Chcąca uchodzić za wiarygodne, opiniotwórcze źródło gazeta przyznała to, co od przynajmniej dwóch lat powtarzali wszyscy odsądzani od czci i wiary (także na jej łamach) zwolennicy „teorii spiskowych”. Teraz światłe medium przyznaje: dezynfekcja, dystans społeczny i powszechne maskowanie przyczyniło się do spadku odporności Polaków.
„Wyborcza” piórem autora swojego łódzkiego oddziału poinformowała o negatywnych skutkach masowego stosowania strategii DDM, za które przychodzi nam płacić dzisiaj. – Z powodu izolacji i chronienia się za pomocą maseczek nie budowaliśmy naturalnej odporności – pisze gazeta, powołując się na słowa lekarzy.
Co więcej, zaciągnięty dług zdrowotny spłacamy dzisiaj. Zwykle na wiosnę kolejki w przychodniach się wyludniają, ale w tym roku jest inaczej. – W zasadzie sytuacja wygląda trochę jak jesienią w sezonie infekcyjnym – przyznaje jeden z cytowanych internistów. Inny z kolei utyskuje, że od kilku tygodni sytuacja wygląda „dużo gorzej niż kiedykolwiek o tej porze roku”. Pacjenci kichają, kaszlą, mają problemy z bolącym gardłem i anginy.
Wesprzyj nas już teraz!
W artykule „Wyborczej” pacjenci porównani zostali do dzieci w wieku przedszkolnym, które przechorowują po raz pierwszy wiele dolegliwości. Jednak – o dziwo! – gazeta przyznaje, że JEST TO KONIECZNE, gdyż w ten sposób budowany jest ich system odpornościowy. Teraz i nas czeka „epidemia wyrównawcza”, jako że mamy „wiele do nadrobienia”, przestrzega, cytując… kowidowego „guru” dr. Grzesiowskiego.
To całkowita wolta w stosunku do pandemicznej „mądrości etapu” serwowanej zastraszonej gawiedzi, której naczelnym hasłem pozostawało izolowanie od jakichkolwiek patogenów w oczekiwaniu na zbawienną szczepionkę. Wymyślaniu koła na nowo towarzyszyło również ochocze wyśmiewanie epidemiologów powtarzających oczywiste prawdy, że lockdown odbije się na powszechnym zdrowiu.
I teraz, po dwóch latach uprawiania szczepionkowej demagogii, każącej serwować preparaty nawet 5-letnim dzieciom, „Wyborcza” jak gdyby nigdy nic przyznaje: trudno, trzeba przechorować! A ciekawe, ilu z dzisiejszych kaszlących w przychodniach okazałoby się „pozytywnymi”, gdyby tylko ich przetestować?
PR