22 kwietnia 1724 roku urodził się Immanuel Kant. Filozof z Królewca miał niewątpliwie duże ambicje i liczył, że jego idee wywrą znaczący wpływ na ludzkość. Nie sądzę jednak by on, protestant, spodziewał się, że 300 lat później to właśnie jego koncepcje będą kształtować dokumenty samego papieża.
Immanuel Kant był wszechstronnym myślicielem; ale nas w 300. rocznicę jego urodzin będzie interesować tylko jedno pojęcie, choć dla jego filozofii kluczowe: autonomia. Kantowi wydawało się, że istnienia Boga nie da się udowodnić, stąd należy Jego istnienie uznać za hipotezę. Owszem, konieczną, ale jednak – hipotezę. Skoro tak, to nawet jeżeli należy żyć tak, jakby Bóg istniał, trzeba szukać innej podstawy moralności niż wola hipotetycznego Boga. Kant wprowadził dlatego koncepcję autonomii. Przeciwstawił ją pojęciu heteronomii. Heteronomia – to pochodzenie prawa z zewnątrz, na przykład z Magisterium Kościoła. Człowiek rozumny nie powinien bezrefleksyjnie przestrzegać takich praw, właśnie dlatego, że są wobec niego zewnętrzne. Byłoby to w ścisłym sensie – niemoralne. Moralne jest wyłącznie działanie autonomiczne, to znaczy postępowanie według praw, które we własnym rozumie uzna się za sensowne. Kant odrzucał „arbitralizm”. Według filozofa rozumne jest tylko to, co powinien albo mógłby zrobić każdy. Wprowadzenie tego ograniczenia, sądził, nie tylko stanowi zaporę przed samowolą, ale prowadzi też konsekwentnie do uniwersalnej etyki. W tym najpobieżniejszym skrócie wyłaniają się nam zatem trzy zasady: postawa krytyki wobec Tradycji (odrzucenie heteronomii); autonomia; uniwersalizm.
Jest oczywistością, że na zasadach filozofii Kanta jest oparta niemiecka Droga Synodalna. Dotyczy to w zasadzie wszystkich jej obszarów zainteresowania. Dla niemieckich biskupów fundamentem jest przyjęcie postawy krytycznej. Na przykład: zakaz wyświęcania kobiet na księży. Niemcy szukają jego uzasadnienia, ale nie znajdują go poza tym, o czym pisał św. Jan Paweł II w Ordinatio sacerdotalis: taka była wola Pana Jezusa, który do grona Dwunastu wybrał wyłącznie mężczyzn. Tak zawsze rozumiał to Kościół. Dla Drogi Synodalnej nie jest to jednak żaden argument. To heteronomia: przyjmowanie z zewnątrz prawa, które w świetle rozumu odczytującego znaki czasu jest bezsensowne. Z rozumowania Drodze Synodalnej wychodzi, że kapłaństwo kobiet jest właściwe, dlatego je postulują.
Wesprzyj nas już teraz!
Tak samo jest w przypadku celibatu, sposobów sprawowania władzy czy moralności seksualnej. Ten ostatni przypadek jest szczególnie ciekawy. Immanuel Kant kategorycznie odrzucał homoseksualizm czy masturbację. Pierwsze uznawał za coś, co należy karać śmiercią; drugie za akt głęboko nieuporządkowany, w którym człowiek czyni sam z siebie narzędzie. Według współczesnych niemieckich biskupów i teologów Kant głosił takie poglądy ze względu na uwarunkowania kulturowego jego czasów, bo w jego filozofii – sądzą – są zawarte zasady, które prowadzą logicznie do rozciągnięcia autonomizmu również na dziedzinę seksualności. Dlatego nowoczesna niemiecka teologia moralna uczy, że w tej dziedzinie dopuszczalne jest wszystko, co szanuje wolność innych osób.
