Minęło już kilkanaście dni od powołanie pełnego składu drużyny Karola Nawrockiego, czyli osób które postanowił zatrudnić w Pałacu Namiestnikowskim. Co ta ekipa mówi nam o samym prezydencie?
Siłą rzeczy niewiele można powiedzieć na temat tego, jakim prezydentem będzie Karol Nawrocki, poza tym, że – na to wskazywały pierwsze dni nowej prezydentury – będzie to raczej prezydentura bardzo aktywna, z ambicją kreowania polityki, choć tutaj z pewnością „duży pałac” rozbije się prędzej czy później o brak ustawowych kompetencji.
Na pewno jednak, w myśl zasady „powiedz mi z kim się zadajesz, a powiem ci kim jesteś”, możemy przyjrzeć współpracownikom pana prezydenta. Ci bowiem są już skompletowani, zaś całkiem niedawno prezydent powołał jeszcze zespół doradców. Rzecz jasna doradcy niekoniecznie muszą zgadzać się z prezydencką wizją. Dlatego też pominiemy ich w tej analizie, skupiając się przede wszystkim na tych, którzy zostali zatrudnieni do wykonywania polityki nakreślonej przez Nawrockiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Ipeenowcy kontra PiS
Na swoich współpracowników pan prezydent powołał w istocie reprezentantów dwóch środowisk: Prawa i Sprawiedliwości oraz ludzi z IPN. Dokooptował do tej ekipy byłych współpracowników prezydenta Andrzeja Dudy, z których jeden zresztą również jest związany z PiS. Już sam fakt, że Nawrocki miał na liście nominacji urzędniczych swoich ludzi, zasługuje na uznanie. Wspomniany już Andrzej Duda, niestety, opierał się głównie albo na politykach PiS, albo na „przyjaciołach z dzieciństwa”. Ten pierwszy klucz bywał kłopotliwy, a drugi miał chyba wymiar wyłącznie towarzyski, wyłączając może doświadczonego Wojciecha Kolarskiego.
Nawrocki wszedł do Pałacu Namiestnikowskiego z osobami ze swojego otoczenia zawodowego. Nie są to zatem koledzy z podwórka czy stadionu, lecz doświadczeni urzędnicy. Wygląda też na to, że nie jest to li tylko krąg towarzyski nowego prezydenta. W IPN piastowali oni bowiem stanowiska kierownicze, jak Agnieszka Jędrzejak, odpowiedzialna za kontakty międzynarodowe, Rafał Leśkiewicz odpowiadający z kolei za biuro prasowe i kontakty z mediami czy Mateusz Kotecki, który zajmował się kadrami i organizacja biura prezesa IPN. Nie brakuje w tej grupie też oddanych Nawrockiemu ludzi, jak Jarosław Dembowski, który pracował w Muzeum II Wojny Światowej a później był asystentem obecnego prezydenta w czasach jego prezesury w IPN.
Co ciekawe, niektórzy z „ludzi” Nawrockiego są po studiach MBA, a że wcześniej w Instytucie Pamięci Narodowej również zajmowali się zarządzaniem, można domniemywać, że prezydent liczy przede wszystkim na sprawne zorganizowanie przez nich pracy kancelarii.
To bardzo ważne, bo kancelaria prezydenta to zazwyczaj, jak wiele podobnych instytucji politycznych, prawdziwe kłębowisko intryg, miejsce wojen podjazdowych, teren, na którym odbywa się prawdziwa gra o dostęp do ucha szefa. Porażek personalnych było tutaj bezliku, zatem istotne jest, by środowisko Karola Nawrockiego – zamiast toczyć wojny i zajmować się knuciem – skupiło się raczej na merytoryce i dobrej organizacji zaplecza.
W przypadku kręgu ludzi Nawrockiego istotne jest jeszcze jedno: to otoczenie bardzo szczelne. Dotychczas, nawet w ogniu brutalnej kampanii, nikt nie był w stanie wydobyć żadnej sensacji ani mogących zaszkodzić Nawrockiemu kulis jego szefowania w IPN. To istotne, zwłaszcza, że polityka na tym poziomie to też nierzadko gra interesów, w której dwór lubuje się w rozsiewaniu plotek mogących zaszkodzić innej grupie współpracowników. Jeśli to otoczenie utrzyma jedność, może być to bardzo pożyteczna i dobrze skomponowana drużyna, zajmująca się faktycznie pracą na rzecz państwa, a nie intrygami.
