W historii Francji Kościół doznawał bardzi ciężkich przypadków. Były kolejne rewolucje i mordowanie duchowieństwa, były rządy republikańskich masonów, które nacjonalizowały majątek Kościoła i zakazywały np. publicznego noszenia sutann i habitów, a katolikom jako „podejrzanym” zakładały „kartoteki”. Wydawało się, że od wielu lat zapanował tu pewien konsensus i katolicy mogą spokojnie wyznawać swoją wiarę. Tym bardziej, że właściwie stali się w swoim kraju mocno już „opiłowaną” mniejszością, nie mają większych wpływów politycznych, a nawet społecznych.
Okazuje się jednak, że razem z marginalizacją chrześcijaństwa, nasilają się prześladowania. Mamy płonące kościoły, dewastowane kaplice, usuwanie pomników i krzyży, nawet napady na duchownych, a do tego wykreślanie roli chrześcijaństwa z edukacji, „wojujących bezbożników”, masonerię, aktywistów LGBT, islamistów. Wszystko to tworzy nieprzychylną wobec wierzących i Kościoła atmosferę społeczną, dodatkowo napędzaną np. często wyolbrzymianymi i nagłaśnianymi aferami z pedofilią.
Obecnie nie trzeba już republikańskich dekretów i ustaw. Upowszechniony społecznie permisywizm moralny sam z siebie wyklucza powoli katolików z przestrzeni publicznej. Najnowszy przykład pochodzi z miasta Nantes. Tamtejsze zakonnice wyprowadzają się z centrum miasta w obliczu aktów agresji i ataków. Zakonnice z „Apostolskiego Bractwa Benedyktynek” ogłosiły, że opuszczają Nantes. Tłumaczą, że są już „zmęczone byciem zawsze w pogotowiu”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Zakończymy tutaj naszą misję i opuścimy Nantes” – napisały siostry na Facebooku 26 lutego. Do tej pory pracowały w parafii Sainte-Croix w centrum miasta i dzielnicy Bouffay. Spotykają się jednak z niemal codzienną agresją i obrazą.
„Wzrost przemocy, której jesteśmy świadkami, nie ustąpi wraz z mocniejszą obecnością organów ścigania” – dodają. Do aktów wandalizmu i zaczepek dochodzi nawet w samym kościele Sainte-Croix, gdzie spotykają się brakiem szacunku dla tego miejsca nawet podczas nabożeństw.
Spokój zakłócają ludzie pod wpływem środków odurzających lub alkoholu. „Nie jesteśmy powołane do bycia ochroniarzami” – mówią siostry. Stąd decyzja, że wracają do Szampanii i macierzystego klasztoru sióstr benedyktynek Saint-Thierry. Mają wyjechać w lipcu. Incydent pozornie drobny, ale dużo mówiący o tworzącym się, „nowym” społeczeństwie Francji. Jeden z komentarzy pod decyzją sióstr brzmi – „upadliśmy bardzo nisko”…
Bogdan Dobosz