2 maja 2022

Wyrachowana pomoc Brukseli. Co już UE ugrała na wojnie na Ukrainie? [OPINIA]

(Fot. UKRAINIAN PRESIDENTIAL PRESS SER / Reuters / Forum)

Mimo iż przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapewniła Ukraińców w czasie wizyty w Kijowie, że „wasza wojna jest naszą wojną” działania Brukseli wobec tak wzniosłych deklaracji trudno nazwać adekwatnymi.

Wielkie ambicje eurokratów znane są nie od dziś. Wyrażona w niemieckiej umowie koalicyjnej wprost chęć budowy europejskiego państwa federalnego rozwiewa wszelkie wątpliwości co do tego, w którym kierunku zmierza europejska wspólnota. Jak jednak pokazują kolejne porządki obrad Parlamentu Europejskiego największym przedmiotem trosk unijnych elit pozostaje m.in. rzekome naruszanie zasad praworządności w Polsce, zrównoważone rybołówstwo, rola sportu w walce z rasizmem czy też nielegalne pozyskiwanie narządów w Chinach. Gdy natomiast na horyzoncie pojawia się realne niebezpieczeństwo i potrzeba pilnego działania, unijne instytucje wykazują się zadziwiającą opieszałością. Mimo iż w Strasburgu regularnie wydawane są rozliczne rezolucje ukazujące szczególne zatroskanie łamaniem praw człowieka nawet w tak egzotycznych lokalizacjach jak Boliwia czy Afryka Centralna, nie przekłada się to w żaden sposób na realną chęć niesienia pomocy potrzebnej w samym środku Europy. Unia Europejska i jej instytucje bardzo chciałyby być liderem całego kontynentu, ale obecna wojna pokazuje, jak bardzo nie potrafi udźwignąć ciężaru odpowiedzialności, jaki się z tym wiąże.

Sankcje i deklaracje

Wesprzyj nas już teraz!

Po upływie już ponad dwóch miesięcy od wybuchu wojny działania Unii Europejskiej zaznaczyły się najbardziej w obszarze sankcji nałożonych przeciwko Rosji i Białorusi. Pierwsze z nich nałożono już 27 kwietnia, a od niedawna trwają prace już nad szóstą transzą. Udało się w ten sposób m.in. wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi odłączyć Rosję z systemu SWIFT, zamrozić aktywa Banku Rosji i uniemożliwić mu przeprowadzanie transakcji oraz przejąć kontrolę nad aktywami rosyjskich oligarchów. Jak do tej pory są to najbardziej dotkliwe środki po jakie sięgnęła Komisja Europejska.

Unia nadal nie może się natomiast zdecydować na nałożenie sankcji na unijne surowce, które mogłyby okazać się dla Rosji najbardziej bolesne. Według wstępnych deklaracji cała wspólnota miałaby odejść od dostaw rosyjskiej ropy i gazu w ciągu pięciu najbliższych lat, osiągając ten cel poprzez znaczące przyspieszenie zielonej transformacji. Obecnie mówi się także, że embargo na rosyjskie dostawy mogłoby zostać rozłożone w czasie. Niezdolność Unii do szybkiej i zdecydowanej reakcji w tym zakresie stanowi jej wielką kompromitację, gdyż ostrzegana przez wiele lat przed wielkim niebezpieczeństwem wiążącym się z rozszerzaniem wpływów Rosji ustami swoich najważniejszych przedstawicieli nieustannie bagatelizowała zagrożenie.

Teoretycznie mogłoby się wydawać, że mając związane w wyniku popełnionych w przeszłości błędów ręce w zakresie sankcji Unia będzie się przynajmniej starała uratować swój wizerunek poprzez pomoc niesioną uchodźcom. Stało się wręcz przeciwnie: główny ciężar kosztów związanych z zapewnieniem uciekającym przed rosyjską agresją Ukraińcom pomocy w postaci świadczeń finansowych, bezpłatnego transportu, noclegu, dostępu do służby zdrowia czy też edukacji wzięły na siebie państwa członkowskie. Spośród 5,2 mln osób, które po 24 lutym opuściły Ukrainę aż 3 mln trafiło do Polski, ok. 800 tys. do Rumunii, 500 tys. do Węgier a 350 tys. do Słowacji. Według unijnych szacunków roczny koszt ich utrzymania to nawet 40 mld euro. Jaką kwotę przeznaczyła na ten cel do tej pory Unia Europejska? 8 marca Komisja Europejska przedstawiła plan Spójnej Akcji na rzecz Uchodźców w Europie (CARE), w ramach którego uruchomiła niewydane dotąd 10 mld euro z funduszu React-EU (stanowiącego odpowiedź na tzw. kryzys pandemiczny) oraz 420 mln euro z funduszu migracji i bezpieczeństwa wewnętrznego. Z wspomnianych 10 mld euro do natychmiastowej dyspozycji dla państw członkowskich przeznaczono 3,5 mld euro, z czego dla Polski ok. 1,5 mld euro.

