W Stanach Zjednoczonych kwitnie handel dziećmi adoptowanymi. W internecie aż roi się od ofert. O ile adpocja za granicą kosztuje średnio 20 tys. dol., to rodzice adopcyjni w kraju nierzadko wyceniają dzieci na 3,5 tys. dol.
Co prawda tacy „rodzice” płacą wówczas dodatkowo agencji, która zajmuje tym procederem, ale kwoty te mogą odliczyć od podatku jeżeli posiadają obywatelstwo amerykańskie. W USA bowiem transakcje takie – nazywa się je rehoming – są legalne. Dla wielu prywatnych firm jest to bardzo lukratywny interes, bo z łatwością sprzedają dzieci z drugiej ręki, tak jak sprzedaje się samochody.
Wesprzyj nas już teraz!
Rodzice adopcyjni, chcący się pozbyć dziecka dają ogłoszenie w internecie, precyzując jego płeć wiek, wygląd, charakter… Zwykłe pełnomocnictwo notariusza wystarcza, by dziecko zostało przeniesione z jednej rodziny do drugiej. Wyszukiwarka Yahoo czy Facebook nie mają żadnych moralnych hamulców i współuczestniczą w tym procederze. Tego typu handel ma miejsce już od pięciu lat.
Ocenia się, że w ten sposób każdego tygodnia sprzedaje się jedno adoptowane dziecko. Niektóre zostały sprzedane już kilka razy. Zazwyczaj, sprzedający poszukują bardzo szybko nowego dziecka tak jakby chodziło o kupno zabawki, która jest w modzie. Handel ten może wzbudzić znacznie większą odrazę, gdy weźmie się pod uwagę dużą ilość pedofilów, z łatwością mogących dobierać swoje ofiary.
Podobny proceder może wkrótce stać się legalny także w Europie. 26 czerwca br. Trybunał Europejski nakazał Francji uznać filiację między francuskimi rodzicami i dziećmi poczętymi metodą in vitro dokonaną za granicą. Mimo, że in vitro jest wciąż zakazane nad Sekwaną dla lesbijek, to wielu ważnych, socjalistycznych polityków otwarcie mówi o jego rozszerzeniu i – w związku z tym – legalizacji instytucji matek surogatek.
Franciszek L.Ćwik