Jak to w Polsce jest w zwyczaju, niby zwyczajne zdarzenie, jakim jest otwarcie nowego mostu, władze otrąbiły jako szalony sukces i zorganizowały z tej okazji festyn. 250 tysięcy złotych kosztował podatników pomysł włodarzy stolicy.
Ćwierć miliona złotych poszło na ustawienie telebimów, kamer, głośników, taneczny flash mob, oświetlenie, wreszcie – jakżeby inaczej – pokaz sztucznych ogni. Tytuł fety z okazji otwarcia najbardziej wysuniętej na północ przeprawy w stolicy brzmiał: PoRa otworzyć! – co miało nawiązywać do odkrytych przez patronkę mostu, Marię Skłodowską-Curie, pierwiastków: polonu (Po) i radu (Ra). Po przemówieniu prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz, odbył się pokaz świetlno-pirotechniczny. Następnie dwie grupy mieszkańców – z dwóch końców przeprawy – symbolicznie połączyły brzegi Wisły. Ułożono też na moście tablicę Mendelejewa.
Wesprzyj nas już teraz!
Niektórzy warszawiacy uznają, iż 250 tysięcy złotych wydano niepotrzebnie: „Takie pieniądze można było spożytkować inaczej”; „Wystarczyło przeciąć wstęgę i puścić ludzi” – to niektóre z wypowiedzi, przytoczone przez Gazetę Stołeczną.
Dodatkowo, most w sobotę otwarto wyłącznie dla… pieszych. Samochody mogły się na nim pojawić dopiero w niedzielne południe
Urzędnicy twierdzą, że kwota, którą zapłacono za fetę, nie jest wygórowana. Ale jak się wydaje cudze pieniądze, to przecież chyba żadna nie jest zbyt duża.
Piotr Toboła