Sprawa morderstwa kapelana warszawskiej Solidarności wciąż pełna jest niewyjaśnionych wątków. Wiele tropów wskazuje na zaangażowanie, a co najmniej zainteresowanie Związku Sowieckiego w dokonaniu zbrodni. Czy Moskwie chodziło o sprowokowanie antyrządowych wystąpień mających na celu odsunięcie ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego i zastąpienie jej jeszecze bardziej wiernym Kremlowi Mirosławem Milewskiem? Tego możemy nie dowiedzieć się już nigdy. Sprawę opisuje w „Do Rzeczy Historia” Tadeusz A. Kisielewski.
Sytuacja bloku wschodniego za sprawą krnąbrnej Polski stawała się w latach 80. coraz bardziej skomplikowana. Dotychczasowe „wypaczenia socjalizmu” w postaci silnej pozycji Kościoła katolickiego oraz wyraźnej w gospodarce kraju obecności rolnictwa indywidualnego zostały rozszerzone po wyborze Karola Wojtyłę na Stolicę Piotrową. Rozwój Solidarności oznaczał dla Sowietów zbyt wiele. Postanowiono podjąć „środki wykraczające poza dezinformację i dyskredytację”. 13 maja 1981 roku w Rzymie Turek Mehmet Ali Ağca zaatakował Jana Pawła II. Papież przeżył, co dla Moskwy było szokiem. Postanowiono wypowiedzieć bezpośrednią wojnę narodowi.
Wesprzyj nas już teraz!
Stan wojenny spacyfikował część nastrojów społecznych, ale u władzy w Polsce pozostali ludzie, który doprowadzili Moskwę do kłopotliwej sytuacji. Dodatkowo latem 1983 roku polityczno-wojskowa wierchuszka PRL po raz kolejny przyjęła w kraju Jana Pawła II. Rosjanie byli już pewni – nadszedł czas na zmianę dygnitarzy rządzących czerwoną Polską.
Zdaniem Tadeusza A. Kisielewskiego spośród pięciu branych pod uwagę kandydatów Kremla najlepszym był Mirosław Milewski. Jego związki z KGB sięgające już 1944 roku zapewniały jego usłużność i lojalność. Jednak odbyta w Moskwie rozmowa Czesława Kiszczaka z zastępcą szefa KGB Wiktorem Czebrikowem oraz szefem wywiadu Władimirem Kriuczkowem nie pozostawiała złudzeń. Ewentualna zmiana personalna w polskich władzach nie oznaczać będzie wycofania się do koszar grupy resortowo-siłowej. Kandydaturę Milewskiego Kiszczak wyśmiał.
Wtedy też, wedle autora książki „Zabić księdza”, sowieckie służby przystąpiły do sprowokowania potrzebnej im sytuacji – zdecydowanych wystąpień społecznych i następującej w ich wyniku zmiany ekipy rządzącej PRLem. Rezydenci KGB w Warszawie, płk Pawłow i płk Michaiłow mieli usłyszeć, że jeśli wykonają zadanie dobrze to zostaną generałami.
Po reakcji władz PRL oraz narodu polskiego na zabójstwo Grzegorza Przemyka Sowieci wiedzieli, że tylko atak na Kościół może zintensyfikować społeczny antagonizm do stopnia, jakiego oczekują. Wybór padł na kapelana warszawskiej Solidarności, księdza Jerzego Popiełuszkę. W opinii Tadeusza A. Kisielewskiego Kreml w działaniach przeciwko duchownemu korzystał ze swoich ludzi w służbach PRL. Taką osobą był Grzegorz Piotrowski.
Sama wierchuszka polskich służb siłowych była zainteresowana „uciszeniem” Popiełuszki. Chciano jednak, by polski Kościół wysłał go do Rzymu. Gdy to się nie udało, postanowiono użyć „fizycznego nacisku” – zastraszenia, ale nie zamordowania. Na kolejną wojnę z narodem „elita” siłowa nie była przygotowana. Rozpoczęto akcję „Popiel”. „To zadanie zlecono Grupie „D”, w której skład weszło trzech przyszłych porywaczy, ale jeden z nich – Piotrowski – działał jednocześnie na zlecenie KGB. Kiedy ksiądz został już uprowadzony, Grupa „D” oddała go w ręce innej ekipy, o której do tej pory nic nie wiemy” – pisze w swoim artykule Tadeusz A. Kisielewski.
Gdy stało się jasnym, że to funkcjonariusze MSW zamordowali kapłana, Kiszczak miał dawać Sowietom do zrozumienia, iż wie o ich udziale w zbrodni. Jednocześnie nie można było dopuścić do ujawnienia kłopotliwej prawdy. Rozpoczęła się mistyfikacja, której haniebnym elementem stało się między innymi ponowne topienie w rzece raz już wyłowionego ciała ks. Popiełuszki. Chciano w ten sposób dopuścić do nadgnicia ciała w takim stopniu, aby anatomo-patolog miał możliwość stwierdzić to, czego oczekiwał aparat bezpieczeństwa.
Z kolei władza, jeszcze przed zamordowaniem ks. Popiełuszki, rozpoczęła z Sowietami grę, w której przypomniano zamieszanie Milewskiego w aferę „Żelazo”, gdy w 1971 roku polskie służby na Zachodzie napadały, rabowały i mordowały, a zdobyte kosztowności przywożono do Polski. Przypomnienie kompromitujących dla pupila Moskwy faktów wyłączyło go z rozgrywki o władzę.
Piotrowski oraz jego kompani z bezpieki i przełożony zostali skazani w pokazowym procesie, mającym przekonać naród polski o potępianiu przez władzę zbrodni. Ich wyroki szybko uległy zmniejszeniu.
W swoim artykule Tadeusz A. Kisielewski, autor książki „Zabić księdza”, nawołuje do ustalenia całej prawdy o śmierci świętego kapłana, nawet jeśli za ustaleniem szczegółów nie pójdzie pociągnięcie winnych do odpowiedzialności. Wymaga tego jednak sprawiedliwość. Wielce wymownym jest to, że rezydenci KGB w Warszawie, płk Pawłow i płk Michaiłow, zostali, zgodnie z obietnicą, awansowani na generałów.
Źródło: „Do Rzeczy Historia”
MWł