Wybory parlamentarne w Szwajcarii wygrała partia SVP, przez liberalne media określana jako „prawicowo-populistyczna”. Ugrupowanie uzyskało 29 proc. głosów, notując wzrost o 3,4 pkt. procentowe względem poprzednich wyborów.
Partia pozostaje tym samym najsilniejszym ugrupowaniem w Szwajcarii. Bardzo źle wypadli Zieloni, otrzymując jedynie 9,1 proc. głosów, mniej o ponad 4 pkt. proc. niż w roku 2019. 14,4 proc. głosów otrzymała prawicowo-liberalna FDP, a liberalno-chadecka Mitte – 14,6 procent.
Socjaldemokraci otrzymali ok. 17 proc. głosów. Według obserwatorów o wyniku wyborów zadecydowała przede wszystkim kwestia migracji. SVP szczególnie duże poparcie odnotowała w kantonach granicznych z Niemcami, gdzie problem jest największy.
Wesprzyj nas już teraz!
Ugrupowanie protestowało między innymi przeciwko wpuszczaniu do Szwajcarii azylantów gotowych do przemocy.
Wynik wyborów najprawdopodobniej nie zmieni nic w układzie rządowym, który od lat wygląda bardzo podobnie, składając się z członków największych partii. SVP ma w rządzie dwóch spośród siedmiu członków. Do rządu wchodzą również socjaldemokraci, liberałowie z FDP oraz przedstawiciel partii Mitte.
Szwajcaria, która liczy 8,8 miliona mieszkańców, wybierała 200 posłów i 46 przedstawicieli wyższej Izby Parlamentu – Rady Stanów.
Podczas kampanii wyborczej poruszano szereg trudnych kwestii, w tym problem masowego napływu imigrantów, kwestie ochrony życia, równości, polityki klimatycznej czy wokeizmu.
Partia SVP w ramach prowadzonej kampanii eksponowała w mediach społecznościowych przestępstwa popełniane przez cudzoziemców. Kampania bynajmniej nie miała łagodnego charakteru. Plakaty obfitowały w zakrwawione noże, przerażone kobiety, zakapturzonych przestępców, posiniaczone twarze itp.
Sprzeciwiano się masowej imigracji, „nowej normalności”, cenzurze, ideologii gender, tak zwanej kulturze przebudzenia. Szwajcarzy uważają, że mają poważny problem z migrantami i azylantami, co wpływa na obniżenie poziomu bezpieczeństwa. Szef Liberałów Thierry Burkart uważa, że to dzięki walce z masową imigracją partia SVP wygrała i najprawdopodobniej zwycięży także w 2027 r., o ile nie uda się wcześniej znaleźć rozwiązania dla problemu migracyjnego.
Co istotne, Szwajcarzy nie przestraszyli się „zmian klimatycznych” i propagandy Zielonych o szybko cofających się lodowcach alpejskich. Partie proekologiczne wyraźnie straciły poparcie w porównaniu z niezwykle udanym rokiem 2019.
Warto odnotować, że partia SVP, która uchodzi za konserwatywną, jest od 1995 r. ugrupowaniem cieszącym się największą liczbą głosów w Szwajcarii i jedyną, która zdobyła blisko 30% ogólnej liczby głosów.
W listopadzie w niektórych kantonach odbędzie się II tura głosowania do wyższej Izby. A następnie, po ustaleniu składu Izby niższej i wyższej, szwajcarska legislatura zorganizuje 13 grudnia w Zgromadzeniu Federalnym posiedzenie obu izb w celu wyboru siedmiu członków Rady Federalnej (rządu).
Cztery partie z największą liczbą głosów (konserwatyści, socjaliści, chrześcijańscy demokraci i liberałowie) ponownie podzielą siedem mandatów między siebie.
Wiceszefowa SVP jeszcze w kampanii mówiła, że nie chce, aby kraj liczył 10 milionów mieszkańców. Inną istotną kwestią poruszaną przed wyborami była stale rosnące koszty systemu ubezpieczeń zdrowotnych, kosztowna eko-transformacja czy problem utrzymania neutralności kraju w obliczu zewnętrznego nacisku na bardziej zdecydowaną reakcję wobec Rosji po agresji na Ukrainę.
W marcu br. upadł Credit Suisse, który ostatecznie został przejęty przez UBS Group AG, rzucając cień na solidność szwajcarskiego systemu bankowego. Miało to wpływ na lepsze notowania ugrupowań probiznesowych.
Komentując wyniki wyborów w Szwajcarii ankieter Cloe Jans z GFS Bern zaznaczyła, że „wynik oznacza, iż trudniej będzie forsować rozwiązania w przypadku kwestii postępowych lub takich jak środowisko i zrównoważony rozwój”. Politycy „będą odczuwać mniejszą presję z zewnątrz, aby forsować ten program w ciągu najbliższych czterech lat” – dodała.
– Postępowy duch czasu sprzed czterech lat zniknął. Po czterech latach kryzysów, z powodu koronaawirusa i Ukrainy, ludzie są bardziej konserwatywni niż w 2019 r. – ocenił z kolei Michael Hermann, analityk polityczny w agencji sondażowej Sotomo.
Źródło: laprensalatina.com, miamiherald.com, news.am, lemonde.fr, brusselsignal.eu, jungefreiheit.de
AS, Pach