6 października 2023

Wybory 2023. Bez kultury, czyli bez rozumu

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Jeżeli Opatrzność pozwoli nam na długi życie, a jednocześnie nie pozbawi możliwości porównywania tego, co było z tym co jest, ale również z tym, co nam dzisiaj obiecują politycy, to wtedy mamy szanse na refleksje, które starałem się zawrzeć w niniejszym tekście. Dodam, że to już trzecie kolejne tak analizowane przeze mnie na łamach PCh24 wybory parlamentarne i jednocześnie  trzecia próba opisania miejsca kultury w programach ogólnopolskich komitetów wyborczych.

 

Jakość czy ilość?

Wesprzyj nas już teraz!

Jak już wiemy z oficjalnego komunikatu Państwowej Komisji Wyborczej, w tegorocznych wyborach parlamentarnych weźmie udział 40 partyjnych komitetów wyborczych, 2 koalicyjne i 43 komitety wyborców. Tych ogólnopolskich jest w tym gronie tylko siedem (sześć z nich zarejestrowało kandydatów we wszystkich kręgach) i im się właśnie przyjrzymy. W większości przypadków mamy tutaj do czynienia ze „starymi znajomymi”, choć niektórzy występują pod innymi szyldami, a czasami również w nieco innych politycznych maskach.

Dobrostan ludzki i zwierzęcy

Bezpartyjni Samorządowcy do wyborów idą pod hasłem „Chcemy Polski normalnej”. Kto by nie chciał. Problem polega na tym, że zrelatywizowany przez polityków świat wartości pozwala na więcej niż wiele możliwości bycia „normalnym”. Hasłowe przywoływanie w tym kontekście edukacji czy systemu opieki zdrowotnej po prostu nic nie znaczy. Tak jak i powoływanie się na sztandarowy polski plakat: „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Takimi „chwytami”, niestety, posługują się nie tylko reprezentanci komitetu „bezpartyjnych”. Tak robią wszyscy, bo wszyscy kalkulują, bo tak ich nauczono, że w polityce nie odwołuje się do rozumu ludzi, ale zarządza się ich emocjami. Nie do końca jednak odrobili tę lekcję. Zapomnieli doczytać, że to właśnie kultura jest najlepszym katalizatorem emocji. W scenariuszach ich politycznych show nie ma jednak miejsca dla metafory, refleksji, dla uczuć wyższych. Nie ma, bo dla nich kultura to tylko rozrywka. W efekcie zaakceptowania takich ofert, grozi nam, że w realu skończy się to tak, jak postulują w swoim programie Bezpartyjni Samorządowcy: „dostępny psycholog w każdej szkole”.

Pomysły z psychologiem, jako alter ego każdego obywatela, są na pewno bliskie Nowej Lewicy, która dodatkowo chce zapewnić uczniom „bezpłatne dojazdy do szkół” i serwowane tam takoż „bezpłatne obiady”, ale jednocześnie ze szkół chce „wyprowadzi religię”, bo „szkoła musi być wolna od indoktrynacji”. W zamian „nastolatki powinny mieć prawo do wizyty ginekologicznej bez asysty rodzica”, a w całym kraju ma być „łatwiejszy dostęp do leków antykoncepcyjnych”.

Oczywiście, nie jest to wizytówka kultury wyższej, a raczej tej, która zaczyna się poniżej pasa. To właśnie ta antykultura, która stała się w ostatniej dekadzie społecznie „obowiązująca”, jest od lat wedle marksistowskiego schematu realizowana publiczne przez instytucje z kulturą związane. W programie Nowej Lewicy o tym bardzo dobrze pamiętają. Być może dla ludzi wciąż normalnych wiele punktów tego politycznego „planu gry” jawi się niemal jak kabaretowe spicze (np. „ustawa antyodorowa”, „miłość dla wszystkich” czy „dobrostan zwierząt”), ale kiedy ci „kabareciarze” zdobędą choćby odrobinę władzy, to ich pomysły zostaną wsparte ustawami i zarządzeniami, a jeżeli będzie to konieczne również policyjna pałką. Z bolszewików też się kiedyś śmiano.

Ginekolog w każdym teatrze

Najlepszym sojusznikiem ideowym Nowej Lewicy jest Koalicja Obywatelska. Oni też chcą „odpolitycznić szkoły”, a zaczną „natychmiast” od „wycofania przedmiotu HiT”. Chcą również przejąć pełną władze nad historią likwidując Fundusz Patriotyczny. No bo po co przyszłemu wyborcy wiedza na temat historii własnego kraju, a tym bardziej jego teraźniejszości. Zamiast tego „każdy podręcznik będzie miał wersje elektroniczną”, a więc oparta na pożądanych logarytmach i możliwą do doraźnej modyfikacji. Oba komitety w zamian forsują „życie zastępcze” oparte na seksie, bo jak inaczej rozumieć takie tezy programowe KO jak: „wprowadzenie związków partnerskich”, „przywrócenie dostępu do antykoncepcji awaryjnej”, „sprawny dostęp do ginekologa” i finalnie „liberalizację prawa do aborcji”?  

