Po raz pierwszy w Turcji przeprowadzone zostaną powszechne wybory prezydenckie. 10 sierpnia Turcy będą wybierać między rządzącym krajem premierem Recepem Erdoğanem, opozycjonistą Ekmeleddinem İhsanoğlu oraz kandydatem lewicy Selahattinem Demirtaşem. Partia Sprawiedliwości i Rozwoju ma nadzieję na przejęcie całej władzy w państwie.
W ciągu ostatniego roku partia premiera Recepa Erdoğana borykała się z rosnącą krytyką ze strony obywateli. Najważniejszymi katalizatorami sprzeciwu były plany zabudowy parku Gezi w Istambule, afera korupcyjna dotycząca wysoko postawionych członków Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), jak i krytyka ze strony jednego z liderów politycznego islamu w tym kraju Fethullaha Gulena. Na postrzeganie AKP wpłynęła także górnicza tragedia w Somie, w której zginęło od 301 do 340 osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Erdoğan jest także oskarżany o islamizację kraju i prowadzenie polityki ignorującej społeczne nastroje. Wielu zarzuca tureckiemu prezydentowi chęć autorytarnego sprawowania władzy – obawy te są szczególnie silne w trakcie trwającej kampanii wyborczej. Polityk odpowiada na te oskarżenia twierdząc, że stoją za nimi „mroczne siły”, „konspiratorzy” i „lobby”. Chcąc zmniejszyć skalę problemu jego obóz próbował ograniczyć rolę mediów społecznościowych w kształtowaniu opinii.
Przed zbliżającymi się wyborami sondaże wskazują na wysokie poparcie dla Erdoğana. Lider AKP może zdobyć fotel prezydencki już w pierwszej turze. To dla niego szansa na zdobycie stanowiska zapewniającego mu władzę. Zgodnie z wewnętrznymi regułami przyjętymi przez Partie Sprawiedliwości i Rozwoju, jej politycy nie mogą sprawować urzędu przez więcej, niż trzy kadencje. Nikt jednak nie przewiduje, by obecny premier zamierzał zrezygnować z politycznych wpływów. Silne obawy przed prezydenturą Erdoğana prezentują zwolennicy świeckiej, zachodniej Turcji a także przedstawiciele mniejszości etnicznych i religijnych.
W trakcie kampanii rządzące ugrupowanie podkreślało znaczenie prowadzonej polityki gospodarczej. „To oczywiście gospodarka utrzymuje wyborców po stronie AKP, mimo protestów, skandali i czystek” – podkreśla Tony Cross. „Turcja w latach 2002-2011 zanotowała rocznie średnio 5,2 proc. wzrost gospodarczy. Wskaźnik ten spadł do 4 proc. w 2012 roku, ale rząd postanowił napompować gospodarkę dziesiątkami projektów infrastrukturalnych” – dodaje. Ugrupowanie Erdoğana skupia tak islamistów, przedstawicieli tureckiej prawicy, jak i przedsiębiorców. Jej elektorat ma powody do zadowolenia. Znaczne ożywienie gospodarcze zanotowały miasta prowincjonalne, np. Kayseri (w przeszłości Cezarea Kapadocka, chrześcijańska metropolia) i Konya.
Źródło: rfi.fr
mat