Filozofia Immanuela Kanta wpłynęła na niemiecką teologię poprzez założony w 1817 roku Wydział Teologii Katolickiej na Uniwersytecie w Tybindze. Autonomię moralną przez lata rozwijał tam ks. prof. Alfons Auer (zm. 2005), autor fundamentalnej pracy „Autonome Moral und Christlicher Glaube”, która w świecie niemieckojęzycznym na długie lata stała się podstawowym podręcznikiem dla studentów teologii moralnej. Jednym z jego najwybitniejszych uczniów był wykształcony w Tybindze ks. prof. Walter Kasper, od 2001 roku kardynał, od 2013 roku nieformalny papieski doradca teologiczny. Kantowską autonomię moralną rozwijał też młodszy od Kaspera, ale zmarły w 2015 roku ks. prof. Thomas Pröpper, który przez kilka lat pracował jako asystent Kaspera w Tybindze. Pröpper rozwijał Kantowskie pojęcie wolności w kontekście chrześcijańskim, czerpiąc garściami z innego Kantysty, ks. prof. Karla Rahnera. Dziś inspiracje Kantowskie kształtują w przestrzeni niemieckojęzycznej większość teologów, wpływając na myślenie teologiczne w wielu innych krajach, zwłaszcza w Polsce. Nad Wisłą czyta się niemieckich autorów od wielu dziesiątków lat, zwłaszcza w przestrzeni teologii akademickiej. Kantowska autonomia przesiąka do myślenia katolickiego również innymi drogami, przede wszystkim za sprawą mainstreamowej kultury amerykańskiej, która jest całkowicie zanurzona w relatywistycznym liberalizmie, ukształtowanym przez bliskich Kantowi myślicieli oświeceniowych.
Poprzez Waltera Kaspera z jednej strony, a poprzez przyjęcie opcji dialogu z nowoczesnym światem z drugiej, Immanuel Kant kształtuje pontyfikat papieża Franciszka. Adhortacja posynodalna Amoris laetitia z 2016 roku jest tego jak dotąd najbardziej wymownym znakiem. W tekście tego dokumentu zawarto kilka stwierdzeń wprost odwołujących się do koncepcji autonomii moralnej w wersji schrystianizowanej przez Auera, na przykład słynne zdanie z paragrafu 303 mówiące o tym, że ludzkie sumienie może uznać, że chociaż żyje się w obiektywnym grzechu – to jest to w danych okolicznościach właściwe. Ta sama idea stoi jednak za udzielaniem Komunii świętej niektórym protestantom albo za błogosławieniem par homoseksualnych. Heteronomia – przyjmowanie praw ogłaszanych przez Magisterium Kościoła – musi ustąpić racjonalnej krytyce odczytującej „znaki czasu” i przyjmowania jedynego prawa, które jest „moralne” – czyli prawa własnego.
Na Franciszka wpływa również Kantowski uniwersalizm ściśle związany z koncepcją autonomii. Papież dał temu wyraz pisząc encykliki Laudato si’, Fratelli tutti czy ostatnio Dignitas infinita; ideały powszechnego braterstwa czy wieczystego pokoju trafiają do gabinetu papieża różnymi drogami, ale jedną z nich jest naturalnie koncepcja Weltethosu Hansa Künga, innego sławnego Tybińczyka. Według papieża Franciszka można budować wspólnotę międzynarodową pomiędzy wyznawcami różnych religii czy nawet osobami niewierzącymi, o ile te zgodzą się co do wspólnej etyki. Bóg zajmuje tu ważne miejsce, ale nie jest przecież konieczny; w zupełności wystarcza jako hipoteza.
Trudno powiedzieć, jak bardzo Kant ukształtuje w najbliższych latach katolicyzm. Potencjalnie jego oddziaływanie jest bardzo silne. Może objąć wszystkie tematy dyskutowane w ramach Synodu o Synodalności. Tam, gdzie katolicy spierają się dziś o rozumienie Tradycji, tam nieuchronnie wkracza środowisko progresywne, niosąc ze sobą Kantowskie instrumentarium: nie ostoi się wiele, gdy przyłożą do drzewa Tradycji siekierę racjonalistycznej krytyki i autonomii. Zobaczymy, na jak wiele „cięcia” dopuści nasza bierność; jak wiele wreszcie dopuści Bóg.
Paweł Chmielewski