To wszystko tylko pozornie jest odległe od kultury jako takiej, co do której politycy KO deklarują z emfazą, że „zniosą cenzurę w sferze kultury”. Ich narracja w tym przypadku jest więcej niż bezczelna. Tajemnicą poliszynela jest to, że większość krajowych publicznych instytucji kultury (a szczególnie w dużych miastach) jest w rękach co najmniej sympatyków światopoglądu prezentowanego przez aktywistów Platformy Obywatelskiej czy ich kolaborantów. I jeżeli w Polsce można definiować antykulturę, to właśnie poprzez wskazanie na ofertę ichnich galerii sztuki czy teatrów. Mówienie przy tym o „cenzurze personalnej, czyli obsadzaniu instytucji kultury osobami podległymi władzy”, jest po prostu hipokryzją. Biorąc to wszystko pod uwagę nie może dziwić, że KO pod hasłem „uwalniania kultury” chce „zabetonować” obecny system jej funkcjonowania (propozycja „wprowadzenia ustawy o statusie artysty”), przy jednoczesnym używaniu jej jako kija na inaczej myślących („zmiana Kodeksu karnego tak, żeby mowa nienawiści była karana”).  No i jeszcze mamy do tego zatruwanie polskiej tożsamości w interesie tzw. zagranicy poprzez forsowanie ustawy o „uznaniu języka śląskiego za język regionalny”.

Jedni i Trzeci

Prezydent Siemianowic Śląskich, Rafał Piech, swymi działaniami od dawna przyciąga uwagę. Wyjątkowymi – można by rzec, że antysystemowymi – były jego poczynania w czasie tzw. pandemii, będące w wyraźnej kontrze do oficjalnej narracji. To na pewno przyczyniło się do ogólnopolskiej rozpoznawalności tego lokalnego polityka, jak i utworzonej  przez niego „chwilę potem” formacji politycznej „Polska Jest Jedna”. Oczywiście, wcześniej było zawierzenie się Matce Bożej i liczne świadectwa wiary, co znalazło swój wyraz obecnie w programowym haśle komitetu wyborczego – „Bóg – Rodzina – Ojczyzna”, haśle, które jest trawestacją już przywoływanej tożsamościowej polskiej frazy. Wśród wielu propozycji nie ma jednak nic o kulturze, choć ludzie „Jednej Polski” twierdzą, że to oni są „prawdziwą prawicą”. Nie wyobrażam sobie prawicy bez kultury.

Koalicyjny komitet firmowany przez Polskie Stronnictwo Ludowe i partię, która odsyła Polskę do roku 2050, sugeruje, że mamy wybrać ich, czyli „Trzecią Drogę”, jak się nazwali. Dlaczego? Bo jest „to wybór większego dobra, a nie mniejszego zła”. Bo „to droga pod prąd, która prowadzi do źródła”. W kontekście kultury, którą „trzeciodrogowcy” łączą w jedno ze sportem, ich „źródło” i „dobro”, jak twierdzą, nie może się definiować żadnymi „barwami politycznymi”.

Jest to oczywisty absurd, bo najbardziej polityczną barwą dla takich ludzkich aktywności jest „Biało-Czerwona”. Państwo ma nie tyle misję, co polityczny obowiązek właśnie te barwy wspierać, promować  i bronić. W programie wyborczym „Trzeciej Drogi” jedynym „kulturalnym” konkretem jest nic nie znaczący komunał o „efektywnym finansowaniu kultury”. A przecież był kiedyś czas, kiedy ludowcy nie tylko „żywili i bronili”, ale byli najważniejszą ostoją kultury polskiej. Tyle, że to było za Witosa i jeszcze wcześniej. 

Bezpieczeństwo nie jest najważniejsze

Gdyby to było pierwszy raz, to byłbym pod wrażeniem. Wtedy ten ponad 300-stronicowy program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości mógłby stać się i moim programem. Niestety, grubość nie przekłada się na konkretność, a obietnice to nie rzeczywistość. I choć specjaliści od wizerunku partii rządzącej Polską od 8 lat wykonali kawał roboty, to jakoś nie czuję się „bezpiecznie” z tym programem, jak chciałoby hasło go otwierające.

Bo szkoła nie tyle ma być „bezpieczna”, co dobra i polska. Leki nie mają być „darmowe”, ale mają leczyć, a posiłek nie ma być „dobry”, ale taki jak nam smakuje, kiedy nas na niego stać. Ludzie nie chcą mieszkać na „przyjaznych osiedlach”, ale we własnym domu czy mieszkaniu, które się lubi, które jest rodzinnym gniazdem. I tak dalej, i tym podobnie. A tak w ogóle, to życie nie ma być „z plusem”, który podaruje nam jakakolwiek władza (skądinąd za nasze pieniądze) – życie ma być takie, na jakie człowiek sobie zasłuży zżyciem godziwym i na jakie zapracuje.

A kultura? Powtórzmy: gdyby to było pierwszy raz… Agencje, muzea, pomniki i okolicznościowe capstrzyki, to nie jest „repolonizacja Polski”, którą środowiska pisowskie kiedyś nam obiecywały. To co najwyżej multimedialny skansen, z każdym rokiem bliższy parkowi jurajskiemu, niż światu tych, którzy dziś mają 18 lat. Oni są formatowani przez galerie, teatry i festiwale, którym od dawna jest bliżej do „dzielnic czerwonych latarń” niż do Soplicowa. Ten światopoglądowy trend, dziwnie spójny z globalistyczną ONZ-etowską agendą zrównoważonego rozwoju 2030, wspierają centralne rządowe instytucje odpowiedzialne np. za produkcję filmową czy za promocję naszego kraju zagranicą. Finansowania antypolskości i niemoralności nie da się wytłumaczyć „urzędowym rozdzielnikiem” środków budżetowych czy decyzjami jakiś komisji konkursowych. Najbardziej to widać w środowiskach lokalnych, które tak naprawdę zostały wykluczone z kontaktu z kulturą wyższa, ale przede wszystkim zostały pozbawione argumentów dających szansę na edukowanie zgodne z narodowym kodem kulturowym.  Polska nie ma umierać w jakichś „matecznikach patriotyzmu”, ale ma być dumna i podziwiana za to jaką jest od dziesięciu wieków.

Bieżączka polityczna

To co najgorsze u naszych elit politycznych, to ich zarozumiała rezygnacja z kultury, a więc z duchowości będącej najważniejszą częścią człowieczeństwa. Bez niej edukacja staje się antyludzkim transhumanizmem, a gospodarka co najwyżej giełdą geszeftów. „Konstytucja Wolności”, którą jako swój program wyborczy proponuje Konfederacja Wolność i Niepodległość, jest tego modelowym przykładem. To tylko taki swoisty publicystyczny kredyt, za który Polacy mogą kupić sobie piękne ramy do obrazu pt. „Będzie dobrze, a nawet bardzo lepiej”.

Proste i niskie podatki” nie nauczą nas miłości Ojczyzny, a „Polska pełna energii” nie zagwarantuje etyki i moralności. Jeszcze cztery lata temu Konfederaci próbowali zrozumieć istotę kultury w tworzeniu państwa; dzisiaj zupełnie abdykowali z tych ambicji na rzecz tzw. pragmatyzmu. I chociaż ich konwencja wyborcza była jak najbardziej uteatralizowana hollywoodzko, to jednak dla kultury nie znalazło się miejsce w programowych projekcjach liderów. Wygląda na to, że ta – jak ich nazywano kiedyś – „ostatnia nadzieja białych”, nie „wszystko może” i – niestety – oferuje tylko owe puste liberalne ramy, które ludzie później i tak wypełnią mainstreamową suflowaną im od lat antykulturową treścią (bo inne nie znają) i to wedle modernistycznego paradygmatu – „każdy ma swojego boga”.

Czyli co?

W jednym ze swoich wykładów, ks. prof. Tadeusz Guz podjął temat wybierania kogoś, kto ma nas reprezentować  i stwierdził, że takowy wybór winien opierać się na dwóch kryteriach: Pierwsze kryterium, to kryterium natury, czyli stanowiące to wszystko, co dany kandydat na posła i senatora reprezentuje sobą, czyli czy jego umysł jest zobowiązany względem prawdy (…) Drugi wymiar rozumu, czyli życia naszego rozumowego w Polsce, obejmuje wymiar prawno-moralny, czyli prawość rozumu polityka polega na tym, że każdy polityk, jako polityk wybiera dobro, czyli wybiera dobro państwowe, wybiera dobro obywateli, dobro każdego człowieka.

Politycy wybierając „bezrozumność” nie znajdą w swoich programach miejsca na kulturę traktowaną jako kreacja człowieczeństwa w jego wymiarze duchowym oraz intelektualnym. Kampania wyborcza pokazuje, że funkcjonowanie w anglosaskim demokratycznym paradygmacie już przekroczyło granicę możliwej pauperyzacji kulturowej społeczeństwa. I tak jak w amerykańskim wzorcu, skądinąd naśladowanym bezrefleksyjnie nad Wisłą, przedwyborcze podlizywanie się elektoratowi (czyli kłamanie) przeszło w fazę ogłupiania (czyli kłamania zaplanowanego).    

Tomasz A. Żak

W tych sprawach nie ma miejsca na kompromis! Zobacz „Vademecum wyborcze katolika” wydane przez KEP

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij