Redaktorzy „Gazety Wyborczej” nie wychodzą z roli sumienia polskiego życia publicznego. Tym razem – wstrząśnięci, że Episkopat pozwolił sobie na ocenę rządowego elementarza – postanowili zrecenzować w artykule zatytułowanym Episkopat zlustrował elementarz, my – katechizm jeden z podręczników służących do nauki religii w pierwszej klasie szkoły podstawowej.
Oceny książeczki dokonali „pedagodzy i specjaliści” oraz… członkowie grupy badawczej „Gender w podręcznikach”. Wybór tego rodzaju specjalistów do oceny katechizmu jest oczywiście tak adekwatny jak wybór Nergala do występów w bożonarodzeniowej promocji, tym niemniej – starania badaczy odniosły projektowany efekt. Otóż okazuje się, że na kartach katechizmu pojawia się 230 mężczyzn i 133 kobiety, co nieuchronnie prowadzi nas do przerażającej konkluzji, że mężczyzn jest tam więcej, aniżeli kobiet.
Wesprzyj nas już teraz!
Nic dziwnego, że w obliczu tak rażącej nierówności redaktorzy „Wyborczej” skontaktowali się z dr Iwoną Chmurą-Rutkowską, która – jak dowiadujemy się z tekstu – „pod względem równościowym konsultowała rządowy podręcznik”. Dzięki udziałowi wykształconej osoby artykuł został wzbogacony o kolejne cenne spostrzeżenie: katechizm pokazuje osoby duchowne, ale tylko mężczyzn. Nie ma w nim zakonnic, choć mogłyby być. Każe to postawić trudne pytanie nie tylko o to, dlaczego Episkopat dyskryminuje zakonnice, ale też – kiedy wreszcie kobiety będą mogły być wyświęcane na kapłanów. Z perspektywy genderowej patrząc, podręcznik ma jednak swoje dobre strony – konkretnie zaś rzecz ujmując, jest to strona 110, gdzie na ilustracji widnieje chłopiec dzierżący odkurzacz. Tym samym stereotypy płciowe choć w tak wąskim zakresie zostały obalone.
W podręczniku nie ma również osób niepełnosprawnych i o innym kolorze skóry. Zamiast nich są krzyże, co musi boleć recenzentów „Wyborczej”.
Warto zwrócić uwagę na zaangażowanie jakim wykazały się autorki tekstu. Episkopat, jak stwierdzają, zadanie miał ułatwione – do zrecenzowania był tylko jeden podręcznik. One natomiast musiały zmierzyć się z całą mnogością tychże i wybrać spośród nich jeden – czytamy. Trudno o mniej komfortową sytuację.
W katechizmie, na który zdecydowały się Justyna Suchecka i Karolina Brzezińska – W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego autorstwa ks. Rafała Szewczyka – znaleziono nie tylko problemy najistotniejszej natury genderowej, ale też inne, pomniejsze. Na przykład – layout jednego spośród wielu podręczników do nauczania religii w pierwszej klasie szkoły podstawowej oceniono jako „zdecydowanie przeładowany”. Krytyce poddano również zestaw pojęciowy zastosowany w książeczce: słowo „tabernakulum” okazało się za trudne, grzech pierworodny zaś uznany został za „pojęcie zbyt złożone”. Jednocześnie warto pamiętać, że (wg autorek tekstu) z terminem „masturbacja” uczniów należy oswajać już od pierwszych lat edukacji. Zjawisko homoseksualizmu w przestrzeni publicznej z całą pewnością nie jest zbyt złożone dla sześciolatka.
Artykuł „Wyborczej” pointuje oskarżycielska uwaga, że „w katechizmach dominuje przekonanie, że moralne jest tylko to, co zgodne z religijnymi zasadami, jedynym źródłem etycznego porządku jest Bóg, a wszystkie moralne normy wywodzą się z religii”. Rozumiemy zaskoczenie redaktorów „Wyborczej”, którzy musieli być zszokowani, odnalazłszy takie treści w katechizmie.
Należy docenić, że „Wyborcza” po tylu latach zdecydowała się w końcu poprzeć lustrację, lustrując podręcznik. Należy też zauważyć, jaką dychotomię ustanowili redaktorzy pisma: po jednej stronie Episkopat i katechizm, po drugiej – rząd i… „my”, redakcja niezależnego dziennika. To akurat prawda.
Ksz