Sabotaż polskiego wysiłku

Jak łatwo policzyć, przyznane nam środki stanowią zaledwie niewielką część tego, ile potrzebuje polskie państwo na utrzymanie tak dużej liczby osób. Przy okazji poprzedniego kryzysu migracyjnego w 2015 roku Turcji wypłacono bez większego wahania aż 6 mld euro, choć nie była nawet krajem członkowskim. Mało tego, Unia Europejska wręcz sabotuje ogromny wysiłek finansowy, który wzięła na siebie Polska, poprzez blokowanie należnych nam pieniędzy z tytułu Krajowego Planu Odbudowy. Według rządowych szacunków na utrzymanie uchodźców potrzeba 11 mld euro, choć biorąc pod uwagę fakt, że przebywa ich u nas aż 3,2 mln realnie potrzebujemy co najmniej dwukrotność tej sumy. Bruksela nie kwapi się jednak do uruchamiania kolejnych środków, zwodząc perspektywą modyfikacji zatwierdzonego już budżetu na obecny rok lub koniecznością uruchomienia zupełnie nowego funduszu celowego.

Oprócz wspomnianych już programów, Komisja Europejska była jednym z pomysłodawców inicjatywy „Stand Up For Ukraine”, w ramach której na całym świecie udało się zebrać od różnego rodzaju darczyńców instytucjonalnych i prywatnych ponad 9 mld euro. Wkład Komisji oraz Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju wynosił 1 mld euro, a zebrane środki mają być przeznaczone zarówno dla osób, które pozostały na Ukrainie, jak i ją opuściły. Pomoc dla ogarniętego wojną kraju Bruksela udzieliła także m.in. poprzez aktywację dyrektywy umożliwiającej uchodźcom przez rok swobodne przemieszczanie i korzystanie z usług publicznych, a także zniesienie ceł importowych na towary z Ukrainy.

Ukraiński precedens

Swoim zachowaniem w ciągu dwóch pierwszych miesięcy od wybuchu wojny Unia Europejska pokazała jak dotąd, że zwyczajnie nie potrafi stanąć na wysokości zadania i wziąć odpowiedzialności za kryzys uchodźczy. Nie będzie nawet przesadą stwierdzenie, że bardziej niż zmagającej się z największymi spośród krajów członkowskich wyzwaniami Polsce Unia chce tak naprawdę pomóc samej sobie i wykorzystać obecny kryzys do stworzenia wspólnej, europejskiej armii. Tego rodzaju życzenie wyraził w pierwszych dniach wojny nie tylko Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, ale także sam premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla „Berliner Morgenpost”. Słowa te dość szybko znalazły przełożenie na konkretne działania i w ten sposób 21 marca ministrowie spraw zagranicznych i obrony krajów unijnych zatwierdzili tzw. Strategiczny Kompas, w ramach którego do 2025 roku zostaną utworzone liczące 5 tys. żołnierzy siły szybkiego reagowania.

Polski rząd zabiegał wprawdzie o to, aby nowe oddziały nie były tworzone w konkurencji do NATO, lecz Unia Europejska znana jest z tego, że lubi wykorzystywać precedensy oraz drobne ustępstwa do stopniowego zwiększania swoich kompetencji.

Kto jak to, ale Polska powinna wiedzieć najlepiej, że ustne deklaracje eurokratów są niestety niewiele warte. Nie będzie tym samym zbyt wielkiej przesady w stwierdzeniu, że Ukraina udzieliła jak dotąd Unii Europejskiej większej pomocy niż Unia Ukrainie, gdyż dała idealny pretekst do położenia kolejnego fundamentu pod budowę europejskiego superpaństwa – przy znacznym udziale rządu Zjednoczonej Prawicy.

Jakub Wozinski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij