodległości. Jeśli tego nie zrobimy, nie wydaje się, byśmy bardziej cenili samych siebie jako wspólnotę. W słynnej tragedii Sofoklesa „Antygona”, pozwalającej nam lepiej zrozumieć jak fundamentalne znaczenie w naszej kulturze ma godny pochówek zmarłego, tytułowa bohaterka, wbrew władcy dążąca do pochówku swojego brata wypowiada znaczące słowa: „Lecz stój przy twojej myśli, a ja brata/Pogrzebię sama, potem zginę z chlubą”. Warto, by te słowa zapamiętali polscy decydenci, deklarujący dzisiaj przede wszystkim zatroskanie o losy wojny na Ukrainie i polską niepodległość.

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij