Eric Chenoweth na łamach „World Affairs Journal” obala mit Jaruzelskiego jako „patrioty”, który uchronił Polskę przed sowiecką inwazją. Krytykuje Adama Michnika i innych przedstawicieli opozycji, zaangażowanych w utrzymanie okrągłostołowego porządku.
Zastępca dyrektora Instytutu na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej i były redaktor naczelny czasopisma „Uncaptive Minds” – Eric Chenoweth – w obszernym artykule walczy z mitem jakoby generał Jaruzelski był polskim „patriotą”, który uchronił kraj przed sowiecką interwencją. Chenoweth przypomina, że mimo publicznych protestów demokratycznie wybrani przywódcy Polski wyprawili Jaruzelskiemu państwowy pogrzeb i pochowali na Powązkach. Najbardziej znaczący politycy i intelektualiści – w tym Adam Michnik – chwalili Jaruzelskiego, który wprowadził w stan wojenny w grudniu 1981 roku chcąc zniszczyć „Solidarność”.
Wesprzyj nas już teraz!
Publicysta zauważa, że Adam Michnik przedstawia Jaruzelskiego jako „polskiego patriotę”, który wybrał „mniejsze zło” stanu wojennego, by odeprzeć groźbę sowieckiej inwazji. Chenoweth dodaje, że redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” zaczął „kanonizować” Jaruzelskiego zaraz po 1989 r., wdając się w polemikę z każdym, kto domagał się pociągnięcia generała do odpowiedzialności karnej za poważne naruszenie praw człowieka i konstytucji.
Analityk zauważa, że dostępne materiały przeczą tezie, jakoby Jaruzelski musiał wprowadzić stan wojenny, by uchronić Polaków przed interwencją Rosjan. Chenoweth piszę, że decyzja ta nie została podjęta w celu ochrony przed zewnętrznym wrogiem, ale by pokonać wroga wewnętrznego – „Solidarność” liczącą 10 milionów członków.
Eric Chenoweth wskazuje, że Związek Radziecki wielokrotnie groził inwazją, ale sowieccy dygnitarze nie zamierzali tych pogróżek realizować. Generał Wojciech Jaruzelski cieszył się pełnym zaufaniem Moskwy, kremlowscy włodarze byli pewni, że uda mu się samodzielnie stłumić opozycję. Przygotowania do tego trwały przecież już od momentu podpisania porozumień sierpniowych w 1980 roku. Próby skłócenia liderów „S” nie przynosiły zamierzonych efektów, podobnie prowokacje. Jaruzelski zdecydował się na zastosowanie wszelkich możliwych środków w celu wyeliminowania „elementów antysocjalistycznych”. Na taką operację otrzymał zgodę z Moskwy.
Jaruzelski błagał Sowietów o interwencję
Eric Chenoweth przytacza wnioski z badań przeprowadzonych przez Marka Kramera z Uniwersytetu Harvarda, który gruntownie zbadał polską, radziecką i amerykańską dokumentację dotyczącą stanu wojennego w Polsce. Ostatecznie obalił on tezę według której Jaruzelski zapobiegł interwencji. Przeciwni – podkreśla Kramer – po koniec 1981 roku generał błagał Rosjan, by wysłali swoje wojsko do Polski. Według zachowanych relacji odmowa ze strony Moskwy była dla Jaruzelskiego ciosem.
Rosjanie popierali projekt centralizacji władzy w rękach Jaruzelskiego, mieli zaufanie do jego zdolności i przewidywali, że samodzielnie rozwiąże „problem polski”. W tym czasie ZSRR było zaangażowane na innych obszarach, narastały też problemy wewnętrzne. Wojciech Jaruzelski – zauważa Chenoweth – wierzył jednak w siłę reżimu.
W niedawnym artykule dla „The Daily Beast” były korespondent „Newsweeka”, Andrew Nagorski, przytacza historię represji zastosowanych przez reżim Jaruzelskiego jeszcze w maju 1988 roku, gdy Gorbaczow wdrażał pierestrojkę. Dziennikarz był świadkiem brutalnego potraktowania uczestników Mszy w katedrze św. Jana na Starym Mieście w Warszawie. Ofiarami padły kobiety i starsze osoby. To z pewnością – jak relacjonował Nagorski – nie były pojednawcze działania władz. Wciąż wierzono, że reżim przetrwa. Mimo represji, prawie siedem lat po wprowadzeniu stanu wojennego, „Solidarność” była jeszcze na tyle silna, by latem 1988 r. rozpocząć kolejną serię strajków.
Okrągły Stół jako plan B
Wojciech Jaruzelski obserwując politykę Michaiła Gorbaczowa zdecydował się na wprowadzenie innego scenariusza – rozmowy Okrągłego Stołu. Umowa zawarta za zamkniętymi drzwiami uprzywilejowywał komunistycznych aparatczyków, którzy stali się głównymi beneficjentami transformacji.
Zdaniem publicysty układ ten dawał także wielkie korzyści tzw. umiarkowanej opozycji, która zawarła porozumienie z komunistami. Tak zwani „ugodowcy” wierzący iż należy powoli reformować komunizm („rewolucja przez ewolucję”) ściśle współpracowali z „umiarkowanymi komunistami”. W tajnych rozmowach i negocjacjach – w tym z udziałem służb specjalnych – dokonano podziału łupów. Teraz – zauważa Chenoweth – „ugodowcy” (których czołowym ideologiem jest Adam Michnik) za wszelką cenę bronią korzystnego dla nich scenariusza transformacji w Polsce. Trwa kampania na rzecz rehabilitacji Jaruzelskiego jako „patrioty i spokojnego reformatora”. Komunistyczny przywódca jest celowo wybielany.
Amerykański publicysta dodaje, że sposób, w jaki przeprowadzona została transformacja ustrojowa, od samego początku osłabia polską demokrację. Konsekwencje dalej dostrzec można w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym. Najgorsze jest jednak „zakłamywanie historii” i „moralna ambiwalencja” obecnych elit Polski – stwierdza. Chenoweth ma jednak nadzieję, że większość Polaków nie da się oszukać.
Źródło: worldaffairsjournal.org., Agnieszka Stelmach.