14 czerwca 2017

Zamach na „Humanae Vitae”. Rewanż po pół wieku?

(Fot. REUTERS / Max Rossi / Forum)

Czy Kościół chce zmienić nauczanie dotyczące antykoncepcji? Takie informacje coraz częściej podają akredytowani przy Watykanie dziennikarze. Czy można im wierzyć? Z pewnością wierzą im progresiści, którzy z niecierpliwością oczekują pięćdziesiątej rocznicy ogłoszenia encykliki  „Humanae Vitae”.


Jeden z najlepiej poinformowanych w sprawach Kościoła watykanistów, Marco Tosatti, opublikował kilka tygodni temu informację o powstającej w Watykanie „tajnej komisji”, której zadaniem ma być opracowanie dokumentu podważającego tezy zawarte w encyklice Pawła VI Humanae Vitae. Tydzień później rewelacje te, traktowane początkowo jak nieprzyjemny żart czy plotkę, potwierdziła u swoich źródeł w Watykanie niemiecka publicystka Maike Hickson. Żaden z autorów nie podaje nazwisk osób, które miałyby w tym nowym ciele zasiadać, oboje nie poddają jednak w wątpliwość, że komisja powstała z inicjatywy samego papieża Franciszka.

Wesprzyj nas już teraz!

Dziennikarze oczywiście zapytali rzecznika Stolicy Apostolskiej, czy te rewelacje są prawdziwe. Watykan „nie potwierdził i nie zaprzeczył” tym informacjom, co ostatnimi czasy jest ulubionym sposobem komunikowania się z opinią publiczną tamtejszego biura prasowego.

Informacja – w formie plotki, ale szeroko rozpowszechnionej – poszła więc w świat, a w głowach wielu katolików tylko spotęgował się okrutny chaos.

Duch soboru nie dostał się do encykliki

Katolicka etyka seksualna od wieków wzbudza wściekłość świata zewnętrznego. Najlepszym tego przykładem była reakcja na opublikowanie przez papieża Pawła VI w 1968 roku wspomnianej encykliki Humanae Vitae. Liderzy rewolucji seksualnej, której duch przesiąknął również i do Kościoła, rwali sobie włosy z głowy czytając słowa papieża, którego niejeden z nich postrzegał jako „swojego”. O ile bowiem wielu krytyków Pawła VI nie myli się opisując jego często niezrozumiałe decyzje o „otwarciu Kościoła na świat”, o tyle przyznać trzeba, że jego dokument dotyczący stosunku katolików do płodności stanowi po prostu ortodoksyjne powtórzenie dotychczasowej nauki Kościoła. I za to trzeba być Pawłowi VI wdzięcznym.

Ale nie wszyscy oczywiście tę wdzięczność podzielali. Wraz z mitycznym „duchem soboru”, który w sercach niektórych wpływowych katolików zastąpił Ducha Świętego, do Kościoła wdarł się powiew nowoczesności i liberalizmu. Liczni duchowni z wielu miejsc na świecie głośno protestowali przeciwko tezom zawartym w encyklice, a więc przeciwko powtórzeniu całkowitego zakazu aborcji, antykoncepcji i innych nienaturalnych metod unikania potomstwa. Naraz podniósł się nieznośny klangor środowisk postępowych zarówno w Kościele jak i poza nim. Ich przedstawiciele mówili dokładnie tym samym językiem: o nieludzkiej i niedzisiejszej nauce, o bezduszności papieża i konieczności pójścia z duchem czasu. Biskupi z Niemiec, Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii, USA i Kanady zaczęli wprowadzać własne nauczanie, wprost informując Watykan i opinię publiczną, że nie przyjmują katolickich prawd za obowiązujące wiernych, którzy zostali im powierzeni.

Paweł VI pisząc encyklikę doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak wpływowe są – w trzy lata po zakończeniu soboru – środowiska postępowe wewnątrz Chrystusowej Owczarni. Dlatego też prosił w Humanae Vitae, o przyjęcie nauczania stanowiącego Magisterium Kościoła wszystkich bez wyjątku,  cytując świętego Pawła: „Zaklinam was, Bracia, na imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, odzywajcie się wszyscy w tym samym Duchu! Niech nie będzie wśród was rozdwojenia! Żyjcie w harmonii, w jednym duchu i w jednej myśli”.

