Opublikowany na portalu pch24.pl tekst pt. „Dziewictwo – emanujące piękno odzwierciedlające Boski majestat” jednych urzekł, poszczególnych dotknął, niektórych oburzył, a jeszcze innych rozbawił. Jako że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi”, jak pisał biskup Ignacy Krasicki, autorka postanowiła odnieść się do podnoszonych w komentarzach skądinąd słusznych wątpliwości.
Niewtajemniczonym czytelnikom należy przypomnieć główne przesłanie przywołanego artykułu, który był odpowiedzią na tekst autorstwa publicystki portalu mamadu.pl pt. „Pierwszy seks to nie utrata skarbu. Wytłumacz córce, że dziewictwo nigdy nie istniało”. Swoją tezę Agnieszka Miastowska zawarła w ostatnim akapicie, akcentując, iż: „Pierwszy raz może być miły, intymny i stać się romantycznym wspomnieniem, ale równie dobrze może być żenujący, zabawny, pełen wpadek albo… zupełnie neutralny. A ostatecznie jest po prostu debiutem, który niczego nam nie odbiera, niczego nie przesądza, a najważniejsze jest wyłącznie to, by dział się za obopólną zgodą, z zabezpieczeniem, zachowaniem komfortu i bez wyrzutów sumienia. Bo dziewictwo nie istnieje”. Pogląd ten pisząca te słowa postanowiła skonfrontować z inną wizją człowieka, wywodząc z antropologii biblijnej, iż dziewictwo jest zewnętrznym wyrazem Boskiego zamysłu zachowania w niewieście pamięci raju, czystego i doskonałego świata, jaki istniał przed grzechem pierworodnym. Emanujące na zewnątrz piękno tego stanu ma odzwierciedlać w doczesności Boski majestat. W opinii niektórych komentatorów twierdzenie to oparte zostało na wątpliwych podstawach teologicznych i wyrażać miało bardziej skrajny idealizm i ideologiczne zacietrzewienie autorki niż rzeczywisty ogląd tego zagadnienia.
Zacznijmy od tego, iż już wśród Ojców Kościoła istniało przekonanie, że człowiek zachowujący dziewictwo dla Boga staje się sanktuarium Trójcy Świętej i w ten sposób dokonuje się w nim powrót do rajskiego stanu życia. Dziewictwo postrzegano więc jako dar, który posiada swoją wewnętrzną i duchową naturę. Ponad nienaruszalność fizyczną człowieka stawiano jego dziewicze życie (nienaganność obyczajów), w którym to właśnie objawiać się miało piękno obrazu Bożego umieszczonego w chwili stworzenia. Tak więc, wewnętrzne piękno dziewictwa odzwierciedlające w doczesności Boski majestat jest raczej wynikiem pewnego wysiłku ascetycznego, który człowiek musi podjąć, by w pełni urzeczywistnić naturę tego stanu. Jako że warunek ten nie został wyakcentowany w poprzednim tekście autorki, czytelnicy mogli mieć problem we właściwym odczytaniu poruszonej problematyki.
Wesprzyj nas już teraz!
Warto zatem ponownie podjąć temat, mając na uwadze sygnalizowane przez autorów komentarzy pod tekstem obiekcje. Wydaje się, iż w pierwszej kolejności istotne dla naszych rozważań będzie przywołanie najczęściej spotykanego znaczenia pojęcia dziewictwo, które definiuje się jako fizjologiczny stan człowieka do pierwszego aktu płciowego. Kluczowa jest dla nas jednak odpowiedź na pytanie o wartość tego stanu. Na problem ten możemy patrzeć z różanych perspektyw. Na przykład, znany neurobiolog, profesor nauk przyrodniczych, Jerzy Vetulani, któremu światopoglądowo bliżej byłoby do autorki tekstu pt. „Pierwszy seks to nie utrata skarbu. Wytłumacz córce, że dziewictwo nigdy nie istniało” niż piszącej te słowa, w wywiadzie udzielonym krakowskiej dziennikarce Marii Mazurek pt. „Neuroerotyka. Rozmowy o seksie i nie tylko” tłumaczy istnienie błony dziewiczej biologicznym zabezpieczeniem (sygnałem hamującym samca) przed zbyt wczesnym, niechcianym przez kobietę rozpoczęciem pożycia seksualnego. Błona dziewicza jest ponadto informacją (rodzajem gwarancji) dla mężczyzny, że potomstwo zrodzone z kontaktu z kobietą będzie jego, co jest również istotne dla matki, zabiegającej o opiekę nad dziećmi. Vetulani mógłby nawet zgodzić się z publicystką portalu mamadu.pl, twierdzącą, że pierwszy raz to nie utrata skarbu, ale nawet on wyraził pogląd, że pierwsze doświadczenie seksualne kobiety rzutuje na całe jej późniejsze życie intymne i psychiczne. Naukowiec zupełnie inaczej widział natomiast kwestię dziewictwa mężczyzn, u których inicjacja seksualna nie oddziałuje w podobny sposób. Kontekst ten pozwala nam lepiej pojąć wartość wstrzemięźliwości seksualnej przed ewentualną próbą budowy trwałej relacji damsko-męskiej, choć – z punktu widzenia profesora nauk przyrodniczych – „dziewictwo niewieście” będzie miało w aspekcie trwałości związku większe znaczenie. Wobec tego rodzi się pytanie, jak należy rozumieć zawartą w poprzednim tekście autorki tezę, że „dziewictwo jest ozdobą zarówno kobiety, jak i mężczyzny”?
Można powiedzieć, że każdy z nas jest osobą cielesną, czyli kimś, kto wyraża siebie za pośrednictwem ciała, płciowości i seksualności. Godność, jaka ludzkiemu ciału jest właściwa, wynika z aktu stworzenia i odkupienia. Człowiek powołany do istnienia na Boży „Obraz i podobieństwo” [Rdz 1,28] urzeczywistnia tę prawdę również po grzechu pierworodnym, ponieważ „mimo wszystko porządek stworzenia przetrwał, chociaż został poważnie naruszony” (KKK 1608). Owocem odkupienia w Jezusie Chrystusie jest nadprzyrodzony fakt zamieszkania w duszy i ciele człowieka samego Ducha Świętego. „Czyż nie wiecie – pisał św. Paweł – że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!”(1 Kor 6,20). Zatem grzech przeciw ciału bezcześci Boże sanktuarium. Bez odniesienia do tego, trudno będzie w tej perspektywie pojąć wartość dziewictwa, którą określa dodatkowo pewien wysiłek ascetyczny, na jaki człowiek musi się zdobyć. Nie chodzi tu tylko o wymóg zachowania przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości seksualnej, świętość, do której powołany jest każdy chrześcijanin, domaga się, aby człowiek był wolny od wszystkiego, co uchodzi za nieczyste, albo czyni go nieczystym. Jako że „Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (Mt, 7, 15) dziewictwo jest więc stanem, o który trzeba dodatkowo zawalczyć. Tylko po co i w jaki sposób?
Od pierwszych wieków wśród bogactwa form życia chrześcijańskiego istniało niezwykle cenne, obficie owocujące świadectwo dziewic, które poszły za Chrystusem z niepodzielnym sercem. Sens ich udziału we wspólnocie Kościoła wraz z bezżennymi dla królestwa Bożego nie polega na byciu dla innych modelem do naśladowania, lecz na ukazaniu swym życiem istoty pewnych wartości ewangelicznych, czyli na byciu żywym znakiem przyszłego świata, obecnego już tu na ziemi przez wiarę i miłość. Objęcie Chrystusa jako wyłącznego Oblubieńca unaocznia, aczkolwiek nie w sposób doskonały, przyszłą rzeczywistość wybranych. Bezżenność osób konsekrowanych stanowi więc zapowiedź, jest niejako przeniesieniem w doczesność, przyszłego zmartwychwstania, czyli życia w zjednoczeniu z Bogiem, które urzeczywistnia się w całej pełni w królestwie niebieskim. Wprawdzie to zjednoczenie jest powołaniem każdego chrześcijanina, to jednak celibatariusze stają się szczególnie wymownym świadectwem, że fundamentem wszystkiego jest miłość do Zbawiciela. Widzimy to również w znaku, jakim jest sakrament małżeństwa, w którym podstawą jest Chrystus. Małżonkowie jednak dochodzą do Boga poprzez odnajdowanie Go w sobie nawzajem, bezżenni natomiast miłują swojego Oblubieńca bezpośrednio niepodzielnym sercem.
Wszyscy, którzy w ten sposób chcą miłować Pana, pragną też oddać Mu siebie na wyłączność, co jest darem, jaki człowiek czyni Stwórcy, nie bez wysiłku i trudu. O tym, jak mocno obecny jest wymiar seksualny w życiu tych ludzi, co się odnosi nie tylko do kapłanów i osób, które złożyły śluby zakonne, zaświadcza w swoich zapiskach francuski skaut, podróżnik i pisarz, Guy de Larigaudie: „Była to chyba Metyska. Miała wspaniałe ramiona i tę zwierzęcą piękność mieszańców o grubych wargach i ogromnych oczach. Była piękna, szaleńczo piękna. Prawdę mówiąc, pozostawało tylko jedno. Nie uczyniłem tego. Wskoczyłem na konia i odjechałem galopem, płacząc z rozpaczy i wściekłości. Ufam, że w dniu sądu, jeśli zabraknie czegokolwiek, co mógłbym ofiarować Bogu – dam mu niby wiązankę wszystkie te pocałunki, których ze względu na miłość do Niego nie chciałem poznać”. W innym miejscu zapisał: „Między Tahiti i Hollywood na koralowych plażach i pokładach parowców trzymałem w ramionach w rytmie tańca najpiękniejsze kobiety świata. Nie zamierzałem zerwać żadnego z tych ofiarujących się czy pałających żądzą zdobycia kwiatów. A przecież nie zrezygnowałem z tego dla jakichkolwiek względów ludzkich – dla jedynej tylko miłości Bożej”.
Dawanie świadectwa wiary i nieskończonej miłości do Boga, któremu warto oddać siebie i swoją czystość, jest obecnie bardzo potrzebne głównie dlatego, że są to ideały tak niezrozumiałe dla dzisiejszego zlaicyzowanego świata. Potrzeba ta dotyczy również małżeństwa, nad którym nieustannie wisi niebezpieczeństwo redefinicji, zważywszy na to, iż: „Dziewictwo i celibat dla królestwa Bożego nie tylko nie stoją w sprzeczności z godnością małżeństwa, ale ją zakładają i potwierdzają. Małżeństwo i dziewictwo to dwa sposoby wyrażania i przeżywania jednej Tajemnicy Przymierza Boga ze swym ludem. Bez poszanowania małżeństwa nie może także istnieć dziewictwo konsekrowane; jeżeli płciowość ludzka nie jest traktowana jako wielka wartość dana przez Stwórcę, traci sens wyrzeczenie się jej dla królestwa niebieskiego” [Jan Paweł II, „Familiaris consortio”].
Niewątpliwie płciowość została człowiekowi dana i zadana. Płciowość małżeńska jest pod pewnym względem wyjątkowa, ponieważ dokonuje się w niej współpraca z Bogiem w dziele stworzenia. Obecnie wielkim wyzwaniem jest budowa takiej więzi międzyosobowej (mężczyzny i kobiety), która stanowi fundament rodziny, gdzie życie ludzkie jest przyjmowane i kształtowane w sposób odpowiadający godności człowieka. Mając na uwadze różne gesty wyrażające więź, jaka łączy jednego człowieka z drugim, warto pamiętać o tym, że niektóre są tak wyjątkowe, iż można o nich mówić jako o gestach „ścisłego zarachowania”. Ze wszystkich zachowań, do jakich zdolny jest człowiek, współżycie seksualne jest zachowaniem najbardziej intymnym i powodującym najbardziej poważne i długotrwałe konsekwencje. Pogląd ten potwierdził we wspomnianej publikacji pt. „Neuroerotyka. Rozmowy o seksie i nie tylko” neurobiolog profesor Jerzy Vetulani, odnosząc się co prawda do pożycia intymnego kobiet. Patrząc jednak na problem w szerszej perspektywie, możemy powiedzieć, że ten najbardziej szczególny gest powinien być zarezerwowany dla kogoś wyjątkowego. Z tego między innymi powodu widzimy go w kontekście tej najbardziej niezwykłej i nieodwołalnej miłości, jaką jest miłość wierna, wyłączna i płodna, czyli miłość małżeńska, w której powstają najlepsze warunki do przekazywania życia.
Zważywszy na niezwykłość i złożoność ludzkiej cielesności, ideał dziewictwa zarezerwowanego dla doczesnego i wiecznego Oblubieńca można osiągnąć, podejmując niełatwy trud wychowania i samowychowania w sferze intymnej. Seksualność jest bowiem dobrem, z którego – jak z każdego dobra – trzeba korzystać roztropnie. Nie jest łatwo o tym mówić w dzisiejszych czasach. Przekonał się o tym dobitnie doradca ministra edukacji i nauki dr hab. Paweł Skrzydlewski, który w wywiadzie udzielonym dla „Naszego Dziennika” użył słynnego już dzisiaj określenia „cnoty niewieście” w kontekście rozmowy o roli rodziny w wychowaniu „dobrego człowieka”. Trudno uciec od wrażenia, że przyszła już bowiem chwila, kiedy zdrowiej nauki nie chcą słuchać (por. 2 Tm 4,3). Jakże więc w nawiązaniu do naszych rozważań wymowne jest dzisiaj wezwanie Papieża Polaka skierowane 12 czerwca 1987 r. do wiernych w Gdańsku: „Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych”.
Anna Nowogrodzka – Patryarcha
Dziewictwo – emanujące piękno odzwierciedlające Boski majestat