Niemki coraz chętniej kupują pigułkę „po”. Odkąd środek ten nie jest już wydawany tylko na receptę, sprzedaż wzrosła o około 40 proc. Lekarze obserwują to z dużym niepokojem.
W marcu weszło w Niemczech w życie prawo pozwalające na sprzedaż pigułek „po” bez recepty. Środek natychmiast zyskał ogromną popularność. Jak informuje dziennik „Bild” powołując się na informacje państwowej służby zdrowia, sprzedaje się go obecnie o około 40 proc. więcej niż poprzednio. Każdego tygodnika Niemki kupują od 13 do 14 tysięcy takich środków. Wcześniej średnia sprzedaż wynosiła ok. 9 tysięcy.
Wesprzyj nas już teraz!
Efekty zmian w prawie krytycznie oceniają lekarze i hierarchowie Kościoła katolickiego. Ci pierwsi wskazują, że sprzedaży takich produktów nie towarzyszy fachowa opinia lekarska. Dodają, że po przyjęciu takiego środka przez miesiąc nie skutkuje antykoncepcja hormonalna, czego Niemki nie są często świadome.
Kościół sprzeciwia się stosowaniu takich środków ze względu na ich działanie wczesnoporonne. Niemieccy hierarchowie oceniają, że w związku ze zmianami w prawie pogłębia się duch nieodpowiedzialności. „Chodzi tu tak naprawdę o ingerencję w organizm ludzki” – tłumaczy bp Hans-Jochen Jaschke z Hamburga. Dodaje, że „nie można tak po prostu wyciągnąć z kieszeni” rzetelnej opinii medycznej w tej sprawie.
Na powszechność stosowania tego środka wpływa też fakt, że w Niemczech jest on… bezpłatny w przypadku kobiet, które nie ukończyły 20. roku życia, o ile „antykoncepcję awaryjną” zapisał lekarz. W przeciwnym razie klientki aptek wydają od 18 do 20 euro.
Źródło: bild.de, katholisch.de
pach