W parku w Łodzi, u zbiegu ulic Brackiej i Staszica, od ponad pół wieku stoi pomnik nazywany „Pękniętym Sercem”, co odwołuje się do jego architektonicznej betonowej konstrukcji. W szczelinie, pomiędzy połówkami tego najważniejszego z człowieczych mięśni, stoi odwrócona plecami postać nagiego, wychudzonego dziecka. Postać jest jakby wyrżnięta z części kamiennego „serca”, w którym pozostała „rana” – pusty kształt dziecka. Monument dedykowany jest martyrologii dzieci polskich w okresie II wojny światowej. Na tablicy pod pomnikiem czytamy: „Odebrano Wam życie, dziś dajemy Wam tylko pamięć”.
Pod murami warszawskiego Starego Miasta od 1983 roku stoi pomnik „Małego Powstańca”. Chłopczyk w za dużym hełmie, w za dużych butach, w za dużym płaszczu/kurtce, z pistoletem maszynowym zawieszonym na szyi. Na ceglanym murze obok umieszczono tablicę z fragmentem znanej pieśni: „Warszawskie dzieci pójdziemy w bój / za każdy kamień twój / stolico damy krew”.
Odsuńmy tutaj sentymentalne emocje, a wtedy zobaczymy to, co jest do bólu realne: dziecko na wojnie.
Wesprzyj nas już teraz!
Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku słynny rosyjski reżyser, Andriej Tarkowski, nakręcił film, który w Polsce był pokazywany pod tytułem „Dziecko wojny”. Opowiada o losach 12-letniego Iwana, który po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej stracił rodziców i „przytulił się” do jednego z oddziałów Armii Czerwonej, gdzie wbrew wszystkiemu został zwiadowcą dostarczającym bardzo cenne informacje. Film jest nie tylko czarno-biały, gdy chodzi o technikę zdjęć – jest on czarno-biały, gdy chodzi o psychologię postaci, w tym o łzy – płaczą mężczyźni, bo dziecko już nie potrafi. Iwan nie płacze, Iwan ginie.
I jeszcze jeden ślad z przeszłości. W roku 1972 Jacek Kleyff napisał – jak się okazuje -ponadczasowy tekst pt. „Telewizja” i wraz z kolegami z Salonu Niezależnych śpiewał tam m.in. tę zwrotkę: „W telewizji pokazali wczoraj kości chudych dzieci / Zastrzelonych pod Nairobi, pokazali świeże groby. / Świeże groby zawsze wzruszą, niezależnie gdzie kopane, Jak porosną wyjdzie na jaw, kto szczuł i co było grane”.
Czytam list Fainy Savinkowej, kilkunastoletniej dziewczynki z Ługańska. Napisała go „do świata” z okazji Międzynarodowego Dnia Dziecka. List zaczęła od takich dwóch zdań: „Połowę dzieciństwa spędziłem na wojnie. I od trzech lat staram się dodzwonić do dorosłych”. A dalej pisze tak: „Na świecie jest wiele niesprawiedliwości, ale my, dzieci, staramy się tego nie zauważać. Dlatego czasami musimy zadawać pytania. Na przykład, co wiesz o Donbasie? Albo co wiesz o dzieciach, które zginęły w konfliktach zbrojnych? Czy znasz nazwisko Kirill Sidoriuk? A co wiesz o Milice Rakić, która została zabita przez bomby kasetowe w Serbii? Czy znasz imiona tych dzieci i ich losy? Nie sądzę. No to powiem wam, że zginęli w wojnach prowadzonych przez dorosłych”. Tak, Kirill i Milica też mają pomniki… A ja myślę o swojej wnuczce, o wnukach i dzieciach moich znajomych… Myślę o promowaniu wojny, o zarządzaniu strachem i nienawiścią, o tym, co później opowiedzą pomniki.
Tomasz A. Żak