Wprowadzenie swojego środowiska do Pałacu Prezydenckiego ma jeszcze jeden plus – to Nawrocki będzie tutaj liderem. Próżno bowiem dzisiaj spekulować, czy ktokolwiek z tego otoczenia ma jakieś osobiste polityczne ambicje. Nie znamy natomiast bliżej poglądów tej grupy. Można domniemywać, że nie stoją one na kontrze do poglądów deklarowanych przez Nawrockiego, co oznacza, że nie musimy się obawiać podobnego dwójmyślenia ideowego, jak w przypadku Andrzeja Dudy, który jednego dnia deklarował swój katolicyzm, a drugiego podpisywał ustawę o refundowaniu in vitro czy sam proponował „kompromis aborcyjny”.
Zaznaczam rzecz jasna, że to ciągle spekulacja, oparta na deklaracjach Nawrockiego z kampanii wyborczej.
Kontrowersyjny Cenckiewicz
Słabym punktem „ekipy” Nawrockiego jest niewielkie doświadczenie polityczne. Nierzadko przecież najbardziej sumienni urzędnicy i najlepsi zarządzający padali ofiarami knucia przez ludzi znacznie lepiej obytych w politycznym rzemiośle. A takich w Kancelarii Nawrockiego również nie brakuje, o czym za moment.
Nieco osobną kategorią urzędnika jest Sławomir Cenckiewicz. Trudno uznać tego wybitnego historyka za polityka, ale trudno też nazwać go urzędnikiem. Uchodzi raczej za indywidualistę, świetnie obytego z mediami. To podobno on jest współautorem projektu „Karol Nawrocki szefem IPN”. Panowie zresztą nigdy nie ukrywali, że mają ze sobą bardzo dobre relacje.
Cenckiewicz to jednak postać kontrowersyjna, i nie chodzi wcale o jego prace historyczne, udział w likwidacji WSI czy konflikt ze służbami specjalnymi w czasach rządu Donalda Tuska. Wydaje się, że zbyt mocno zaangażował się w polityczną rozgrywkę PiS polegającą na tropieniu „ruskich onuc”. Został przecież szefem komisji ds. wpływów rosyjskich, która otrzymała bardzo daleko idące uprawnienia i stanowiła potencjalnie bardzo poważne zagrożenie w zasadzie dla każdego, kto tylko mógł mieć odmienne zdanie na temat stosunków polsko-rosyjskich od rządzącej wówczas Zjednoczonej Prawicy. Tamto zaangażowanie Cenckiewicza miało w istocie niewiele wspólnego z obrazem bezkompromisowego i nonkonformistycznego patrioty, który historyk budował przez wiele lat swoimi ważnymi publikacjami.
Jaką rolę odegra przy prezydencie Karolu Nawrockim jako szef BBN? Trudno wyrokować. Na pewno jest jednym z najostrzejszych krytyków rządu Donalda Tuska i personalnie samego premiera. Miejmy nadzieję, że owocem tej nominacji będzie coś więcej niż tylko konfrontacja z rządem. Wielu wyborców – szczególnie tych, którzy w pierwszej turze wyborów poparli Mentzena i Brauna – nie odnajduje się w logice polaryzacji PiS kontra PO. Woleliby zapewne, by ośrodek prezydencki wzniósł się ponad ten spór i zaproponował własną, zgodną z polskim interesem, wizję polityki.
Zaciąg z PiS
Nieco inną kategorię zaplecza Nawrockiego stanowią ludzie dobrani z klucza partyjnego. To, wbrew pozorom, stosunkowo jednorodna grupa polityków, związanych w większości z Joachimem Brudzińskim. Niewielu już zapewne pamięta Brudzińskiego, do dzisiaj jednego z najbliższych ludzi Jarosława Kaczyńskiego, polityka skądinąd sprawnego i skutecznego. To on odpowiadał m.in. za zakończoną sukcesem kampanię Andrzeja Dudy w 2015 roku. Jest też patronem wielu karier politycznych, w tym Marcina Mastalerka, Adama Hofmana, czy Pawła Szefernakera i Zbigniewa Boguckiego. To właśnie ci dwaj ostatni trafili do kancelarii Karola Nawrockiego. Czy prezydent postawił na nich sam, czy też zostali mu narzuceni? Wydaje się, że to efekt negocjacji między Nawrockim a Nowogrodzką. Pierwsze propozycje bowiem zostały przez nowego prezydenta odrzucone, a wśród nich były ponoć kandydatury Marka Kuchcińskiego i Przemysława Czarnka.