Z papieskiego zaklinania biskupów niewiele jednak wynikło. Najgłośniejszym echem odbił się sprzeciw episkopatu Kanady, zawarty w tak zwanym „Oświadczeniu z Winnipeg”. To tam po raz pierwszy w dokumencie stworzonym przez tak wysoko postawione kościelne grono padły słowa, które do dziś wykorzystywane są w dyskusji o antykoncepcji: jeśli po dogłębnym rozeznaniu i zgodnie z własnym sumieniem małżonkowie dojdą do konkluzji, iż antykoncepcja może być przez nich stosowana, to jest to moralnie godziwy wybór. „Sumienie i rozeznanie” – znamy to z debat toczonych pięćdziesiąt lat po Humanae Vitae, czyż nie?

Warto dodać przy okazji, że wśród prominentnych przeciwników encykliki prym wiódł przez wiele lat (włącznie z kształtowaniem ostatecznego kształtu dokumentu z Winnipeg) Gregory Baum, który po latach ujawnił, że w czasie gdy pracował nad dokumentami soborowymi oraz zabierał głos przeciwko Pawłowi VI wielokrotnie łamał celibat, związawszy się najpierw z zakonnicą a potem, już po porzuceniu kapłaństwa, również z mężczyznami… 

Stanowisko mniej jasne niż dotychczas

Krytyka katolickiej moralności nie skończyła się oczywiście wraz ze śmiercią Pawła VI. Jego następcy – tak Jan Paweł II jak i Benedykt XVI, byli równie ostro krytykowani za to, że… nie zanegowali słów swego poprzednika. Krytyka ta rozwinęła się jednak i weszła na trochę inne tory – do promocji antykoncepcji wśród katolików zaczęto bowiem wykorzystywać epidemię AIDS w Afryce, a także… nadmierną dzietność w części krajów na świecie. Tymi „argumentami moralnymi” próbowano przekonać papieży, że lepiej, by dopuszczono stosowanie prezerwatywy niż trwano przy dotychczasowym nauczaniu. Nie chodziło więc już tylko o antykoncepcję (choć argumenty o konieczności depopulacji ziemi zaczęły się już wówczas przebijać) ale również o rozprzestrzenianie się chorób drogą płciową. W konsekwencji w 2008 roku, w czterdziestą rocznicę opublikowania encykliki Pawła VI, sześciuset księży z Niemiec podpisało list domagający się odwołania tez zawartych w dokumencie.

Za czasów obecnego pontyfikatu presja na papieża nie zmalała – wręcz przeciwnie. Wraz z wieloma sygnałami płynącymi z Watykanu środowiska progresywne ponowiły swe postulaty. Jakie to sygnały? Chociażby wypowiedzi papieża Franciszka, według których „katolicy nie muszą być jak króliki” i posiadać licznego potomstwa. Ojciec święty niejednoznacznie odpowiedział też na pytanie o stosowanie prezerwatyw w kontekście zagrożenia wirusem Zika, co później musiał wyjaśniać rzecznik Lombardi. W końcu do Watykanu zaproszono wielkiego orędownika ograniczenia liczby ludzi na świecie – Paula Ehrlicha, który wziął udział w organizowanej przez watykańską agendę konferencji na temat „zrównoważonego rozwoju”. To nie koniec – w listopadzie ubiegłego roku Franciszek określił też mianem „człowieka, który pomógł rozkwitnąć teologii moralnej” Bernarda Häringa – najbardziej zaciekłego krytyka Humanae vitae.

Wszystko to nie mogło umknąć uwadze zwolenników zmian w nauczaniu moralnym Kościoła.  Zapewne dlatego pod koniec 2016 roku do Watykanu wpłynęła petycja do Ojca Świętego. Trzy wpływowe oenzetowskie agencje popierały w niej projekt dokumentu żądającego zmiany „stanowiska Kościoła katolickiego” odnośnie homoseksualizmu, masturbacji, zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro) i antykoncepcji. Dokument przygotowany został przez byłego księdza – Johna Wijngaardsa – a podpisało się pod nim ponad stu naukowców określających siebie samych mianem katolickich. W odpowiedzi na to pismo bardzo szybko powstał list podpisany przez pięciuset naukowców wiernych nauczaniu Kościoła, oczywiście w obronie encykliki Pawła VI.

