Jak pisze New York Times, Grecja już opuściła jedną unię walutową. Sto lat temu, dokładnie w 1908 r., gdy przez spadek wiarygodności, oszustwa finansowe i słabą kondycję gospodarki Grecy wyszli z Łacińskiej Unii Monetarnej, której członkami były również Francja, Belgia, Włochy i Szwajcaria.
Borykająca się ze wspomnianymi problemami Grecja stulecie później, AD 2012, powinna być świadoma, że polityka zastrzyków finansowych może ją doprowadzić do podobnej sytuacji, w jakiej znalazły się Niemcy Wschodnie, dofinansowywane przez Zachodnie bilionami marek w ramach tzw. podatku solidarnościowego. Po zjednoczeniu Niemiec, na ich wschodnim obszarze panowało rekordowe bezrobocie, tysiące firm upadło. Według sondaży, nie tak dawno przeprowadzonych, tylko około połowa Niemców jest zadowolona ze zjednoczenia swojego kraju. Lekcja, której udzieliła historia, jeśli chodzi o Niemcy, powinna być również ostrzeżeniem dla „frontu drukarzy”, który uformował się w Europie w osobach francuskiego prezydenta oraz premierów Włoch i Hiszpanii, zwolenników zwiększania deficytu i dodruku pieniądza.
Wesprzyj nas już teraz!
Wyjście Grecji z eurostrefy może przypominać, zdaniem New York Timesa, rozpad Austro-Węgier. Po rozwiązaniu unii walutowej, rządy nowopowstałych państw emitowały własny pieniądz, to znaczy stare, austro-węgierskie korony ze swoimi stemplami. Granice państwowe były zaś strzeżone przed tymi, którzy chcieli uzyskać na posiadanych koronach stempel tego państwa, gdzie, według nich, waluta była najsilniejsza.
Rzecz jasna, w dzisiejszych czasach elektronicznego pieniądza, w obieg nie zostaną puszczone banknoty euro z pieczęcią Banku Grecji, ani nie zostanie dodana litera „g” jako prefiks do nazwy europejskiej waluty. Grecki scenariusz może być podobny do argentyńskiego: systemy bankowe zostałyby zamrożone na krótki czas, wprowadzono by walutę narodową oraz ogłoszono całkowitą lub częściową niewypłacalność, z zamianą zobowiązań w euro na drachmy, tak, jak stało się w Argentynie.
Casus Grecji może być jednak o tyle bardziej niebezpieczny, że jej system finansowy jest w znacznej mierze powiązany z całą Europą. Nie ma jednak co zwlekać, bo, zdaniem Simona Johnsona, profesora ekonomii z USA, z czasem koszty oszczędności rosną, niszcząc przedsiębiorstwa i powodując negatywne skutki polityczne.
Tomasz Tokarski