Po spalonej tęczy na placu Zbawiciela została już tylko sama konstrukcja. Jednak podobno niektórzy nie mogą pogodzić się z jej stratą i… przyozdabiają ją kwiatami. Ma to być ruch spontaniczny.
O sprawie poinformowała „Gazeta Wyborcza”, która nie może pogodzić się ze stratą tęczy. Jej dziennikarze miotają się i smucą, ale ich żal znalazł w końcu ukojenie – część warszawiaków miała skrzyknąć się na Facebooku i spontanicznie ruszyć pod tęczę, której już nie ma, i spontanicznie dekorować pozostałą po niej konstrukcję kwiatami.
Wesprzyj nas już teraz!
„Gazeta Wyborcza” postanowiła porozmawiać z osobami pogrążonymi w żałobie po tęczy, wszak razem łatwiej jest przeżywać smutek po stracie bliskiego obiektu. I tak na przykład Maciej i Łukasz, którzy zapłakali widocznie po tęczy, przynieśli biało-czerwone kwiaty. Twierdzą oczywiście, symbolika jest niezamierzona.
Z żałoby po tęczy cieszy się kwiaciarka, pani Iza, bo „takiego ruchu w środku tygodnia” jeszcze nie miała. Nie wiadomo, czy to u niej kwiaty kupiła Edyta Górniak, ale wiadomo, że i ona uroniła łzę po spalonej tęczy. W świetle fleszy i ona wlepiła w konstrukcję przyniesione kwiatki. Wszystko, oczywiście, przypadkiem, bo pani Edyta nie zrobiła tego dla rozgłosu i z mediami rozmawiać nie chce. Tylko dziennikarzom „Gazety Wyborczej”, pozostającym w nieukojonym bólu, rzuciła na pocieszenie: – Nie robię tego na pokaz.
Spalona tęcza podobno „znów kwitnie” – tak twierdzą smutni dziennikarze z ulicy Czerskiej. Szanujemy ich ból i cierpienie, ale jednak zejdźmy na ziemie – na opublikowanych na portalu wyborcza.pl zdjęciach widać kilka kwiatków na krzyż wpiętych w szkieletor na placu Zbawiciela. A smutek zostaje…
PCh24.pl
ged