18 czerwca 2021

Zachód już tu jest. UJ i sprawa „niebinarnej” ankiety

(fot. PCh24.pl)

Sprawa dostępnej na Uniwersytecie Jagiellońskim ankiety, w której zamieszczono możliwość wyboru pięciu opcji dotyczących płci, dla wielu okazuje się prawdziwym szokiem. Nie byłoby takiego zdziwienia, gdybyśmy na bieżąco monitorowali postęp rewolucji na uniwersytetach.

Kilka dni temu oburzenie opinii publicznej wywołał screen z wewnętrznego „Badania bezpieczeństwa i równego traktowania” dostępnego dla studentów i doktorantów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Anonimowy uczestnik w miejscu „płeć” otrzymywał możliwość zidentyfikowania się jako; kobieta, mężczyzna, transkobieta, transmężczyzna czy os. niebinarna.

I tak np. studenci Collegium Medicum, od swoich kolegów socjologów dowiedzieli się, że istnieją więcej niż dwie płcie (niebinarna), a uczelnia afirmuje kryterium uznaniowości w ich wyborze (trans). Wszystko zgodnie z zachodnimi wzorcami, przeniesionymi na polski grunt na zasadzie kopiuj-wklej z genderowego wokabularza.   

Wesprzyj nas już teraz!

Zaskoczeniom nie było końca. „Konserwatywny Kraków” – ironizowała na Twitterze jedna z dziennikarek, „UJ przejęty” – pisał z kolei popularny na prawicy twórca. W opinii publicznej dominowała narracja; Uniwersytet Jagielloński dołączał do grona „postępowych” uczelni, gdzie już na dobre zagościł marksizm kulturowy.

I to wszystko prawda. Tylko skąd to zdziwienie? Wystarczy bowiem naprawdę niewielki research, by dowiedzieć się jak daleko najstarsza i najbardziej prestiżowa uczelnia w Polsce odpłynęła w tęczowe fantasmagorie.

Tęczowe imadełko

Sześciokolorową flagę na czele tego akademickiego pochodu dumnie noszą przedstawiciele Instytutu Socjologii UJ (ciekawe, dlaczego nie biologii…?), a w ślad za nimi idzie istniejący od 1 stycznia 2020 r. Dział ds. Bezpieczeństwa i Równego Traktowania – Bezpieczni UJ, który „przeciwdziała dyskryminacji i zapewnia równe traktowanie wszystkich członków wspólnoty uczelni”.

Ich działania polegają na zapobieganiu wszelkiej maści nierównemu traktowaniu; natomiast nawet pobieżna lektura dostępnych na stronie materiałów wskazuje, że kwestie tzw. mniejszości seksualnych spotykają się w tym zestawieniu z dużo większym zainteresowaniem niż. np. problemy niepełnosprawnych. Co więcej, w wielu miejscach dział wychodzi przed szereg; w specjalnej zakładce „wsparcie dla osób transpłciowych/niebinarnych”, uczelnia oferuje możliwość „posługiwania się danymi docelowymi (wybranymi) dla osób transpłciowych i niebinarnych w niektórych usługach sieciowych”.

To właśnie Bezpieczni UJ stoi za tak popularną dzisiaj ankietą. Skąd jednak pomysł, by umieścić w niej zestaw genderowych pojęć? „W ślad za standardami naukowymi powszechnie przyjmowanymi w badaniach społecznych uwzględniono nie tylko płeć i tożsamość płciową męską, żeńską, ale również transpłciową i niebinarną” – tłumaczył rzecznik UJ, Adrian Ochalik. „Tego typu odpowiedzi w ankiecie pozwalają adresatom – wszystkim osobom studiującym i przygotowującym rozprawy doktorskie na UJ – wskazać, jak te osoby identyfikują się w codziennym funkcjonowaniu na uczelni” – dodał.

Badanie potrwa do 14 lipca b.r., a jego wyniki zostaną przekazane – jak co roku – władzom uczelni. Nie jest to bowiem pierwsza tego typu inicjatywa. W 2020 roku Bezpieczni UJ we współpracy z zespołem badawczym ACT (act-on-gender.eu) przeprowadzili podobne badanie, co ciekawe przy pomocy specjalnej platformy informatycznej GEAMS (Gender Equality Audit and Monitoring) – „zintegrowanego środowiska do przeprowadzania audytów równości płci w organizacjach akademickich”.

Za monitoring projektu odpowiadali pracownicy uniwersytetu związani m.in. z Kampanią przeciw Homofobii, którzy pracę na uczelni łączą z koordynacją „projektów edukacyjnych i rozwojowych w szkołach” jako „certyfikowani trenerzy antydyskryminacyjni”. W mediach społecznościowych wielokrotnie wyrażali poparcie dla postulatów ruchu LGBT, a jedna z nich propagowała polskie podziemie aborcyjne, publikując numer pod który może zadzwonić osoba „potrzebująca aborcji”.

Ta sama osoba weszła w skład zespołu biura rzeczniczki Praw i Wartości Akademickich UJ, oraz koordynuje projekt badawczy MINDtheGEPS „nowy europejski projekt badawczy” przygotowujący „grunt pod zmiany strukturalne w celu promowania równości płci w publicznych i prywatnych organizacjach badawczych, w tym na uczelniach”.

„Plany równości płci (GEPs) opracowane w ramach projektu będą obejmowały zarówno kulturowe, jak i strukturalne aspekty funkcjonowania uniwersytetu. Dotyczyć zatem będą usuwania barier w zatrudnianiu i rozwoju kariery naukowej kobiet, przeciwdziałania dysproporcji płci w uczelnianych ciałach decyzyjnych oraz pełniejszego uwzględniania zagadnienia płci w badaniach naukowych oraz programach kształcenia. Dzięki temu uczelnia podejmie działania zgodne z celami Komisji Europejskiej dotyczącymi równości płci w badaniach europejskich” – piszą autorzy badania.

Co ciekawe, zachwyt nad projektem zakładającym konieczne przekształcenie polityki uczelni w równościowym duchu wyraził sam rektor UJ, prof. Jacek Popiel.

Powyższe inicjatywy finansowane są głównie z zagranicznych grantów w postaci środków unijnych czy Funduszy Norweskich. Dział ds. Bezpieczeństwa i Równego Traktowania – Bezpieczni UJ szczyci się również współpracą międzynarodową z podobnymi „antydyskryminacyjnymi” jednostkami; np. z The Guild – Gender and Diversity Working Group, czy UNA Europa – Diversity Council.

Uniwersytecka rewolucja obejmuje nie tylko wykładowców, ale i społeczność studencką. Od października 2019 r. funkcjonuje – założony pod auspicjami uczelni – facebookowy profil organizacji młodzieżowej „Tęczuj”. Częstotliwość, jakość i objętość publikacji, połączona z ogromną ilością organizowanych spotkań i profesjonalnym prowadzeniem strony każe wskazywać, że „Tęczuj” to zdecydowanie coś więcej niż robiony na kolanie, w przerwie między zajęciami studencki projekt.

Oprócz dostarczania potężnej dawki wiedzy na temat problemów społeczności LGBT (np. wyjaśnienia czym są związki QPR, czy potrzebie wprowadzenia Dnia Widzialności Lesbijek), profil współorganizuje liczne wydarzenia; np. warsztaty samoobrony w stylu wing-chun (?), czy spotkania z gośćmi relacjonującymi sytuację LGBT w innych krajach, np. w Rosji.

Siła nacisku

W ostatnim czasie rewolucja genderowa na polskich uczelniach niesamowicie przyspieszyła. Za pomocą polityki „faktów dokonanych” i pod pretekstem „walki z dyskryminacją” antynaukowa, nie posiadająca odzwierciedlenia w biologii, językoznawstwie i naukach przyrodniczych ideologia zagarnia kolejne sfery życia akademickiego, natomiast władze stoją między młotem międzynarodowych instytucji, a kowadłem homoaktywistów.    

Sprawy prof. Budzyńskiej i prof. Nalaskowskiego pokazały jak silną pozycję na uczelni posiadają – będące w zupełnie niereprezentatywnej liczbie – środowiska LGBT. Uczelnie wyższe, a zwłaszcza instytuty nauk humanistycznych stanowią bezpieczną przystań i kuźnię kadr przyszłych rewolucjonistów, gdzie zaangażowanie społeczne i aktywizm cenione są wyżej od jakości wykształcenia. Ale ich celem nie jest pochowanie się w zakamarkach instytutowych gabinetów. Z tej kolorowej mozaiki aktywistów, zideologizowanych pracowników naukowych i omamionych chwytliwymi hasłami studentów wyłoni się siła, która przeniknie do instytucji, stowarzyszeń i partii, pragnąca dokonać rewolucji na wszystkich płaszczyznach życia społecznego i politycznego. 

Przeprowadzane na zasadzie uznaniowości i pod dyktando emocjonalnych odczuć badania, zapewne już niedługo dostarczą odpowiednich dowodów do stworzenia właściwych „schematów postępowania” czy polityk zatrudnienia. A brak ich implementacji poskutkuje nieprzydzieleniem punktów w zagranicznych rankingach. Tym samym władze polskich uczelni sami dają się zapiąć w tęczowe kajdanki poprawności politycznej, co uniemożliwi im reakcję kiedy opętane umysłowym totalitaryzmem pokolenie zacznie robić hałas. Czy profesorowie naprawdę nie widzą zagrożenia jakie niesie skrajny subiektywizm, każący dopatrywać się przejawów dyskryminacji w każdym słowie, geście…a nawet ich braku? (słynne „nienawistne milczenie”).

Zakłócanie i bojkotowanie wystąpień, naciski administracyjne, obecność stref „wolnych od debaty”, dyktat językowy…to wszystko dzisiejsza rzeczywistość akademicka na Zachodzie, gdzie 19, 20 i 21 – latkowie roszczą sobie prawo do kreowania zasad na jakich funkcjonuje instytucja uniwersytetu. Czy naprawdę potrzebujemy tego również u nas?

 

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(33)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie