Działania białoruskiego reżimu skierowane przeciw Kościołowi katolickiemu są coraz bardziej agresywne. Ich początkiem było zmuszanie księży, których reżim uznał za wrogich, do opuszczenia swoich parafian i Białorusi. Jest to proceder trwający już wiele lat.
Jeszcze w roku 2018 abp Tadeusz Kondrusiewicz, jako zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi, skierował w tej sprawie list do prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Zwrócił w nim uwagę na obowiązujące na Białorusi prawo, które pozwala, właściwie w każdym momencie, anulować państwowe pozwolenie na odprawianie Mszy św. na terenie Białorusi, co zmusza kapłana do opuszczenia kraju. „Nie znam kraju, gdzie tak jest. Prawo to nie odpowiada duchowi czasów i powinno być zmienione” – pisał w swoim liście do Łukaszenki.
Oto jak sytuację, wygnania z Białorusi, opisuje jeden z polskich kapłanów: – Najpierw przedłużano mi zgodę na pobyt na rok, później na pół roku, a na koniec mojego nazwiska nie było na liście kapłanów, którym przedłużono pozwolenie na pobyt. Ksiądz arcybiskup interweniował w mojej sprawie, ale bez skutku. Nie podano przy tym żadnego powodu dlaczego nie mogę dłużej pełnić posługi kapłańskiej na Białorusi – powiedział PCh24 ks. Grzegorz Bolesta, który posługiwał w parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lebiedziewie, w diecezji mińsko – mohylewskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Niestety w następnych latach wrogi kurs wobec Kościoła i księży, szczególnie tych z Polski, nie został zmieniony. Kościół na Białorusi jest postrzegany przez władze tego kraju jako „czynnik polski”, więc podchodzi się do jego spraw, jak do spraw Polaków na Białorusi, tj. delikatnie mówiąc – z dużą nieufnością.
Jeszcze kilka lat temu na Białorusi posługiwało około 200 polskich kapłanów, obecnie jest ich tam niespełna stu. Natomiast liczba wszystkich księży pracujących na Białorusi wynosi jedynie 400. Prześladowania Kościoła zaostrzyły się szczególnie podczas społecznych poruszeń w roku 2020, kiedy to Białorusini wyszli na ulice w proteście przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim. Wówczas kilku księży aresztowano, oskarżono o udział w protestach i skazano na kary więzienia. Takie wyroki zapadły m.in. w sierpniu 2020 roku. Usłyszeli je ksiądz Eduard Sienkiewicz, skazany na 10 dni aresztu, oraz ksiądz Aleksandr Fiadotau – w areszcie spędził 8 dni. Księży podczas przesłuchań dręczono psychicznie i poniżano.
Walka z Krzyżem
Wrogi stosunek reżimu Łukaszenki do Kościoła przejawia się również w niszczeniu katolickich krzyży i cmentarzy. To barbarzyństwo, nie zaczęło się, jak niektórzy sądzą, wraz z agresją Rosji na Ukrainę. Już w roku 2017 doszło do okropnej dewastacji i profanacji polskiego cmentarza w pobliżu wsi Gruzdowo (parafia pw. Krzyża Świętego) w obwodzie witebskim. Wandale zniszczyli aż 30 nagrobków. Poprzewracano i połamano krzyże oraz pamiątkowe tablice. Dokonano zniszczeń na dużą skalę. Do profanacji, dokładnie w tym samym czasie, doszło również w Janowie Poleskim (obecnie Iwanawa) w obwodzie pińskim na Białorusi. Nieznani sprawcy zniszczyli tablicę upamiętniającą św. Andrzeja Bobolę i jego męczeńską śmierć, do której doszło w tej miejscowości.
Na krzyże władze Białorusi podniosły rękę również w roku 2018. Wówczas to przeprowadzono plan „oczyszczenia Kuropat z krzyży”. Zniszczono w ten sposób ponad 100 drewnianych krzyży, które ludzie postawili na bezimiennych grobach. Profanacja, którą jest wyrywanie krzyży z poświęconej ziemi, prowadzona była, w stylu komunistycznym, w przeddzień największych chrześcijańskich świąt Zmartwychwstania Pańskiego. „Z krzyżem walczyli ateiści, niszczyli go. Niestety, dzisiaj, kiedy państwowa ideologia ateizmu oficjalnie nie obowiązuje, znowu mamy do czynienia z jej przejawem… Zaprzestańcie usuwania krzyży” – apelował wówczas do białoruskiego reżimu ksiądz abp Kondrusiewicz.