Pro-liferzy niemile widziani?

Współczesny świat promuje rozwiązłość seksualną i wszelkie związane z nią „zabezpieczenia”. Nie może więc dziwić ogromna radość, która zagościła w sercach i na ustach wielu komentatorów liberalnych mediów, po ogłoszeniu przez Tossatiego swych rewelacji. Symptomatyczny dla polskich mediów był komentarz Adama Szostkiewicza, który nazywa papieża Franciszka „papieżem w stylu Jana XXIII: konserwatywnym, ale dialogowym” i twierdzi, że „nie odrzuciłby wniosków komisji, którą powołał”.

Obserwatorzy spoza Kościoła z uwagą patrzą także na politykę Kościoła względem organizacji pro-life, podnoszących przecież nie tylko postulat zakazu aborcji, ale także promujących wielodzietność. Amerykańskie media przed tegorocznym Marszem dla Życia w Waszyngtonie przypomniały, że takie marsze odbywają się także w Rzymie, ale Watykan nie udziela im patronatu a wśród maszerujących we Włoszech nie ma bliskich współpracowników papieża.

Nie umknęła im również informacja o działaniach nowego szefa Papieskiej Akademii Życia – arcybiskupa Vincenzo Paglii. Zwolnił on 172 osoby należące do Akademii i anulował wymóg, by nowi członkowie podpisywali oświadczenie o woli ochrony życia według… Magisterium Kościoła! Sam przewodniczący Akademii też zresztą stał się niedawno przedmiotem zainteresowania światowych mediów, za sprawą muralu w katedrze w Umbrii, którego wykonanie zlecił homoseksualiście. Ten, w ramach wdzięczności, umieścił wizerunek arcybiskupa na malowidle przedstawiającym, pisząc oględnie, treści homoseksualne i transgenderowe.

Co dalej?

Mimo, iż od powstania Humanae Vitae minie w przyszłym roku równo pół wieku, jej ocena wciąż dzieli biskupów. Zmieniło się jedynie to, że do niedawna w watykańskich dykasteriach zasiadali duchowni zgadzający się z Pawłem VI i tradycyjnym Magisterium, a poglądów duchownych kierujących tymi instytucjami dziś, nie można już tak jednoznacznie ocenić.

Polakom jak zwykle w ostatnich latach z pomocą przychodzą argumenty ad Wojtylam. Jan Paweł II stał bowiem na straży katolickiej moralności, i można spodziewać się, że jego poglądy przytaczać będą w ewentualnej dyskusji wychowani na jego pismach biskupi z naszego kraju. Linia podziału może jednak wyglądać podobnie jak na synodzie ds. rodziny – Zachodnia Europa, Ameryka Północna i część Ameryki Łacińskiej zechce zapewne iść z „duchem czasu”, co czyni przecież już i tak, bez formalnej zgody Rzymu. Czy biskupi z Europy Wschodniej, Azji Centralnej i Afryki będą w sprawie antykoncepcji równie konserwatywni jak w sprawie nierozerwalności małżeństwa? Doprawdy ciężko prognozować.

W lipcu przyszłego roku minie dokładnie pięćdziesiąt lat od ogłoszenia Humanae Vitae. Z pewnością debata nabierze wówczas rumieńców i przestanie być kwestią jedynie kuluarowych plotek.

Pewne jest jedno – katolikom rzeczywiście przydałaby się nowa encyklika dotycząca sfery seksualnej. Ale nie taka, która zaprzeczy Humanae Vitae, ale pomoże nam funkcjonować w nowych okolicznościach. W ciągu pięćdziesięciu lat pojawiło się bowiem wiele kolejnych zagrożeń, chociażby wynikających z nowoczesnych technik antykoncepcyjnych. Pragnęlibyśmy encykliki o czystości i o tym, jak żyć w świecie, w którym na każdym kroku promowana jest rozpusta. Potrzebna jest też encyklika dająca odpowiedź nie tylko na pytanie o moralną ocenę seksualności bez prokreacji, ale również na pytanie o ocenę prokreacji bez seksualności, bo i takie możliwości oferuje przecież dzisiejszy świat w postaci zabiegów in-vitro czy tzw. surogatek. Czyż nie tak powinien wyglądać dialog Kościoła ze współczesnością? Nie potrzeba by do tego żadnej tajnej komisji.

 

 

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij