W katolickiej sieci burzę wywołała niedawna wypowiedź kardynała Reinharda Marxa na temat Boga. Zdaniem arcybiskupa Monachium i Fryzyngi Kościół katolicki wypowiadał się dotąd o Bogu zbyt „autorytatywnie”. Powinniśmy raczej „wspólnie poszukiwać prawdy i pójść w ślady „człowieka z Nazaretu”, który nie chce „nauczać doktryny”. Słowa niemieckiego purpurata, doradcy Franciszka w ramach elitarnej Rady Kardynałów, są znamienne dla całego nurtu współczesnego zachodniego progresywnego katolicyzmu.
Tezy kardynała Marxa
„Myślę, że w przeszłości być może niekiedy mówiono w zbyt oczywisty sposób o Bogu, o Jego istocie, o Jego zamysłach, o Jego woli, a poprzez to raczej zaciemniano, że Bóg jest absolutną tajemnicą i każda wypowiedź na jego temat może być tylko analogią” – napisał kardynał Reinhard Marx w artykule opublikowany na łamach prestiżowej „Herder Korrespondenz”.
Wesprzyj nas już teraz!
Według purpurata dzisiejszy kryzys Kościoła jest kryzysem również dlatego, że „instytucja” Kościoła „uważała i uważa, że wie wiele o Bogu i że może autorytatywnie obwieszczać wszystkim ludziom Jego wolę”. Metropolita Monachium i Fryzyngi sądzi, że należałoby dziś w Kościele prowadzić ewangelizację rozumianą jako podążanie „wspólną drogą po śladach człowieka z Nazaretu” i „wspólnym poszukiwaniem coraz większej prawdy, którą nazywamy Bogiem”. Stawką, uważa, jest nie tyle przyszłość Kościoła, co w ogóle „przyszłość mówienia o Bogu oraz tego, co oznacza On dla ludzi”.
Marx jest przekonany, że Kościół ma przed sobą zadanie „utorowania drogi do Jezusowego doświadczenia Boga”, co pozwoli na „udostępnienie rdzenia wiary chrześcijańskiej”. A rdzeń ten miałby być inny, niż się dotąd wydawało. „Jezus nie chce przecież obwieszczać żadnej nauki o Bogu, żadnej doktryny; chce poprzez używane przez siebie przykłady i porównania zwrócić uwagę na Królestwo Boże, na to, co oznacza obecność Boga pośród nas, co to znaczy, gdy stykają się niebo i ziemia” – napisał kardynał. Purpurat wezwał też do tego, by o Bogu mówić zawsze „zwracając uwagę na człowieka, na jednostkę oraz ludzkość jako taką”. Mówienie o Bogu bez uwzględnienia „cierpienia, nędzy i egzystencjalnego rozchwiania człowieka” jest próżne. „Spojrzenie na Boga jest niemożliwe bez spojrzenia na człowieka i na rany świata” – uznał.
W odpowiedzi na artykuł kardynała niemiecki internet zaroił się od krytycznych reakcji. Dużą odpowiedź przedstawił na przykład emerytowany kardynał kurialny, Paul Josef Cordes. Było to poniekąd pokłosiem przeinaczenia, którego dokonały niektóre media omawiając tekst. Marxowi przypisano bowiem stwierdzenie, zgodnie z którym „w Kościele mówi się zbyt wiele o Bogu”, podczas gdy – jak widzi Czytelnik – w istocie miał raczej na myśli nie tyle, że mówi się zbyt wiele, co że mówi się nie tak, jak trzeba. Nie oznacza to jednak, że nie ma czego krytykować. Owszem, jest, bo obraz Kościoła i Boga, jaki wyłania się z artykułu Marxa, jest wyjątkowo znamienny dla kondycji współczesnego zachodniego katolicyzmu progresywnego.
Czy Boga można poznać?
Warto zwrócić na początku uwagę na twierdzenie arcybiskupa Monachium o Bogu jako „absolutnej tajemnicy”. Jest to oczywiście poniekąd prawda, ale Kościół akcentuje jednak fakt, że możemy Boga częściowo poznawać – rozumem naturalnym poprzez Jego dzieła. Jak mówi punkt 36 Katechizmu, „naturalnym światłem rozumu ludzkiego można z rzeczy stworzonych w sposób pewny poznać Boga, początek i cel wszystkich rzeczy”.
Katechizm wyjaśnia dalej, w punkcie 40, że takie poznanie jest „ograniczone”, ale przecież jednak jest. Kościół poucza, że zwłaszcza sam człowiek jest stworzony na obraz Boży. Wreszcie, dane nam zostało Objawienie w Jezusie Chrystusie. W tej sytuacji doprawdy trudno jest uzasadnić Marxowy pogląd o Bogu jako „absolutnej tajemnicy”, o której – jak zdaje się sugerować – po prostu nic nie da się powiedzieć. Taka wizja przywodzi na myśl raczej niechrześcijański obraz Boga jako całkowicie transcendentnego bytu, z którym nie mamy i nie możemy mieć nic wspólnego, od którego oddziela nas przepaść tak wielka, że nie ma między Nim a nami żadnego kontaktu. Wizja to raczej gnostycka, może masońska, ale nie katolicka.
Kościół niepewności?
To jednak, co najbardziej wątpliwe, to twierdzenia Marxa o konieczności odejścia przez Kościół od „pewności” mówienia o Bogu. Z artykułu arcybiskupa Monachium wyłania się obraz Kościoła, który nieudolnie poszukuje prawdy, ale nie może jej znaleźć. Nie ma tu perspektywy Objawienia. Chrystus staje się „człowiekiem z Nazaretu”, w którego ślady mamy pójść celem powtórzenia Jego „doświadczenia” Bożej obecności. W gruncie rzeczy na podstawie tych słów można wątpić, czy kardynał wierzy w ogóle w boskość Pana Jezusa. Chyba nie; Chrystus jest raczej jakimś gnostykiem, człowiekiem, który posiada szczególną wiedzę.
Dziwne są też słowa Marxa dotyczące doktryny: jego zdaniem Jezus nie chciał „obwieszczać nauki o Bogu”. Nawet jeżeli Zbawiciel nie wyłożył żadnej „filozofii Boga”, to trudno przecież twierdzić, że nie objawił nam Bożej woli. Owszem, to uczynił, a cała katolicka doktryna na tym przecież buduje. Niemiecki kardynał zajmuje się jednak ostatnio głównie jej podważaniem, stąd tego rodzaju odmawianie Chrystusowi „doktrynalnych wypowiedzi” można rozumieć jako naturalne dla kierunku radykalnego progresywizmu.
Usuwanie przeszkód „reformie”
I to jest chyba właściwy klucz, w jakim należy czytać artykuł kardynała Marxa. Bóg, o którym niczego nie da się powiedzieć; Jezus, jako nauczyciel „doświadczenia obecności Boga”; sytuacja człowieka w centrum zainteresowania Kościoła – wszystko to pozwala na krytyczną ocenę katolickiej nauki i próbę uzasadnienia jej zmiany, tak, jak podejmowana jest ona na niemieckiej Drodze Synodalnej i w części również na globalnym procesie synodalnym. Kościół przestaje być nauczycielem – jak mógłby nauczać, skoro niczego o Bogu nie wie? Słyszał tylko słowa Jezusa, ale o Bogu Ojcu nie jest w stanie niczego powiedzieć, nie może w żaden sposób określać Jego woli. W tej sytuacji jedynym źródłem dla Kościoła staje się rzeczywiście obserwacja człowieka, wyjście od jego „sytuacji egzystencjalnej” – i stworzenie religii, która będzie na tę miarę. Wpatrzona w „człowieka z Nazaretu” jako w pewien wzór, ale konkretnych rozwiązań poszukująca w innych źródłach.
Na taki Kościół, abdykujący z roli nauczyciela i stawiający się w roli bezradnego ucznia, nie możemy się, oczywiście, zgodzić. Problem w tym, że wizja Boga i Jezusa, której zdaje się hołdować metropolita Monachium, nie jest tylko jego wyłącznością; podziela ją wielu hierarchów z co najmniej kilku kontynentów, a chyba i liczni wysoko postawieni członkowie Kurii Rzymskiej. Bo przecież niepoznawalny Bóg i Jezus jako niedoktrynalny „wzór doświadczenia” to idealna wprost podstawa dla budowania nowego synodalnego Kościoła, wiecznie zagubionego, wątpiącego, któremu pomocną dłoń podać może dopiero… współczesność z jej ideami. A że idee są niezgodne z nauką Kościoła i Pismem Świętym? Cóż, przecież na tym właśnie polega cała ta operacja.
Pawel Chmielewski
Zobacz także: