Zakaz tradycyjnej Mszy Świętej był zapowiadany przez konserwatywną blogosferę przez kilka tygodni, ale jak dotąd – nic się nie zmieniło. Trwają spory o to, czy Watykan w ogóle coś takiego planował. Najnowsze informacje pozwalają postawić jednak konkretną tezę: Franciszek ma na stole dokument z restrykcjami; zamiast go podpisywać woli jednak realizować jego program innymi metodami.
Pogłoski
W czerwcu blog „Rorate Caeli” opublikował lakoniczną informację o nadchodzącym dokumencie, który miałby wprowadzić nowe ograniczenia dotyczące tradycyjnej liturgii. Wkrótce szeroki artykuł na ten temat zamieściła na łamach „The Remnant” watykanistka Diane Montagna. Opisała dość szczegółowo treść domniemanego tekstu. Dokument miał wprowadzać co do zasady całkowity zakaz sprawowania Mszy trydenckiej. Dozwolone byłoby to wyłącznie dla księży tzw. instytutów Ecclesia Dei, czyli takich wspólnot jak Bractwo Kapłańskie św. Piotra, Instytut Dobrego Pasterza czy Instytut Chrystusa Króla. Dokument nie dotykałby też prawdopodobnie zakonów. Skutkiem nowych restrykcji byłoby wyeliminowanie tradycyjnej mszy z większości miejsc na świecie, w których jest dzisiaj sprawowana. Przykładowo w Polsce w około 90 proc. przypadków dawną mszę odprawiają zwykli księża diecezjalni. W takich krajach jak Francja czy Stany Zjednoczone obecność tzw. instytutów Ecclesia Dei jest silniejsza, ale nie na tyle, by wprowadzenie opisanego zakazu nie doprowadziło do gwałtownych trudności. Dokument nie miał oczywiście dotyczyć w żaden sposób Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, którego status kanoniczny był i pozostaje nieregularny. FSSPX działa wprawdzie w kilkudziesięciu krajach na świecie, ma jednak w sumie tylko kilkuset księży. Globalnie rzecz biorąc podstawą obecności tradycyjnej liturgii w Kościele katolickim są księża diecezjalni.
Wiarygodność
Relacje „Rorate Caeli” i „The Remnant” wydawały się wiarygodne, bo skrajnie negatywne nastawienie do liturgii tradycyjnej wielu członków Kurii Rzymskiej nie jest dla nikogo tajemnicą. W styczniu 2021 roku na emeryturę odszedł kard. Robert Sarah, wcześniej prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów – organu kurialnego odpowiedzialnego za kwestie liturgiczne. Papież obsadził w roli nowego prefekta abp. Arthure’a Roche’a, obdarzając go nieco później purpurą. U jego boku w roli sekretarza postawił abp. Vittorio Violę, hierarchę ściśle związanego z nieformalną „szkołą” liturgiczną architekta posoborowej reformy, abp. Annibale Bugniniego. Intelektualnym zapleczem przemodelowanej Kongregacji stało się środowisko Uniwersytetu św. Anzelma w Rzymie, którego najważniejszą figurą jest świecki profesor Andrea Grillo. Viola i Grillo bardzo nie lubią tradycyjnej liturgii: obaj uważają, że powinna zostać całkowicie wyeliminowana, po to, by osiągnąć w zachodnim kościele całkowitą jednolitość rytu. To ta grupa opracowała w 2021 roku motu proprio Traditionis custodes. Grillo w ostatnich tygodniach posuwał się do tego, by w wypowiedziach prasowych obrzucać tradycyjnych młodych katolików pielgrzymujących do Chartres we Francji mianem „sekciarzy”, którzy są pozbawieni jakiegokolwiek znaczenia dla przyszłości Kościoła powszechnego. Wszyscy pamiętają też liczne wypowiedzi papieża Franciszka lekceważące albo znieważające katolików tradycyjnych. Dlatego też spodziewano się, że nowy dokument zostanie wkrótce ogłoszony, najpewniej 16 lipca tego roku, w trzecią rocznicę publikacji Traditionis custodes.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlaczego nic się nie wydarzyło?
Na kilka dni przed tą datą coraz większa liczba mediów katolickich zaczęła publikować artykuły z odwołaniem do źródeł w Watykanie, zgodnie z którymi żadnego dokumentu nie będzie, bo… w ogóle nie istnieje. Pogłoski o nowych restrykcjach miałyby być wyłącznie efektem bezzasadnej histerii, której uległa konserwatywna blogosfera. 16 lipca rzeczywiście minął bez publikacji dokumentu na temat liturgii, co zdawałoby się przemawiać na korzyść tezy o głębokiej pomyłce grup konserwatywnych. Wydaje się jednak, że sytuacja wygląda nieco inaczej. Prawicowa blogosfera rzeczywiście popełniła błąd, ale nie tej skali. Dokument, o którym mowa, istnieje – ale papież nie planował go póki co publikować.
Tak opisał to argentyński bloger używający pseudonimu „Caminante Wanderer”. Ten hiszpańskojęzyczny autor ma dobre kontakty w Watykanie i od lat publikuje bardzo wyważone i wnikliwe teksty analizujące pontyfikat Franciszka. Bloger poinformował, że dokument wprowadzający opisane wyżej ograniczenia liturgii tradycyjnej został przygotowany już kilka lat temu, prawdopodobnie krótko po Traditionis custodes. Mógł przejść od tego czasu pewne zmiany, ale zasadniczo jest to ten sam tekst. Opis zgadza się z tym, co opublikowała w „The Remnant” Diane Montagna. Dziennikarka twierdziła, że wcześniejsza wersja tekstu nie zadowalała papieża Franciszka i zlecił on opracowanie nowego dokumentu abp. Vittorio Violi. Viola miał zabrać się do pracy razem z sekretarzem stanu kard. Pietro Parolinem, prefektem Dykasterii Nauki Wiary kard. Victorem Fernándezem i papieskim kanonistą kard. Gianfranco Ghiralndą. „Caminante Wanderer” nie podał żadnych nazwisk autorów nowej wersji, ale twierdził, że Franciszek w gruncie rzeczy stracił zainteresowanie publikacją nowego tekstu na temat Mszy tradycyjnej. Według tego blogera papież uważa, że publikacja Traditionis custodes była błędem.
Czy to możliwe? Wydaje się, że tak, bo od 16 lipca 2021 roku w związku z tym tekstem narosło w Kościele bardzo wiele chaosu, a istotnemu wzmocnieniu uległo zwłaszcza Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Jeżeli Traditionis custodes miało doprowadzić do likwidacji Mszy tradycyjnej, przyniosło raczej odwrotne rezultaty. Poza tym duża część biskupów na świecie nie chciała wdrażać tego dokumentu w życie, uznając, że jest zbyt agresywny i nie uwzględnia potrzeb duszpasterskich ich wiernych. „Caminante Wanderer” napisał, że Franciszek obawia się dalszego wzmocnienia ruchu tradycyjnego poprzez przysporzenie mu swoistych „męczenników”: nowe restrykcje mogłyby w praktyce przynieść tylko dalsze wzmocnienie środowisk tradycyjnych. Dlatego, ocenił bloger, Franciszek podjął decyzję o tym, by dokumentu nie ogłaszać i kurzy się on obecnie na półce, niezależnie od zabiegów abp. Vittorio Violi i innych przeciwników dawnej liturgii. Papież miał dojść do wniosku, że ludzie ci są zbyt ekstremistyczni i posłuchał tych, którzy odradzali kolejne restrykcje gwoli zachowania większego spokoju w Kościele.
Czy naprawdę nic się nie zmieni?
Nawet jeżeli „Camintante Wanderer” ma rację, nie oznacza to wcale, że wszystko zostanie po staremu. Moja teza jest następująca: Franciszek nie chce ogłaszać nowego dokumentu, ale pozwolił abp. Vittorio Violi wprowadzać jego zapisy tylnymi drzwiami. Co na to wskazuje?
W połowie czerwca Dykasteria Kultu Bożego podjęła decyzję w sprawie liturgii tradycyjnej na terenie archidiecezji Melbourne w Australii. Dotąd sprawowano tam mszę trydencką w dwóch kościołach parafialnych oraz w katedrze. Arcybiskup chciał, aby było tak dalej i poprosił Watykan o stosowną zgodę (to wymagane w związku z Traditionis custodes). Odpisał mu abp Vittorio Viola, zgadzając się na celebrację w kościołach parafialnych, ale w katedrze już nie. Uzasadnił to następująco: celebracje katedralne są wzorem dla diecezji, a zatem muszą być sprawowane wyłącznie w rycie nowym. Zachęcił do sprawowania niektórych mszy w katedrze po łacinie, ale według ksiąg zreformowanych, tak, by przekonać diecezjan do udziału w nowej liturgii.
Na początku lipca Dykasteria zabrała tradycyjną mszą świętą pielgrzymom idącym do sanktuarium Maryjnego w Covadonga w Hiszpanii. Pielgrzymka jest poniekąd wzorowana na francuskiej z Paryża do Chartres. Odbywała się od kilku lat, zwieńczona mszą trydencką w samym sanktuarium. Dykasteria w liście do władz diecezji Oviedo, gdzie znajduje się Covadonga, zakazała takiej celebracji.
W ostatnim czasie ta sama Dykasteria podjęła też szereg decyzji dotyczących liturgii tradycyjnej w diecezjach Stanów Zjednoczonych. O zgodę na celebrację dawnej liturgii prosili biskupi z Baltimore i Richmond. Dykasteria jednak odmówiła. W obu tych diecezjach działa jednak Bractwo Kapłańskie św. Piotra. Podjęto więc taką decyzję, jaka jest zgodna z literą domniemanego dokumentu: skoro jest FSSP, to dawna msza powinna być tylko tam.
Inną decyzję Dykasteria podjęła w przypadku diecezji San Antonio oraz Arlington. Zgodziła się na odprawianie mszy tradycyjnej przez zwykłych księży diecezjalnych; ale też nie ma tam instytutów tzw. Ecclesia Dei, a zatem nie byłoby mszy tradycyjnej w ogóle.
Logika wydaje się być prosta: jeżeli są takie instytuty, to mszę tradycyjną w innych miejscach należy zlikwidować. Jeżeli ich nie ma, należy ją pozostawić. Zarazem należy w miarę możliwości ograniczać „huczność” celebracji w rycie trydenckim, stąd zakazy dotyczące katedry w Melbourne czy sanktuarium w Covadonga.
Czy taki wzorzec będzie rzeczywiście powielany i czy dotknie również Polski trudno orzec: tym więcej, że do jego zastosowania potrzeba nie tylko decyzji samej Dykasterii, ale również współpracy biskupa miejsca. Traditionis custodes wprowadziło bardzo poważne ograniczenia władzy biskupa, przerzucając odpowiedzialność na Watykan; było to jednak przedmiotem powszechnej krytyki, jako że zgodnie z prawem kościelnym to właśnie biskup odpowiada za liturgię w swojej diecezji. Jak dotąd Watykan nie dążył do otwartego konfliktu z hierarchami, którzy ignorowali zapisy Traditionis custodes albo te zapisy dość otwarcie omijali – a jest takich biskupów na całym świecie wielu, również w Polsce.
Wydaje się zatem, że na chwilę obecną dla wspólnot tradycyjnych kluczowe pozostaje zadbanie o poprawną relację z ordynariuszem. O ile tylko biskup nie jest zacietrzewionym ideologiem (co nie zdarza się na szczęście tak często) ani oschłym administratorem zainteresowanym tylko własną karierą (co jest bardziej rozpowszechnione) zbudowanie takiej relacji jest najzupełniej możliwe, a to z dość prostej przyczyny. Wspólnoty tradycyjne są na ogół żywotne – często dalece bardziej niż zwykłe wspólnoty parafialne; a nadto całkowicie odporne na różnorodne liberalne idee związane z demokratyzacją Kościoła i podważaniem hierarchicznej władzy biskupa.
Wszyscy powinni umieć to docenić.
Paweł Chmielewski