16 listopada 2021

Wystarczy tydzień bez prądu by niejeden entuzjasta sojowego latte i elektrycznego samochodu przeprosił się z węglem. Bo paradoksalnie, tylko dzięki temu „zabójczemu” i nieekologicznemu surowcowi nie grozi nam scenariusz, na który już szykują się Niemcy, Szwajcarzy i Austriacy, czyli długotrwałe przerwy w dostawach energii.

 

Winter is coming

Wesprzyj nas już teraz!

W trakcie zakończonego w minionym tygodniu szczytu klimatycznego raz po raz słyszeliśmy o kolejnych pomysłach na przebieg transformacji energetycznej. Wiele mówiło się o sprawiedliwości społecznej, współodpowiedzialności, trosce o naturalne ekosystemy i najbardziej dotknięte zmianami klimatycznymi grupy społeczne. Jednak praktycznie nikt nie wspominał, że cała operacja ma być przede wszystkim bezpieczna.

Tymczasem Europa szykuję się na ciężką zimę.

„Podczas długotrwałego braku w dopływie prądu nie zalecamy używania samochodu. Nie będzie działała sygnalizacja świetlna, a drogi mogą blokować auta, którym zabrakło benzyny. Należy mieć w domu świece, baterie, zapałki, tranzystorowe radio, apteczkę pierwszej pomocy, wodę pitną i żywność w puszkach” – to nie schowane w szufladzie wytyczne na czas wojny, ale fragment kampanii społecznej austriackiego MON-u.

Póki co, jedynie rząd Austrii otwarcie publikuje „Plan B” (od blackout) w wypadku przerw w dostawach energii. Na zagrożenie wskazują jednak także Niemcy i Szwajcarzy. Helweci wystąpienie niedoborów energetycznych uznali nawet za największe niebezpieczeństwo dla kraju w następnych czterech latach. Całe metropolie z gasnącymi na noc światłami to już nie sceny z gier i filmów o tematyce post-apo, ale bardzo prawdopodobna wizja przyszłości bogatych państw Unii Europejskiej.

Co się dzieje z „najlepszym ustrojem w dziejach”, że musi przygotowywać się na problemy trapiące kraje trzeciego świata?

Wśród wielu powodów takich jak globalny kryzys surowcowy czy załamania pogodowe, w narracji rządowych agencji można dostrzec wspólny mianownik – politykę energetyczną Unii Europejskiej. Ta, pędząc w stronę jak najszybciej dekarbonizacji, uzupełnia „luki wytwórcze” głównie za pomocą rosyjskiego gazu. Jednocześnie dostarcza kart Putinowi, dla którego taka sytuacja to prawdziwa gratka. Natomiast gazu w UE może zabraknąć również z bardziej prozaicznego powodu; surowca po prostu nie starczy dla wszystkich.

 

Zapóźniona, lecz bezpieczna?

Niedobory energii to jednak mało prawdopodobny scenariusz akurat w naszym kraju. Dlaczego? Otóż okazuje się, że ratuje nas tak znienawidzony przez ekologów węgiel, z którego wytwarzane jest ok. 75 proc. energii. Tym samym gwarantuje nam bezpieczeństwo w warunkach zimowych. – To tzw. klasyczna „renta zapóźnienia” – wyjaśnia dr Dawid Piekarz z Instytutu Staszica.

Co innego za naszą zachodnią granicą. – Blackout w Niemczech może być spowodowany transformacją tamtejszej energetyki na OZE i gaz, przy wyłączaniu źródeł węglowych i atomowych – wyjaśnia. Przypomina, że energia z OZE obejmuje już ok 40 proc. niemieckiej energetyki, a blisko 10 proc. pochodzi z gazu ziemnego. – To sprawia, że gdy pojawiają się opady śniegu, nie działa fotowoltaika. Z kolei gdy nie ma wiatru, nie działają wiatraki. Dochodzi do tego ograniczenie dostaw gazu przez Rosję. Z tego powodu niemiecka energetyka może stracić blisko połowę mocy wytwórczej przy jednoczesnym braku możliwości szybkiego uzupełnienia – twierdzi dr Piekarz.

Ale korzyści wynikające z „renty zapóźnienia” nie potrwają wiecznie. Unijne wytyczne nieubłagalnie kierują nas na drogę szybkiego odejścia od tego surowca. A wraz z podejmowaniem kolejnych kroków, debata nad skutecznością tej czy innej alternatywy ustępuje obawom o zachowanie energetycznego bezpieczeństwa w okresie transformacji.

Czy odciętą od „czarnego złota” Polskę również czekają blackouty? Ilu ekspertów, tyle zdań. Zdaniem jednych, ryzyko jest poważne, ponieważ sąsiedzi – np. Niemcy – nie udzielą nam wsparcia, gdyż sami będą mieć problemy. Inni przekonują, że energii nam nie zabraknie, jednak konieczność wypełniania „luki produkcyjnej” spowoduje jeszcze większe uzależnienie Spółek Skarbu Państwa od budżetu, a koszty dodatkowego importu odbiją się na naszych kieszeniach.

Pozostaje jeszcze aktywność prosumencka, będąca próbą uniezależnienia się od państwowego widzimisię, czego dowodem jest rewolucja fotowoltaiczna nad Wisłą. Jednak panele słoneczne w naszej szerokości geograficznej to marna alternatywa w zimie. W połączeniu z przewidywaniami, że polityka energetyczna rządu w najbliższych dekadach przypominać będzie raczej zarządzanie kryzysem, można spokojnie przewidywać, że w „razie W” zostaniemy sami.

A my nie będziemy czekać aż zamarzniemy, tylko zaczniemy palić czym popadnie. Przynajmniej ci z nas, którzy przezornie nie zdecydowali się na wymianę pieca gazowego. Nasze miasteczka, wsie i wioski spowije smogowa chmura i tym samym w walce o czyste powietrze rząd cofnie nas o 30 lat. Przecież nikt nie będzie „ratował planety” kosztem swojego życia. A karty zaczną rozdawać preppersi, którzy szykują się na podobne sytuacje latami.

Węgla nam nie zabraknie, nawet mimo faktu, iż większość surowca w naszym kraju pochodzi z importu. „Węgiel schodzi ze sceny nie z powodu niedoboru węgla, ale przez coraz większe trudności z utrzymaniem energetyki węglowej przegrywającej z nową energetyką i polityką klimatyczną” – przyznaje Wojciech Jakóbik, naczelny portalu BiznesAlert.

I nie chodzi o to by bronić węgla jak niepodległości, ale dostrzec, że głównym i podstawowym wyznacznikiem jakiejkolwiek rewolucji, zwłaszcza w tak newralgicznych dziedzinach jak energetyka czy rolnictwo powinno być bezpieczeństwo. Kiedy ideologiczne zacietrzewienie każe ignorować znaki ostrzegawcze, wtedy mamy problem. Obyśmy, walcząc z enigmatycznymi wizjami przyszłego kataklizmu, nie sprowadzili sobie na głowy dużo szybszej i dużo pewniejszej katastrofy.

 

Piotr Relich

 

Uczestnicy szczytu klimatycznego COP 26 zadeklarowali stopniową dekarbonizację

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij