Obóz Narodowo-Radykalny może czuć się niezwykle doceniony przez naczelny organ lewicowo-liberalnego agitpropu. Niewielkiej bądź co bądź organizacji ogólnopolski dziennik poświęcił w czwartkowym wydaniu aż dwa teksty. Utyskiwanie przez „Gazetę Wyborczą” na historyczną wystawę ONR bez podania konkretnego „zła” prezentowanych w Zakopanem materiałów, to doskonałe referencje dla narodowych radykałów, szczególnie, że w innym tekście opublikowanym w dzienniku proponowana jest delegalizacja stowarzyszenia.
Gdy „Gazeta Wyborcza” publikuje tekst pt. „Historia według ONR w centrum Zakopanego”, spodziewać można się informacji o skrajnie „faszystowskim” przekazie płynącym z materiałów prezentowanych na omawianej wystawie dotyczącej wojny polsko-bolszewickiej. Tymczasem nic takiego nie odnajdziemy w artykule Bartłomieja Kurasia.
Wesprzyj nas już teraz!
„Ekspozycja to kilkanaście historycznych fotografii. Na każdej widnieje informacja, kto wystawę zorganizował” – grzmi lewicowy dziennik donosząc jednocześnie o „skandalicznych treściach” pokazywanych zakopiańczykom: „W podpisie pod jedną z fotografii ONR umieścił informację, że Piłsudski w czasie ataku Armii Czerwonej był u kochanki”. Jak to dobrze, że istnieje „Gazeta Wyborcza”, która zawsze stanie po stronie moralności i obroni Marszałka przed szkalującymi insynuacjami dotyczącymi jego życia intymnego!
Oprócz czepiania się podpisu, który akurat dla libertyńskiego pisma nie powinien być, jak się do tej pory zdawało, kłopotem, „Wyborcza” przytacza też argumenty „autorytetów”. Niestety, by przedstawiciel Partii Razem mógł zabrać głos w sprawie, trzeba było przejechać całą Zakopiankę i udać się do Krakowa. O wystawie umieszczonej na terenie zawiadywanym przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w stolicy Podhala mówił liberalnemu dziennikowi lewicowy działacz ze stolicy małopolski.
Aby artykuł miał wystarczającą liczbę znaków, koniecznym było przypomnienie, iż ową wystawę ONR prezentował rok temu na prywatnej posesji. Wtedy też grał tam węgierski zespół tożsamościowy Hungarica. „Wyborcza” straszy, iż Madziarzy chcą niemalże dokonać rozbioru Polski, gdyż śpiewając o Węgrzech sprzed roku 1918 mają na myśli również należące dzisiaj do naszego kraju Spiż i Orawę.
Kilka stron dalej „GW” kontynuuje straszenie swoich czytelników Obozem Narodowo-Radykalnym. W tekście polemicznym wobec artykułu Viktora Grotowicza z 16 września, przedstawicielki stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita przekonują, iż myli się ów autor tekstu sprzed tygodnia sugerując, że delegalizacja ONR pozwoli narodowcom złapać wiatr w żagle oraz utrudni służbom państwowym inwigilację środowiska. Aleksandra Gliszczyńska-Grabias oraz Paula Sawicka, powołując się na przepisy polskiego prawa, mówią o konieczności delegalizacji ONR. Niestety nie słychać liberalnych głosów, by w myśl tych samych zapisów delegalizować istniejące w kraju organizacje komunistyczne (nie lewicowe czy socjaldemokratyczne, a właśnie komunistyczne – tak, istnieją takie!). Sprawa byłaby tu jeszcze prostsza, gdyż środowiska takie wprost odwołują się do „dziedzictwa” ZSRR, a nawet do stalinizmu. Tymczasem ONR odwołuje się do niezakazanej prawnie polskiej idei narodowej, nie zaś do nazistowskich Niemiec czy faszystowskich Włoch. Jak jednak widać, stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita jest otwarte na czerwonych, a zamknięte na patriotów.
Michał Wałach