W małej mazowieckiej miejscowości koło Radomia natrafiłem na zaniedbaną kapliczkę przydrożną – zwykłą, kamienną, z krzyżem wieńczącym smukły postument – obelisk. Szosą obok pomykały samochody, a za płotem umierał stary drewniany dom. Obok tej ruiny pyszniła się nowobogacka willa z przystrzyżonymi trawnikami, ledowymi lampami przy brukowanym podjeździe i fantazyjnie uformowanymi iglakami. Kapliczkę ktoś kiedyś bielił wapnem, jak to było w zwyczaju, ale musiało to być dawno temu.
W niedzielę byłem na Mszy Świętej. Wikary głosił kazanie, porównując współczesnych chrześcijan do Apostołów ukrywających się w Wieczerniku (nawiązywał do Zesłania Ducha Świętego). Chodziło mu o strach przed publicznym wyznawaniem swojej wiary. Chodziło mu też o coś więcej – o to, że my, wierni wszelkie negatywne etycznie i moralnie przemiany tego świata „zwalamy” na innych, a nader często na Kościół, na księży. Retorycznie było to bardzo dobrze poukładane. Wszelkie nawiązania do nieobcych każdemu rodzinnych problemów musiały trafiać do wiernych zgromadzonych w świątyni.
Wesprzyj nas już teraz!
Można by rzec – pięknie. Ksiądz głosi homilię odwołując się do ewangelicznej przypowieści przypadającej na ten dzień, a jednocześnie nie unika tzw. życiowych porównań i przykładów. A skoro nie unika, to trafia do ludzi, prawda? No i tutaj mam wątpliwości. Modernizm, który przejął władzę nad Kościołem katolickim po II Soborze Watykańskim, oprócz tego, że doprowadził do setek większych i mniejszych zmian w liturgii oraz samej doktrynie, nawet w architekturze świątyń czy tekstach modlitw oraz muzyce sakralnej, to również zideologizował nauczanie w seminariach duchownych. Doprowadzono do rewolucyjnej nakazowej jednomyślności (ten Sobór nazwano rewolucją właśnie), która, po pierwsze, odrzuca wszystko co „stare”, a po drugie – wypiera możliwość jakiejkolwiek krytyki tego, co nowe. I trwa to już ponad pół wieku.
Kiedy więc ksiądz wikary pytał „zaczepnie”, czy to wina księży i Kościoła, że prezydent Warszawy będzie zdejmował krzyże w urzędach, to odpowiedź brzmi: Tak. Dlaczego? Jak tu bowiem wyrzucać wiernym, że nie bronią wiary, że tej wiary publicznie nie świadczą, kiedy Kościół promuje ekumenizm w duchu zbawienia się z każdej wiary; kiedy błogosławi pary homoseksualne; kiedy akceptuje konkubinaty, kiedy urlopuje księży od ich powołania, kiedy pozwala na chodzenie bez sutanny, kiedy mnoży odpusty…; kiedy nawet ministranci siedzą, gdy kapłan udziela Komunii Świętej, a wierni przyjmują ją na stojąco…
Na postumencie tej niegdyś białej kapliczki odczytałem, choć z trudem, taki oto napis: NA CZEŚĆ I CHWAŁĘ PANU BOGU / TĘ PAMIĄTKĘ POSTAWILI MAŁŻONKOWIE / ANNA I JÓZEF STACHOWICZ / 1908 R.
Tomasz A. Żak