Mireille Miller-Young z Uniwersytetu Santa Barbara w Kalifornii została skazana przez na trzy lata nadzoru kuratoraskiego, a także 108 godzin prac społecznych i 10 godzinne szkolenie z radzenia sobie z emocjami za użycie przemocy wobec studentki. Ponadto nakazano jej zapłacić odszkodowanie dla studentki-obrończyni życia, której nietykalność cielesna została naruszona. Wykładowca usprawiedliwiała się własną ciążą i obawą przed…byciem zmuszoną do narodzenia potencjalnie chorego dziecka.
Jak przypomina Steven Ertelt na lifenews.com, do incydentu doszło 4 marca br. na kampusie uniwersyteckim. Czarnoskóra pracownica uniwersytetu ukradła wówczas baner należący do obrońców życia, którzy urządzili demonstrację przeciwko aborcji na kampusie.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas gdy obrońcy życia rozmawiali z innymi studentami, wykładowczyni wraz z popierającymi ją dziewczętami weszły na teren, gdzie odbywała się demonstracja i zabrała baner pro-liferów przedstawiający dziecko z zespołem Downa. Z ukradzionym transparentem zaczęła uciekać do windy, goniona przez dwie obrończynie życia. Gdy zagrodzono jej dostęp do windy, wykładowca „Pornografii i studiów nad czarnymi” kopnęła jedną z nastolatek i w brutalny sposób wyrzuciła ją z windy. Dzięki temu mogła już spokojnie udać się do swojego pokoju na wydziale feministycznym i dokonać zniszczenia cudzej własności za pomocą nożyczek.
Wykładowca usprawiedliwiała się wówczas, że drażniło ją przedstawienie na banerze dziecka z zespołem Downa. Stwierdziła, że jako kobieta ciężarna obawiała się, że gdy jej dziecko także będzie cierpiało na tę chorobę, zostanie zmuszona do jego urodzenia przez obrońców życia. Tym argumentem starała się także usprawiedliwić swój postępek w oficjalnych przeprosinach.
Źródło: lifenews.com
Mjend