Odbieranie świątyń
W ostatnim czasie represje reżimu białoruskiego wobec Kościoła, przejawiają się w odbieraniu wiernym świątyń. Pierwszy taki przypadek dotyczy kościoła pw. Św. Szymona i Heleny w Mińsku. Kościół ten jest jedną z najbardziej znanych świątyń katolickich w stolicy Białorusi. Jest też największą parafią katolicką w Mińsku. Obecnie świątynia, oprócz podstawowej funkcji sakralnej, stanowi centrum życia kulturalnego i społecznego mińskich katolików. W większości są nimi Polacy żyjący na Białorusi. Przy kościele działają – biblioteka polska, chór i teatr młodzieżowy.
Pod koniec września tzw. nieznani sprawcy, wrzucili do kościoła butelkę z substancja łatwopalną. Do pożaru na szczęście nie doszło, ale to zajście stało się pretekstem dla białoruskiego reżimu do zamknięcia świątyni, niby to z powodów bezpieczeństwa. Wkrótce okazało się, że nie chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa wiernym, ale o odebranie im kościoła. Jest to możliwe, gdyż choć w roku 1990 pozwolono Kościołowi wrócić do swojego kościoła, to mu go prawnie nie zwrócono. Sakralny budynek należy do władz samorządowych Mińska.
W roku 2020 kilka tysięcy osób podpisało się pod petycją skierowaną do prezydenta Łukaszenki, w której proszono o przekazanie neoromańskiego kościoła pw. świętych Szymona i Heleny na własność parafii katolickiej. Tego samego w specjalnym oświadczeniu domagała się Kuria Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej. Odpowiedź na te prośby była w stylu typowo reżimowym – świątynię odebrano parafianom.
Tymczasem w ostatnią niedzielę, ksiądz Andrzej Jarkowiec, proboszcz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Bobrujsku, ogłosił po Mszy świętej, że parafia jest zmuszona opuścić swoją świątynię i wynająć jakieś pomieszczenie, na okres co najmniej 6 miesięcy, aby móc dalej odprawiać nabożeństwa. Proboszcz poinformował również, że obecnie parafia jest zobowiązana do opróżnienia wszystkich pomieszczeń, które nie są wykorzystywane do sprawowania kultu. W piśmie od władz Bobrujska była mowa nawet o demontażu organów. Miasto Bobrujsk, które od czasów komuny, jest właścicielem kościoła przekazały proboszczowi, że rajcy będą się pół roku zastanawiali, czy parafii przedłużyć umowę najmu. Taka informacja, nie zapowiada niczego dobrego.
Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Bobrujsku został zbudowany w stylu neogotyckim w latach 1901-1903. W czasach komunizmu został on przez władze radzieckie zagrabiony. Był tam m.in. klub pracowniczy i kawiarnia. W latach 60-tych kościół stał się siedzibą państwowej firmy. Decyzją władz sowieckich zburzono wówczas przepiękną fasadę świątyni wraz z wieżą, stawiając w tym miejscu, przyklejony do kościoła, brzydki, kwadratowy, czteropiętrowy biurowiec.
Po roku 1991 katolikom wydzierżawiono kościół, ale dobudowany do niego biurowiec pozostał własnością państwowej firmy budowlanej – Bobrujskbudkompleks. Parafianie wielokrotnie zwracali się z prośbą do miejskiego komitetu wykonawczego, z prośbą o wyburzenie, obecnie już pustego, okropnego czteropiętrowca. Planowali przywrócić kościołowi historyczny wygląd. Niestety reakcja władz Bobrujska, była taka sama jak władz Mińska, czyli – wygonić katolików z ich kościoła.
Adam Białous
Zrobił na Polsce znak Krzyża. Świadectwo niezwykłego pielgrzyma z Krzyżem [VIDEO]