Choć, że w polskim rolnictwie zatrudnionych jest aż 17,4 proc ogółu pracowników, importujemy do kraju o wiele więcej produktów niż eksportujemy. Na polskich stołach goszczą płody rolne z Niemiec, Cypru i Danii. Średnie zatrudnienie w tym sektorze gospodarki w Unii Europejskiej wynosi 4,5%. Eksperci mówią o zapaści rodzimego rolnictwa.
Według raportu Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej za 2011 r., sprowadziliśmy do kraju produkty o wartości 3,55 mld euro, a eksportując za granicę, zarobiliśmy ponad miliard euro mniej – jedynie 2,08 mld euro. Jednocześnie, zestawiając dane z lat poprzednich, widać wyraźnie, że tendencja nie jest korzystna a import rośnie w zatrważającym tempie. W 2010 r. dzięki eksportowi do kraju trafiły 2 mld euro a za produkty rolne sprowadzone do Polski zapłaciliśmy 3,1 mld euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Polska jest liderem, jeśli chodzi o liczbę osób zatrudnionych w sektorze rolniczym. Polscy producenci są jednak pozbawiani rynków zbytu i wypierani przez zagranicznych wytwórców. Zjawisko to dotyczy nie tylko cytrusów ale także np. ziemniaków, które są importowane z Cypru czy Maroka.
Okazuje się, że również w tych dziedzinach, w których Polska była w silnej europejskiej czołówce producentów import góruje nad eksportem. Przykładem może być m.in. trzoda chlewna. Ok. 40 proc. wieprzowiny konsumowanej w Polsce pochodzi z Danii czy z Niemiec. Rynek spożywczy w naszym kraju opanowały zachodnie sieci handlowe, funkcjonujące na korzystniejszych warunkach podatkowych. Są w nich sprzedawane produkty rolne pochodzące również z zagranicy, najczęściej z kraju właściciela danego hipermarketu.
Źródło: „Gazeta Polska Codziennie”
luk