Dzisiaj

ŻAK TERAZ #39 – Auschwitz

(fot. Pixabay)

Prawda nigdy „nie leży pośrodku”. A jeżeli tak, to zawsze odnajdziemy ją tam, gdzie jest, a nie tam, gdzie by się chciało aby była (wystarczy poszukać, uczciwie poszukać). I na pewno prawda nie będzie bardziej prawdziwa w efekcie ciągłego prostowania kłamstw i przeinaczeń, bo prawdy nie trzeba bronić, ale trzeba nią żyć. Nie da się również prawdy zdefiniować urzędowo, na przykład w edukacji albo w polityce między państwami i jeszcze bardziej w relacjach pomiędzy nacjami. 

Są takie słowa/pojęcia, które od razu „się kojarzą”, a bywa, że i z sykiem otwierają jak ta puszka Pandory, tylko z nazwy mityczna. Tak jest z tytułem tego felietonu. Chciał czy nie chciał to słowo samo w sobie obciążone jest balastem tzw. teorii spiskowych, które z jednej strony odwołują się do penalizowanego „kłamstwa oświęcimskiego”, a z drugiej do międzynarodowej finansowej uzurpacji, którą Norman Finkelstein nazwał kiedyś „przedsiębiorstwem holocaust”.  No i to wszystko – i jeszcze trochę – ze wzmożeniem godnym lepszej sprawy wraca do nas w okolicach 27 stycznia przy okazji kolejnych rocznic wydarzenia z roku 1945, znanego jako „wyzwolenie obozu koncentracyjnego w Auschwitz”.

„Polską rządzą dwie trumny: Piłsudskiego i Dmowskiego” – deklarował Jerzy Giedroyć, co wielu również dzisiaj uważa za dogmatyczną wykładnię polskiej polityki. Redaktor Giedroyć nie tyle się mylił, co źle definiował naszą rację stanu, szczególnie w kontekście wschodnim. Dużo lepiej współczesną Polskę opisuje zdanie mówiące o trwającym sporze pomiędzy „trzecim pokoleniem AK a trzecim pokoleniem UB”, co pewnie można by symboliczne przedstawić za pomocą trumien Fieldorfa i Jaruzelskiego. Tymczasem percepcja społeczna historii potrzebuje dystansu. I nie chodzi o dystans, zdefiniowany w III części „Dziadów”: 

Wesprzyj nas już teraz!

Jeden z Młodzieży: Wieleż lat czekać trzeba, nim się przedmiot świeży,

Jak figa ucukruje, jak tytuń uleży?

Literat 1: Niéma wyraźnych reguł.

Literat 2: Ze sto lat.

Literat 1: To mało!

Literat 3: Tysiąc, parę tysięcy.

Nie czas zdecyduje o tym, jak czujemy, ale raczej estetyzacja dziejów, czyli artystyczna metafora, która wychodzi poza doraźność publicystyki i interesowność aspirujących do władzy. Przykładów na to w naszej kulturze jest więcej niż dużo. Przywołam tylko parę najbliższych memu sercu, bo tych związanych z teatrem: Homer, Sofokles, Calderón, Szekspir, Bogusławski, oczywiście Mickiewicz, i Norwid, i Fredro, i Wyspiański, ale też Brecht i Stanisławski, a potem to już konkretnie wchodzimy w XX wiek i dalej… A tę odsłonę dziejów trudno byłoby nam nad Wisłą rozumieć bez Witkacego, Kadena-Bandrowskiego, Schillera, Brandstaettera, Kruczkowskiego, Myśliwskiego, Brylla…

Wciąż jednak ze świecą szukać dzieł teatralnych opisujących pokolenie Żołnierzy Wyklętych; wciąż tematem tabu jest banderowskie ludobójstwo na Wołyniu, a Auschwitz i w ogóle ludobójstwo niemieckie, to dzisiaj temat poprawnościowo zmanipulowany i przy towarzyszącej temu ignorancji poddany bezprzykładnej autocenzurze.    

Nie emocjonujmy się ministerialnymi „przejęzyczeniami” (nawet gdy korzystają z ulubionej ideologicznie pałki nazizmu). Oni po prostu programowo wypierają wiedzę o tym, że Niemcy swój ludobójczy obóz pod Oświęcimiem zakładali dla Polaków. Oni coś wiedzą o znakowaniu „podludzi” symbolem Gwiazdy Dawida, ale już nic o czerwonym trójkącie z literą „P” (czerwień dla Niemców oznaczała więźnia politycznego). Oni niby przyznają, że w 1945 Armia Czerwona otworzyła bramy obozów w Auschwitz i Birkenau, ale nie chcą tego nazwać „wyzwoleniem”. W konsekwencji wątpliwych politycznych wyborów, na obchody 80-tej rocznicy – no właśnie: czego? – państwo polskie nie zaprasza przedstawicieli Rosji, ale wśród kilkudziesięciu innych delegacji zagranicznych są  Niemcy, a nawet Ukraińcy…      

W Muzeum Armii Krajowej w Krakowie parę dni temu miał miejsce wernisaż wystawy makiet pt. „14 scen pamięci. W 80. rocznicę uwolnienia więźniów z KL Auschwitz” (można obejrzeć do 31 marca). Makiety – miniaturowe figurki ludzi, wykonane są z gipsu, tkanin, papieru, drewna i przedstawiają sceny z życia obozów zagłady. Jest to dzieło Józefy Chodackiej, powstałe kilkanaście lat po wojnie na podstawie wspomnień dwóch krakowian: Józefa Pawlika (więzień KL Auschwitz i KL Sachsenhausen) i Zbigniewa Bastera (więzień KL Auschwitz i KL Mauthausen).

Makiety przedstawiają obozowe sceny: niewolniczą obozową pracę, rozpaczliwą śmierć na drutach, brutalizm strażników (nawet wobec dzieci), ale też modlitwę, spowiedź. Zło, dominujące w tym zminimalizowanym formalnie przekazie, przemawia jeszcze mocniej właśnie przez swą skalę. Jednocześnie te maleńkie postaci krzyczą do nas przesłaniem dobra i miłości chrześcijańskiej, które niejako podarowali nam tacy więźniowie „fabryki śmierci” jak o. Kolbe czy rotmistrz Pilecki. Mówili o tym dyrektor Muzeum, Jarosław Szarek, a jeszcze dobitniej, bo poprzez sztukę słowa, aktor Andrzej Róg, który przywołał wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego „Modlitwa do Bogurodzicy”, z taką frazą:

Która jesteś jak nad czarnym lasem

blask – pogody słonecznej kościół,

nagnij pochmurną broń naszą,

gdy zaczniemy walczyć miłością.

 

Tomasz A. Żak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie