Popularny serwis YouTube zamierza „schować” filmy, które co prawda nie łamią regulaminu serwisu, ale „promują teorie spiskowe”. Materiały te mają bowiem niekorzystnie wpływać na debatę publiczną. Kto będzie decydował co możemy oglądać?
Odpowiedź jest dość prosta i bardzo wygodna dla pomysłodawców, bo za filtrowanie filmów odpowiadać ma „algorytm”. A ten nie będzie promował materiałów uznanych za fake news czy teorie spiskowe. Pozostaje pytanie, kto i wedle jakich reguł dostarczy owemu algorytmowi niezbędnych do filtrowania danych?
Wesprzyj nas już teraz!
Rozwiązanie niesie za sobą duże niebezpieczeństwo wykorzystywanie serwisu do podsuwania użytkownikom „słusznych tez”. Można sobie łatwo wyobrazić jak potężne może być to narzędzie np. w walce poltitycznej.
Oczywiście serwis nie może kasować filmów, które nie łamią regulaminu. Za to ukryje je przed użytkownikami, nie wyświetlając ich np. w materiałach proponowanych, czy umieszczając je na końcu wyników wyszukiwania.
Zwolennicy rozwiązania tłumaczą, że promowanie filmów zawierających „wątpliwe” treści prowadzi widza do radykalizacji poglądów. „Wideo o wegetarianizmie prowadziło do wideo o weganizmie. Te o uprawianiu joggingu – do tego, jak przebiec ultramaraton. Wychodzi na to, że nigdy nie jesteś dostatecznie hardkorowy dla YouTube’a i jego algorytmów. Dlatego ciągle promowane są treści, które podbijają stawki. Dodaj do tego miliardy użytkowników, a YouTube może być jednym z najpotężniejszych narzędzi do radykalizacji mas w XXI wieku” – pisał „New York Times”.
Eksperci „mają nadzieję” (sic!), że algorytm oceniania filmów będzie działał poprawnie. I wskazują, że w serwisie schowanych zostanie „zaledwie” 1 proc. filmów.
Źródło: wp.pl
MA