„Jakież to wybitne zasługi w rozwijaniu polsko-ukraińskiej współpracy ma odchodzący ambasador Ukrainy w Polsce, pan Wasyl Zwarycz? Szukam, myślę, zastanawiam się – i nie widzę. Pamiętam natomiast kilka okazji, gdy przedstawiciel Kijowa stał się obiektem powszechnej krytyki w naszym kraju”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta przypomina największe „wpadki” Zwarycza. Ukraiński dyplomata twierdzi na przykład, że protestujący na granicy polscy transportowcy, a później rolnicy, to „agenci Putina”. Z kolei w sprawie ludobójstwa na Wołyniu i sugestii, że władze w Kijowie powinny przeprosić Polaków Zwarycz odpowiedział, że „nikt nie będzie pouczać Ukrainy i ukraińskiego prezydenta, jak mają podchodzić do przeszłości”.
„Żeby było jasne: pan Zwarycz robił po prostu to, co robi każda dyplomacja – dbał o interes swojego kraju. Często bezczelnie, bo ukraińska dyplomacja w swojej formie jest równie bezczelna i momentami chamska co rosyjska – to ta sama szkoła. Problemem nie jest zatem to, że ambasador Ukrainy dba o interes Ukrainy, ale to, że polski prezydent także przede wszystkim dba o interes Ukrainy”, podkreśla publicysta.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlaczego w związku z tym prezydent Andrzej Duda 30 lipca odznaczył Zwarycza? Dlaczego porównał Powstanie Warszawskie do obrony Mariupola? „Pomijając, jak absurdalnie karkołomne jest to rozumowanie – porównywanie przez polskiego prezydenta unikatowego polskiego doświadczenia historycznego z doświadczeniem kompletnie innej skali innego państwa jest zwyczajnie zdradą polskiego interesu w sferze tzw. miękkiej polityki. Wstyd i hańba”, podsumowuje Łukasz Warzecha.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG