Zdaniem „Financial Times” manewry „Zapad 2017” niepotrzebnie wzbudzają tak wiele emocji w Europie. Dziennik uspokaja i twierdzi, że Rosja nie prowadzi wojny informacyjnej, przygotowującej grunt dla interwencji zbrojnej. Czy rzeczywiście Rosjanom chodzi wyłącznie o budowanie potencjału obronnego?
Zdaniem gen. Romana Polko narracja „Financial Times” sugeruje, że nic poważnego się nie dzieje. I choć prawdopodobieństwo ataku na NATO jest niskie, to nie można przejść obojętnie wobec działań Rosji, która „buduje swój potencjał militarny nie tylko do działań obronnych, ale również do działań agresywnych”. Zdaniem gen. Polko, także i NATO prowadzi manewry, ale w ćwiczonych scenariuszach nie zakłada się ataku na terytorium Rosji. Jak ocenił, Rosja prężnie działa też w obszarze informacyjnym, a jej celem jest stworzenie przekonania, że „Europa nie powinna drażnić niedźwiedzia”. Jak zauważył generał, Władimir Putin osiąga tu sukcesy, bo zarówno agresja na Gruzję, Ukrainę czy konflikt w Donbasie nie napotkały na zdecydowaną reakcję opinii międzynarodowej. Wciąż wygrywa tu dobro „relacji biznesowych”.
Wesprzyj nas już teraz!
Z kolei Witold Jurasz, prezes Ośrodka Analiz Strategicznych, jest zdania, że rosyjskie manewry będą „próbą straszenia Zachodu i mobilizacji społecznej wewnątrz Rosji”. W tej sytuacji Polska powinna zachować spokój i wzmacniać relacje w regionie. Jurasz ocenił, że „Zapad 2017” mogą być okazją do przeprowadzenia przez Rosję prowokacji, ale „decyzji o tym, co będzie miało miejsce, nie podjął zapewne jeszcze Władimir Putin”. Jak dodał, Moskwa zawsze realizuje kilka scenariuszy i żongluje nimi, co daje jej przewagę nad Zachodem, którego machina uzgodnień działa powoli. Także Jurasz uważa, że atak Rosji na którekolwiek z państw bałtyckich jest wątpliwy z przyczyn politycznych, to jednak militarnie jest to możliwe, bowiem rosyjska gotowość bojowa jest utrzymywana na wysokim poziomie.
Dr Rafał Brzeski, ekspert ds. bezpieczeństwa ocenia, że w najbliższych dniach nic złego nie powinno się wydarzyć. Ekspert jednak zauważył, że rosyjski atak na Gruzję w 2008 roku nastąpił po manewrach na Kaukazie, a manewry w 2014 roku wykorzystano do rozpoczęcia aneksji Krymu. Tym razem ma być inaczej, gdyż konflikty na terenie północno-wschodniej Europy są niesłychanie groźne, ryzykowne i potencjalnie nie do opanowania. Zdaniem Brzeskiego, jeżeli Rosja zdecyduje się na prowokację, to najbardziej prawdopodobną datą jej przeprowadzenia jest 17 września. Byłby to sygnał dla Polski, by podporządkowała się Moskwie.
Źródło: interia.pl
MA