Przez ulice i place polskich miast przetoczyła się fala „czarnych marszy”. Akcja protestacyjna środowisk feministycznych trwa. Lewicowo-liberalne media rozpływają się z uznaniem nad jej zasięgiem i z uporem maniaka określają ją mianem protestu kobiet. To określenie ma sugerować, że akcja ma charakter powszechny i jest wyrazem opinii wszystkich polskich kobiet, co jest oczywistą nieprawdą.
„Czarne parasolki znów pod Sejmem” pieje z zachwytu poniedziałkowa „Wyborcza”. Jednak najwyraźniej nawet sam dziennik ma pewne wątpliwości co do sukcesu niedzielnej akcji, gdyż informację o czarnym proteście zamieszcza dopiero na czwartej stronie. Okazuje się, że w szumnie zapowiadanym proteście przed Sejmem wzięło udział zaledwie 2,5 tys. osób.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas protestu nie zabrakło mocnych słów pod adresem partii rządzącej, która rzekomo zamierza zmienić tzw. kompromis aborcyjny. Opinie wyrażane podczas protestu i podchwytywane przez liberalno-lewicowe media stoją w oczywistej sprzeczności wobec rzeczywistej postawy PiS, którego głosami odrzucony został obywatelski projekt „Stop aborcji”. Także wiele z pośród składanych już po głosowaniu deklaracji polityków PiS świadczą o tym, iż nie należy spodziewać się szybkich ruchów partii rządzącej w materii obrony życia.
Trwający „Strajk kobiet” w rzeczywistości stanowi z jednej strony wygodą platformę do wygłaszania antyrządowych haseł, ale jednocześnie jest tubą do propagowania proaborcyjnego obłędu, czego dowodem są pojawiające się na nim hasła wzywające do wprowadzenia aborcji na życzenie. Porównując frekwencje jaką cieszą się manifestacje aborcyjnych fanatyków z badaniami opinii publicznej dotyczącej ochrony życia łatwo dostrzec, że nadawanie czarnym marszom doniosłego znaczenia oraz sugerowanie, iż głoszone na nich hasła są odzwierciedleniem opinii większości Polek jest poważnym nadużyciem i manipulacją.
Akcją wskazującą na poważne nieprawidłowości w przekazie medialnym dotyczącym feministycznych pikiet jest zbiórka podpisów pod kampanią Nie mój strajk, nie mój protest – feministki nie reprezentują wszystkich kobiet. Pod protestem w ciągu kilku dni podpisało się już ponad 7 tys. internautów. Wciąż można dołączyć do akcji!
luk