Zdaniem wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viery Jourovej, zbliżające się wybory europejskie będą „testem odporności UE na dezinformację”. Jak dodała, dopiero po nich Bruskela oceni, czy wprowadzone „środki do walki dezinformacją”; m.in. powołanie Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych, będą skuteczne.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 6-9 czerwca. Już jakiś czas temu Bruksela planowała wprowadzenie w tym czasie zintensyfikowanego monitoringu przestrzeni cyfrowej, służącego do „walki z dezinformacją”, jak często określa się treści niezgodne z unijną narracją.
W ocenie Jurovej, momentem przełomowym dla zintensyfikowania działań cenzorskich była pandemia Covid-19, kiedy UE „zalała fala dezinformacji głównie ze strony Rosji i Chin, której celem było podkopanie zaufania Europejczyków do UE i unijnej solidarności”.
Wesprzyj nas już teraz!
Nic więc dziwnego, że dzisiaj UE uważa „dezinformację”, czytaj – treści podkupujące euroentuzjastyczną opowieść – za jedno z największych zagrożeń przez zbliżającymi się wyborami do europarlamentu. Żeby skuteczniej walczyć z eurosceptycznymi treściami, Unia powołała do życia m.in. Europejskie Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO), zajmujące się zwalczaniem dezinformacji, wprowadziła też nowe przepisy cyfrowe, systemy fact checkingu oraz przepisy dotyczące sztucznej inteligencji (AI).
„Wybory europejskie będą testem naszej odporności na dezinformację. Dopiero po nich ocenimy, czy nasze środki do walki dezinformacją się sprawdziły” – powiedziała wiceszefowa KE i jak dodała, wierzy, że fact checking (autoryzowani przez UE i rządy państw członkowskich „weryfikatorzy”) już wpływa na zachowania użytkowników.
PAP / oprac. PR
Armia lewicowych cenzorów będzie przeczesywać Facebooka i Instagram przed wyborami do europarlamentu