Dwa dni temu, we wtorek 8 stycznia, wiceminister finansów podczas debaty budżetowej w Senacie przyznała, że mamy w Polsce faktyczne załamanie dochodów podatkowych w budżecie za rok miniony. Mniejsze od zakładanych były wpływy z podatku VAT, CIT, z akcyzy oraz podatku od gier. Zabrakło w sumie aż 16 miliardów złotych.
Najwyższy więc czas, by analitycy ze studia TVN CNBC i rządowi zaklinacze rzeczywistości gospodarczej, ze „sztukmistrzem z Londynu” na czele, przestali opowiadać, że w drugiej połowie tego roku spowolnienie gospodarcze się skończy i czeka nas poprawa i koniec kryzysu. Obserwując zjawiska w finansach publicznych, w tym załamanie się dochodów podatkowych, można jednoznacznie stwierdzić, że nie będzie żadnego ożywienia we wzroście gospodarki, a będzie pogłębienie zjawisk recesyjnych i depresyjnych w polskiej gospodarce. Kryzys dopiero się zaczyna i potrwa co najmniej 2-3 lata. Kryzys od drugiej połowy roku tylko się nasili. Będzie mu towarzyszyło galopujące bezrobocie, które wzrośnie do co najmniej 15 proc., a równie dobrze może poszybować w granice 18 proc. Na pewno jednak nie zatrzyma się na zapowiadanym przez rząd poziomie 13 proc. Co miesiąc w Polsce będzie przybywać od 80 do 100 tysięcy bezrobotnych. 1450 zwolnionych pracowników w zakładach Fiata w Tychach oznacza utratę ok. 10 – 14 tysięcy miejsc pracy w firmach kooperujących. A 2013 rok będzie rekordowy, jeśli chodzi o liczbę upadłości firm.
Wesprzyj nas już teraz!
Współczesne bajkopisarstwo ministra finansów jest funta kłaków niewarte, co widać po tym, jak planował dochody podatkowe, na nie najgorszy jeszcze, 2012 rok. Ci analitycy, którzy wieszczą wzrost gospodarczy na poziomie 1,5 proc. nie po raz pierwszy się ośmieszają. Powoływanie się na to, że niemiecka lokomotywa pociągnie polską gospodarkę jest naiwnością, w najlepszym wypadku. Niemiecki parowóz znacząco zwalnia. Z planowanego jednoprocentowego wzrostu PKB na 2013 rok, zapowiada się jedynie między 0,5 do 0,75 proc. wzrostu. Cała zaś strefa euro będzie pogrążona w recesji. Bezrobocie w strefie euro wzrosło do niespotykanych od lat poziomów, wynosi średnio około 12 proc. Mimo zaklęć ministra Rostowskiego nic się nie ruszy w drugiej połowie 2013 roku. Ani inwestycje, ani konsumpcja, ani płace. To rezultat rządów ostatnich 20 lat.
To nieprawda, że najgorszy będzie pierwszy kwartał, jak zapowiadają analitycy i minister finansów. Najgorszy będzie 2014 i 2015. To będą lata balansowania na granicy bankructwa, jeśli chodzi o finanse publiczne. Krytyczna będzie druga połowa 2013 roku. Nie widzę żadnych podstaw, które dawałyby nadzieję na odbicie się od dna. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej. A władza testuje, jak daleko może się posunąć w obniżaniu poziomu życia Polaków. Sceny z ulic Aten czy Madrytu wcale nie są wykluczone – uważa Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.
Tomasz Tokarski
Źródło: wpolityce.pl