Nawrocki wyraźnie jednak nie chciał nikogo zbyt wyrazistego, wzdragał się też przed Kuchcińskim, którego główną zasługą jest wierność prezesowi PiS. Dlatego zapewne stanęło ostatecznie na nieco mniej kontrowersyjnych politykach. Co nie oznacza, że nie przynoszą oni ze sobą do Pałacu tego, co polityka oferuje w pakiecie – oprócz doświadczenia w konfrontacji z oponentami, także wygrywania własnych interesów, nierzadko za pomocą bezpardonowych fauli.
Tutaj Nawrockiego, jako szefa, czeka trudne zadanie. Niewykluczone, że zaciąg jego ludzi z IPN, pozbawionych politycznego doświadczenia, może szybko zostać zmarginalizowany przez bardziej agresywnych i sprawnych politycznie ludzi z PiS. A to przekreśliłoby szanse na powstanie szczelnej i grającej na lidera Kancelarii Prezydenta.
Warto jeszcze na moment zatrzymać się przy samym Zbigniewie Boguckim. Ma on ciekawą przeszłość. Jest to polityk od lat blisko związany z Prawem i Sprawiedliwością, pełnił funkcję wojewody zachodniopomorskiego m.in. w czasach pandemii COVID-19. Nie muszę chyba dodawać, że w pełni podpisywał się pod ówczesną szkodliwą polityką rządu premiera Mateusza Morawickiego. W czasie kampanii prezydenckiej odpowiadał też za kwestie prawne w sztabie Karola Nawrockiego, w tym za procesy. Zapewne prezydent liczy na jego wiedzę prawniczą.
Bogucki jest też znany ze swojego sprzeciwu wobec aborcji. Głośnym echem odbiło się jego wystąpienie w sejmie przeciwko liberalizacji prawa do aborcji, którą to próbę podjęła rządząca koalicja. Aborcję nazywał wprost: zabijaniem nienarodzonych. To robi dzisiaj wrażenie.
Podobnie zdecydowany w poglądach na kwestie obrony życia wydaje się Paweł Szefernaker, który podpisał się pod przełomowym jak się okazało poselskim wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego o ocenę zgodności z Konstytucją aborcji eugenicznej. Za sprawą tamtego orzeczenia z pewnością udało się uratować niejedno ludzkie życie. To warte odnotowania.
Zaskakuje natomiast obecność w Kancelarii Prezydenta Adama Andruszkiewicza. To postać kojarzona raczej karierowiczostwem niż z troską o państwo. Kiedyś polityk Konfederacji, do PiS trafił podkupiony przez premiera Mateusza Morawieckiego jako specjalista od mediów społecznościowych. Jego przymiotem, według polityków PiS, była… popularność w świecie cyfrowym. Jako wiceminister cyfryzacji nie dokonał niczego szczególnego. Słynął raczej z internetowego trollingu. Zamieszczał naiwne i tandetne obrazki w mediach społecznościowych, na których w łopatologiczny sposób krytykował Platformę Obywatelską i wychwalał Prawo i Sprawiedliwość. „Cyfryzacja” w wykonaniu Andruszkiewicza była raczej tanią propagandą w mediach społecznościowych, a nie wdrażaniem prorozwojowych pomysłów.
Wydaje się zatem, że jego główną „zasługą” w oczach Karola Nawrockiego była obecność w sztabie wyborczym i… prowadzenie kampanii w sieci. Zatem prezydent postawił w roli wiceszefa swojej kancelarii na propagandzistę.
Inne korzyści, jakie mogą płynąć z obecności Andruszkiewicza w otoczeniu Nawrockiego jest jego znajomość środowiska Ruchu Narodowego. Czy Nawrocki wiąże z nim polityczne nadzieje? Trudno powiedzieć, jest to bowiem jedna z bardziej tajemniczych nominacji prezydenta.
Ludzie Dudy. Nowe czy jednak stare?
Na koniec warto odnieść się jeszcze do tych ludzi, których Karol Nawrocki pozostawił w Pałacu Namiestnikowskim, a których wprowadził tam jeszcze prezydent Andrzej Duda. Mowa przede wszystkim o Wojciechu Kolarskim oraz Marcinie Przydaczu.
Decyzje te mogą zaskakiwać, ponieważ pomysł Nawrockiego na prezydenturę wydaje się biegunowo odbiegać od tego, co zaproponował nam Andrzej Duda. Nowy prezydent zdaje się być wyjątkowo aktywny, chętnie demonstruje swoją sprawczość, wypowiada się bardzo zdecydowanie i ostro, szczególnie o przeciwnikach politycznych. Co więcej, Nawrocki raczej krytykował politykę obozu Zjednoczonej Prawicy wobec Ukrainy, a tej ton nadawali przez długie miesiące prezydent Andrzej Duda oraz premier Mateusz Morawiecki.
O ile Kolarski był po prostu lojalnym urzędnikiem byłego prezydenta, o tyle Przydacz żyrował naiwną politykę poprzedniego rządu i głowy państwa wobec Ukrainy. W latach 2021 -2023 przeniósł się bowiem z Krakowskiego Przedmieścia do rządu, gdzie pełnił funkcję wiceministra spraw zagranicznych. Być może niedoświadczony przecież w dyplomacji Nawrocki potrzebuje Przydacza przede wszystkim w budowaniu dobrych relacji z Waszyngtonem. Jest on bowiem zdecydowanie proamerykańskim dyplomatą. Uważa USA za jedyny gwarant stabilności na świecie, zaś w niedawnej konfrontacji zbrojnej Izraela z Iranem zdecydowanie opowiedział się po stronie tego pierwszego.
Przydacz jest też żywą emanacją bezradności PiS-owskiej pracy na salonach Unii Europejskiej. Jego pogląd na temat integracji to typowo życzeniowe komunały. Jest on z jednej strony zwolennikiem zacieśniania współpracy w ramach UE, a z drugiej – przeciwnikiem jej federalizacji. Kłopot w tym, że Bruksela prze do tego drugiego modelu, marginalizując zresztą wpływ mniejszych krajów. Poglądy głoszone tutaj przez Przydacza nijak mają się rzeczywistości i zdają się raczej osadzone w życzeniowej próżni.
Ekipa Nawrockiego z pewnością wydaje się interesująca mieszanką, która może dać prezydentowi polityczny sukces. Widać wyraźnie, że brakuje tam silnych charakterów, jest za to sporo osób raczej kompetentnych, doświadczonych w zarządzaniu państwowymi instytucjami i zespołami ludzi. Jedyną bardzo wyrazistą postacią jest Sławomir Cenckiewicz, z którym jednak prezydent nie powinien toczyć sporu, jeśli wziąć pod uwagę ich pozapolityczną przyjaźń.
Z pewnością jest to ekipa gwarantująca zdecydowany opór wobec ewentualnej rewolucji, jaką może chcieć w końcówce kadencji zafundować nam rząd Donalda Tuska. Nie sądzę, by Nawrocki – lub ktokolwiek z jego otoczenia – deliberował z rządem na temat liberalizacji aborcji czy wprowadzenia związków partnerskich. Niestety, niewiele wskazuje też na to, by prezydent i jego ludzie chcieli ukrócić pozaustawowe próby poszerzenia dostępu do aborcji, takie jak uznanie problemów psychicznych za potencjalne zagrożenie życia matki.
Głównymi celami Nawrockiego przez najbliższe dwa lata będą po pierwsze, osłabianie Tuska przed wyborami parlamentarnymi, a po drugie – programowa ofensywa, wskazująca, jak wiele dobrego mógłby dokonać prezydent, jeśli rządziłby ktoś inny niż obecna koalicja. To drugie zadanie wymaga zgranej i dobrze prowadzonej ekipy. Ewentualny konflikt pomiędzy środowiskiem Nawrockiego a politykami PiS z pewnością przekreśli te plany.
No i oczywiście pozostaje pytanie, czy Nawrocki rzeczywiście okaże się politykiem bardziej zdecydowanym na arenie międzynarodowej od chwiejnego Dudy. Jeśli tak, to niewykluczone, że kariera ministra Przydacza nie potrwa zbyt długo.
Tomasz Figura