Zachodnie media informują o planach Obamy dotyczących ataku na Syrię. W sierpniu 2013 r. amerykański prezydent po informacjach dotyczących użycia broni chemicznej przez syryjski reżim planował rozpoczęcie ofensywy wojskowej bez zgody Kongresu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego zważywszy na fakt, że w 2011 r. Obama rozpoczął atak na Libię również bez konsultacji z amerykańskim Kongresem. Oznacza to, że o mały włos nie doszło do interwencji opartej na fałszywym przeświadczeniu o użyciu broni chemicznej przez rząd Baszara al-Assada.
Obama 2 dni przed planowanym uderzeniem zdecydował się jednak zwrócić do Kongresu o zgodę. Gdy przygotowywano obrady w tej sprawie, amerykański prezydent zdecydował się przełożyć atak.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak pisze Seymour M. Hersh na lrb.co.uk powodem zmiany decyzji Obamy były badania przeprowadzone w laboratorium w Port Down. Brytyjski wywiad po przebadaniu próbki sarinu użytego podczas ataku z 21 sierpnia 2013 doszedł do wniosku, że nie mógł to być gaz znajdujący się w arsenale syryjskich władz.
Istnieją poważne przesłanki, by sądzić, że zakazany prawem międzynarodowym gaz użyty został przez rebeliantów. Amerykański i brytyjski wywiad od wiosny ubiegłego roku zdawały sobie bowiem sprawę z działań niektórych organizacji rebeliantów mających na celu produkcję broni chemicznej. W maju 2013 r. ponad 10 członków rebelianckiego al-Nusra Front zostało aresztowanych w południowej Turcji za posiadanie 2 kilogramów sarinu.
Gdyby nawet Kongres wydał zgodę na interwencję w Syrii to i tak byłaby ona sprzeczna z prawem międzynarodowym. Według Karty ONZ akcja militarna jest dozwolona w wyłącznie w przypadku samoobrony lub zgody Rady Bezpieczeństwa w przypadku konieczności zachowania lub przywrócenia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Tymczasem bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych nie było zagrożone przez rząd Assada, a ONZ zgody na interwencję nie wydało.
Źródło: lrb.co.uk
Mjend