Wczoraj premier Tusk dokonał zmian na stanowiskach szefów 7 ministerstw. Odwołany został m.in. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że szumnie zapowiadana „rekonstrukcja” rządu jest jedynie zabiegiem marketingowym, a ponadto kolejnym etapem procesu okradania Polaków z ich oszczędności.
Stanowisko szefa resortu finansów zajął Mateusz Szczurek z banku ING. Podobno nominacja ta odbyła się z rekomendacji Jacka Rostowskiego, który określił nowego szefa resortu jako „bez wątpienia najzdolniejszego z młodej generacji polskich ekonomistów”. Były minister Rostowski podjął tyle złych decyzji gospodarczych, że odruchowo ciężko już uwierzyć, by jakiekolwiek jego zalecenia i rekomendacje przyniosły polskiej gospodarce pozytywne efekty.
Wesprzyj nas już teraz!
Co więcej, Rafał Benecki, współpracownik Mateusza Szczurka z banku ING, w wywiadzie dla agencji Reuters stwierdził, że nowy minister „nie jest zwolennikiem żadnej określonej myśli ekonomicznej, ale wspiera racjonalne rozwiązania”. Wydawałoby się, że takie słowa powinny przekreślić możliwości zajmowania przez ich autora jakiejkolwiek odpowiedzialnej funkcji publicznej, związanej z finansami państwa.
Dzień przed „rekonstrukcją” rządu zatwierdzony został rządowy projekt zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Wygląda na to, że zmiany w rządzie były jedynie zabiegiem maskującym, który miał zatrzeć ślady za tymi, którzy poprzez przejęcie środków OFE dokonali „skoku na kasę”, czyli zagrabienia oszczędności Polaków. OFE pobierały bowiem wysoką prowizję za to, co każdy Polak w sporej mierze mógł zrobić samodzielnie.
Dymisja ministra Rostowskiego stała się nieunikniona również dlatego, że nie istnieje obecnie w Polsce dziedzina finansów publicznych, której nie zniszczyłby „tajfun Vincent”. Były minister finansów zadłużył Polskę na ponad 400 mld zł. Ukrywał rzeczywisty rozmiar zadłużenia publicznego poprzez manipulowanie danymi statystycznymi. Stosowana przez niego kreatywna księgowość doprowadziła do tego, że polski dług publiczny osiągnął, według metodologii unijnej, 58,2 proc., co oznacza, że przekroczone zostały oba progi ostrożnościowe, zapisane w ustawie o finansach publicznych. W myśl przepisów tej ustawy, obecna wielkość długu nie pozwala zatem na konstruowanie przyszłorocznego budżetu tak, by zawierał deficyt.
Minister Rostowski poradził sobie jednak i z tym problemem, zawieszając obowiązywanie progu ostrożnościowego. Gdyby nie „skok na kasę” w postaci przejęcia środków OFE, w przyszłym roku poziom długu przekroczyłby konstytucyjną barierę 60 proc. w stosunku do PKB.
Tomasz Tokarski