Po Francji i Belgii przyszła pora na Niemcy. Sprawców zamachów próbuje się „tłumaczyć” niezrównoważeniem psychicznym. Jednak podobnie jak w przypadku niepełnych informacji o wcześniejszej serii gwałtów, może chodzić o to, że Berlin usiłuje zakryć ten sposób realne fiasko swojej polityki emigracyjnej.
W związku z zamachami pojawiła się też teza, że przeniesienie fali aktów terroru z krajów islamskich do Europy staje się faktem i trzeba „nauczyć się z tym żyć”. Motywacja terrorystów to nie tylko nienawiść do cywilizacji zachodniej, ale też próba riposty za ataki na państwo islamskie. Szczęśliwe pozostają na razie kraje, do których z różnych względów fala emigrantów muzułmańskich nie dotarła. I one są jednak narażone na ataki, choć ze względów logistycznych (brak oparcia o lokalne struktury, przyjaciół, rodziny, obcość środowiska, nieznajomość języka i realiów tych krajów, wreszcie wyróżnianie się mniej lub bardziej ciemnoskórych osobników w tłumie) prawdopodobieństwo takich akcji jest tu znacznie mniejsze.
Wesprzyj nas już teraz!
Biorąc pod uwagę rodzaj ostatnich zamachów (ciężarówka, siekiera, karabin) można mówić o pewnym sukcesie służb bezpieczeństwa. Najgroźniejszą bronią terrorystów są bowiem bomby i ładunki wybuchowe. Ich konstrukcja wymaga jednak dostępu do pewnych materiałów i wydaje się, że takie działania są dość dobrze monitorowane.
Francuski specjalista ds. strategii polityki międzynarodowej i b. wysoki urzędnik ministerstw obrony Pierre Conesa słusznie zauważa, że nigdy nie dojdzie do pełnej eliminacji ryzyka zamachów. Strategia terrorystów polega na wynajdowaniu miejsc słabiej zabezpieczonych, ale przynoszących jak największy rezonans medialny. Wszystkiego zaś nie da się ochronić. Dla przykładu we Francji każdego lata, w różnego typu festiwalach, widowiskach sportowych itp. bierze udział 5 milionów osób. Środki bezpieczeństwa można zwiększać, ale dojdzie się w końcu do systemu panującego w… Korei Północnej.
Przy okazji, Conesa mówiąc o ripoście Paryża w postaci mocniejszego zaangażowania wojskowego w Syrii nazywa to błędem i działaniem nieefektywnym, które prowadzi do asymetrycznej wojny (atak wojskowy w Syrii i odpowiedź w postaci kolejnego aktu terroru). Podaje tu przykład wojny w Algierii, która zakończyła się w końcu porażką metropolii. Jego zdaniem bez uregulowania sytuacji na Bliskim Wschodzie, nie da się wyeliminować terroryzmu. Francuski strateg postuluje też znacznie większą ostrożność w militarnych interwencjach Zachodu, które były i są podejmowane zbyt pochopnie.
Nie zmienia to jednak sytuacji wewnętrznej. Stan wyjątkowy we Francji znacznie uprościł procedury działań sił bezpieczeństwa. Zaczyna się mówić o wydalaniu z kraju osób, które łamią prawo, a nawet o możliwości internowania podejrzewanych o radykalizm tych osób, które posiadają obywatelstwo francuskie. Środowiska radykalnego islamu są dość dobrze rozpoznane. Pozostaje problem „samotnych wilków”. Dla przykładu zamachowiec z Nicei uległ bardzo szybkiej radykalizacji i nie trafił wcześniej do żadnej kartoteki służb.
Uczenie się życia „z terroryzmem” rodzi nowe wyzwania. Z jednaj strony służby państwowe na potęgę inwigilują społeczeństwo i posługując się argumentem bezpieczeństwa, zwiększają swoje uprawnienia. Równowaga pomiędzy wolnością a bezpieczeństwem już dawno została zakłócona. Tymczasem nie wolno zapominać, że wolność wymaga pewnych kosztów, a nawet ofiar. Delegacja tych praw do państwa w imię bezpieczeństwa, to prosta droga do budowy totalizmu. Warto się więc zastanowić nad wprowadzeniem w obliczu terroryzmu np. społecznej samoobrony. Obserwując zachowanie ludzi w monachijskim centrum „Olympia” miało się wrażenie kompletnej paniki, bezbronności i bezradności ludzi biegających bez celu, w różne strony, z podniesionymi do góry rękami. Wszystko to za sprawą jednego (podobno) szalonego 18-latka, który dorwał się nielegalnie do broni i postanowił sobie do nich postrzelać.
Jedynym wyjściem i prewencją byłoby tu przyznanie zwykłym ludziom prawa do posiadania i noszenia broni. Wyczyny przynajmniej kilku terrorystów zakończyłyby się być może dużo wcześniej. Byłoby to też przywróceniem równowagi pomiędzy wolnością a narzucaniem przez państwo bezpieczniackiego modelu ograniczania różnych praw. Problem w tym, że takie podejście nie mieści się w ramach przebudowywanej od dziesięcioleci Europy, a uzbrojonego społeczeństwa boją się nie tylko terroryści, ale i same państwa.
Bogdan Dobosz