To jak gra w „kamień, nożyce, papier”: wojna pokonuje pandemię. Tak przynajmniej wynika z deklaracji rządu, który zniósł przymus zakładania maseczek w publicznych przestrzeniach zamkniętych. Są jednak dwa pytania: dlaczego dopiero od 28 marca i czy dostaniemy szansę na rozliczenia działań rządu w ostatnich dwóch latach?
Odwołanie pandemii w Polsce – bo chyba o tym możemy już mówić – obrazuje, jakiego kalibru był to problem. Kiedy zderzyliśmy się z twardą rzeczywistością (agresja Rosji na Ukrainę), całe to pandemiczne szaleństwo okazało się nic nie warte. Bo kto dzisiaj zlicza tych wszystkich chorych, analizuje statystyki, blednie na widok człowieka bez maseczki? Zapewne jest trochę osób oddających się takim pasjom, ale śmiem twierdzić, iż dotyczy to znakomitej mniejszości. Dzień zaczynamy śledząc wydarzenia na Ukrainie, a nie wolne łóżka czy respiratory. Ot, taki to właśnie był problem.
Ale, choć sama pandemia okazała się problemem dętym do gargantuicznych rozmiarów, to skutki szaleństw ostatnich dwóch lat już dęte nie są. Jawne bezprawie, którego przy akceptacji ogromnej części opinii publicznej a także mediów, dopuszczali się w ostatnich latach politycy obozu władzy pod pretekstem walki z pandemią ma swoje konsekwencje. I będzie miało w przyszłości. Bo zdrowie Polaków jest i długo jeszcze będzie w opłakanym stanie. Cieszy zniesienie obowiązku noszenia maseczek, przymusu kwarantanny czy izolacji. To wszystko już od dawna nie miało sensu. Izolowanie być może było skuteczne w pierwszych miesiącach walki z pandemią, gdy wirus krążył dość leniwie. Gdy liczyliśmy chorych w dziesiątkach tysięcy, regulacje te traciły sens. Realnie bowiem zakażało się po kilka milionów ludzi. Po co było zatem izolować 100 czy 200 tysięcy? A to przecież izolacje i kwarantanny niszczyły system opieki zdrowotnej w Polsce.
Wesprzyj nas już teraz!
To dlatego nadliczbowe zgony w latach, w których podejmowano próby walki z pandemią, budzą przerażenie do dzisiaj. Oczywiście straszący nas rychłą śmiercią na COVID eksperci przekonywali, że to wszystko wina chińskiego wirusa. Kłopot w tym, że nie wszędzie sytuacja wyglądała tak samo. Mniej nadliczbowych zgonów było w krajach notujących większe liczby zakażeń, a i sama śmiertelność z powodu COVID-19 liczona na milion mieszkańców okazuje się być w przypadku Polski niebotycznie wysoka. W tej ponurej statystyce jesteśmy niestety wyżej chociażby od Szwecji, która nigdy nie wprowadziła nawet chwilowego lockdownu. To wskazuje jednoznacznie, że problem nie leżał po stronie zjadliwości wirusa, ale fiaska systemowych rozwiązań w służbie zdrowia. Izolowanie pacjentów, zamykanie kolejnych oddziałów, de facto odgrodzenie kordonem sanitarnym pacjentów i lekarzy, sprawiły, że dług zdrowotny w Polsce narósł do niebotycznych rozmiarów. Wszyscy przejęci byli zwalczaniem COVIDa zapominając o tym, że wysyłają w ten sposób na śmierć tysiące osób z nowotworami czy chorobami serca. Kto za to odpowie? Profesor Andrzej Horban, którego zapewnienia o straszliwych skutkach fali wariantu omikron okazały się wierutnymi bzdurami, teleportował się gdzieś, nikt nie wie, dokąd. A minister Niedzielski popada w samozadowolenie, zdając się uznawać samego siebie za skutecznego szefa resortu zdrowia. O, ironio!
Czwartkowa konferencja prasowa, w trakcie której Mateusz Morawiecki ogłosił, że od 28 marca zdejmujemy maseczki, niczego wielkiego nie wniosła w kwestii odpowiedzialności członków rządu za katowanie nas kolejnymi, absurdalnymi obostrzeniami. Wydaje się, że politycy wykorzystują wojenną zawieruchę, by szybko wygasić problem pandemii. Zgodnie z tym założeniem za kilka miesięcy Polacy mają zapomnieć o tym, że kiedyś chodziło się w maskach po ulicy, parki były zamknięte a do restauracji wzbraniano wstępu. Ewentualnie – tak zakładają politycy – wspomnimy o tym z uśmiechem w trakcie spotkań przy rosole, jak od lat wspominane są kolejki do sklepów z czasów słusznie minionych.
Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Głupota polskiego rządu w walce z pandemią musi zostać rozliczona. Nawet jeśli chwilowo, w imię wyższych racji, zawiesimy wewnętrzne spory. Szczególnie, że Morawiecki et consortes nie wyciągają żadnych wniosków z popełnionych błędów: nawet przymus maseczkowy znoszony jest w dziwny sposób. Czemu niby mamy zakładać je do niedzieli a w poniedziałek nagle zdjąć? Czy przez te cztery dni może wydarzyć się coś dramatycznego? Będą zliczane jakieś liczby zakażeń i decyzja ulegnie zmianie? Wszystko to pokazuje najbardziej odpychające oblicze rządu Zjednoczonej Prawicy: paternalistycznie nieznośne podejście do obywatela. Oby spotkała ich za to zasłużona „nagroda” przy wyborczych urnach.
Tomasz Figura
Opadły MASKI i MASECZKI! Niedzielski odpowie na zgony nadliczbowe?! || Komentarz PCh24