„Fotowoltaika miała być nie tylko ekologicznym źródłem prądu, ale obniżać rachunki. Tymczasem wiele osób, które ją zainstalowało, wcale nie odczuwa, by inwestycja się im zwróciła” – informuje dzisiejsza Interia.pl.
Właściciele paneli fotowoltaicznych coraz częściej czują się oszukani. Inwestycja wcale nie obniża rauchnków za prąd tak, jak zapowiadano. Co bardziej rozczarowani zapowiadają ogólnopolskie protesty; w grę wchodzi nawet masowe wyłączanie paneli.
Powodem rozczarowania jest nowy sposób rozliczania energii. Zamiast oddawania do sieci całej produkowanej energii i rozliczania w trybie rocznym (net-meeting), prosumentom, którzy zainstalowali fotowoltaikę po 1 kwietnia 2022 r. najbardziej opłaca się zużywać produkowaną energię na bieżąco (net-billing).
Wesprzyj nas już teraz!
Nadwyżkę trzeba sprzedać do sieci, a w momencie, gdy produkcja jest niska, energię z sieci trzeba kupić. Niestety, w miesiącach gdy produkcja energii jest intensywna, oferowane ceny są bardzo niskie. Jeśli gospodarstwo domowe nie jest w stanie zużyć na bieżąco energii z paneli (większość produkcji powstaje za dnia, kiedy większość domowników jest w pracy lub szkole), fotowoltaika staje się mało opłacalna.
Postulat zmiany rozliczeń fotowoltaiki był jednym ze 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej przed wyborami. Jak się jednak okazuje, proponowane zmiany pozostają na dużym poziomie ogólności, a przedstawiciele Ministerstwa Klimatu zapowiadają, że nie będzie już powrotu do systemu net-meeting.
Propozycja zawiera wprowadzenie ceny minimalnej, która w układzie miesięcznym „chroni istniejących prosumentów przed niskimi cenami za energię”. Dodatkowo, rząd zachęcać będzie do inwestycji w magazyny energii, dofinansowane z programu „Mój prąd”. Jedną z ostatnich propozycji jest wprowadzenie tzw. ulgi termomodernizacyjnej, dla właścicieli przeprowadzających gruntowny remont domu pod kątem zużycia energii.
Źródło: interia.pl
PR