Dyrekcja Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus nie chce rozmawiać z obrońcami życia, którzy protestują przeciwko zabijaniu nienarodzonych w tej placówce. Chętnie wypowiada się jednak dla lewicowych mediów, które bronią aborcjonistów.
Czwartkowa pikieta obrońców życia pod Szpitalem, jest częścią kampanii przeciwko aborcji eugenicznej dokonywanej w tej placówce. Mimo listów i apeli wystosowanych przez Fundację Pro – prawo do życia do dyrekcji Szpitala, jego pracownicy nie chcą zdradzić szczegółów morderczej procedury, której dokonuje się przy placu Starynkiewicza w Warszawie.
Wesprzyj nas już teraz!
Profesor Mirosław Wielgoś, kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Szpitala, chętnie wypowiada się natomiast dla „Gazety Wyborczej”, która jak tylko może broni nieludzkich praktyk aborcyjnych. O zabijaniu niepełnosprawnych dzieci Wielgoś mówi „to część naszej pracy, jako lekarz muszę wczuć się w trudną sytuację kobiet”.
W podobnie skandalicznym tonie wypowiada się również dyrektor szpitala Janusz Wyzgał. –Działalność fundacji narusza prawa zarówno moje, jak i szpitala, którego budowaniu poświęciłem 30 lat. Pojedynczy lekarz może zasłonić się klauzulą sumienia i nie wykonać zabiegu – dodaje. – Jednak publiczna placówka nie powinna. Bo co? Będziemy odsyłać kobietę od szpitala do szpitala?
I tu dochodzimy do sedna problemu – placówka „nie powinna” ale mogłaby nie zabijać niepełnosprawnych. Wszystko zależy od jej władz – profesorów Wielgosia i Wyzgała. Ci jednak nie chcą rozmawiać z obrońcami życia i popierają przeprowadzanie aborcji eugenicznych. Na szczęście ponad 80 proc. Polaków opowiada się za pełną ochroną życia nienarodzonych.
Miejmy nadzieje, że ci, którzy powinni stanowić elitę narodu, przestaną hańbić zawód lekarza i staną w końcu po stronie prawdy i życia. Do tego potrzebne są jednak kolejne kampanie społeczne, które stopniowo nabierają w Polsce tempa.
Marcin Musiał