Po weekendowych wyborach parlamentarnych Słowację czeka kilka zmian. Część z nich dało się wcześniej przewidzieć, inne zaskoczyły nie tylko liderów politycznych, ale także krajowych oraz zagranicznych komentatorów i analityków.
Znacząca, choć przewidywana zmiana na słowackiej scenie politycznej dotyczy utraty większości parlamentarnej przez dotychczas rządzącą socjaldemokratyczną partię SMER („Kierunek”) premiera Roberta Fico. Będzie ją reprezentowało w Radzie Narodowej o 34 deputowanych mniej (w 2012 roku, w 150-osobowym parlamencie ugrupowanie to zdobyło 83 mandatów, teraz tylko 49). Socjaldemokraci przez ostatnie cztery lata rządzili samodzielnie. Dlatego też odium skandali korupcyjnych oraz niedawnych strajków nauczycieli i pracowników służby zdrowia spadło wyłącznie na nich. Protestujący domagali się podniesienia bardzo niskich wynagrodzeń oraz krytykowali pracę poszczególnych ministrów.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemniejsze zainteresowanie komentatorów budzi wejście do parlamentu dwóch zupełnie nowych partii politycznych. „Jsme rodina” („Jesteśmy rodziną”) znanego biznesmena Borisa Kollara nosi niektóre cechy ruchu zainicjowanego w Polsce przez Pawła Kukiza. Ma wyraźny antygenderowy i prorodzinny rys. Kontrowersje wzbudza jednak założyciel ugrupowania, ojciec dziewięciorga dzieci spłodzonych z ośmioma różnymi kobietami (!). Pozostałe postulaty programowe koncentrują się wokół sprzeciwu wobec islamu oraz systemu oligarchicznego. Ruch „Jesteśmy rodziną”, pomimo że istnieje dopiero od trzech miesięcy, zdobył 11 krzeseł w parlamencie.
Drugi nowicjusz to Lidová Strana Naše Slovensko (tł. Partia Ludowa Nasza Słowacja). Oskarżana jest o sympatie dla ks. Józefa Tiso, skazanego za zbrodnie w 1947 r., zaś podczas wojny prezydenta państwa satelickiego wobec niemieckich nazistów. Partia w swoim programie postuluje organizację referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej i NATO. Podobnie jak ruch Kollara, broni rodziny i kontestuje usankcjonowanie związków partnerskich oraz adopcji dzieci przez homoseksualistów. Ponadto opowiada się za absolutną delegalizacją automatów hazardowych. Lider partii ludowej po raz pierwszy zaskoczył świat i Słowaków wygrywając bezpośrednie wybory na przewodniczącego kraju (województwa) bańskobystrzyckiego.
Słowacki parlament po wielu latach opuściły dwie tradycyjne siły polityczne. Pierwsza z nich to Slovenská demokratická a křesťanská Unie (tłum. Słowacka Unia Demokratyczna i Chrześcijańska), która w latach 1998 – 2006 była najmocniejszą częścią koalicji rządzącej. Chociaż w nazwie wciąż odnosi się do chrześcijańskich korzeni, z biegiem czasu rozwinęła się w typową liberalną partię proeuropejską, ze wszystkimi typowymi dla tego typu ugrupowań wadami. W ostatnich latach opuściło ją wielu znanych polityków i badania opinii od dawna przewidywały porażkę.
Nieoczekiwanym przegranym okazał się Křesťansko-demokratického hnutí (tłum. Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny), dotychczas stały element słowackiej sceny politycznej (od 1990 roku). W weekendowych wyborach chadecy zdobyli tylko 4,94 proc. głosów i tym samym o włos nie przekroczyli pięcioprocentowego progu dającego przepustkę do parlamentu. Słowaccy chadecy należą do grupy najbardziej konserwatywnych partii w Europie. Wśród swoich dokonań mają wpisanie do słowackiej konstytucji małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Otwarcie wspierali też w ostatnich latach pomysł referendum w sprawie ochrony rodziny oraz marsze dla życia. Wraz z ich odejściem z parlamentu, słowacka scena polityczna traci stabilnego i przewidywalnego obrońcę tradycyjnych wartości.
Pomimo wieszczenia porażki przez agencje, sukces odnieśli za to liberałowie z partii „Wolność i Solidarność“ (SAS). Z dwunastoma procentami głosów otrzymali 21 miejsc w parlamencie. Parta znana jest ze swojego poparcia dla roszczeń homoseksualistów oraz agendy pro-aborcyjnej. Domaga się jeszcze większego oddzielenia Kościoła od państwa oraz legalizacji marihuany. W odróżnieniu od podobnych partii europejskich w kwestiach imigrantów i UE zajmuje pozycje sceptyczne.
Wzrost popularności zanotowała antykorupcyjna partia „Zwykli ludzie“, otrzymując 11 procent głosów. Do parlamentu dostali się również przedstawiciele mniejszości węgierskiej.
W parlamencie ponownie znaleźli się reprezentanci liberalnej mniejszości węgierskiej „Most-Híd“. Zaskoczenie budzi wynik prawicowej Sieci, której liderem był popularny kandydat ostatnich wyborów prezydenckich Radoslav Prochazka. Partia zamiast pozycji lidera, zdobyła zaledwie 5,6 procent głosów, czyli najmniej ze wszystkich frakcji, które uzyskały mandaty.
Już teraz nie ma wątpliwości, iż sformowanie rządu w ośmiopartyjnym parlamencie będzie nie lada wyzwaniem. Pomimo wzrostu pozycji liberałów, obrońcy tradycyjnych wartości mogą liczyć przynajmniej na zachowanie status quo – odległego od ideału, lecz lepszego niż w wielu krajach zachodnich.
Ciekawostką jest fakt, że słowaccy socjaldemokraci, podobnie jak w Polsce SLD, nigdy nie przejawiali aktywności w takich kwestiach jak związki partnerskie czy adopcja dzieci przez pary tej samej płci. Wręcz przeciwnie, SMER dotychczasowego premiera Fico w 2015 roku wpisał na stałe do konstytucji wspomnianą już ochronę tradycyjnego małżeństwa.
Chociaż nie znamy składu rządu, a nawet spekuluje się o rządzie technicznym, można przewidzieć, że w kwestiach polityki imigracyjnej Słowacja pozostanie na dotychczasowej pozycji, ściśle współpracując z krajami wyszehradzkimi.
VK