Zapraszając na spektakl „Zapiski Oficera Armii Czerwonej” na krakowskiej Scenie Pod Ratuszem, publikujemy rozmowę z reżyserem monodramu, Tomaszem Obarą.
Jakie były Pana pierwsze wrażenia po zetknięciu z Zapiskami oficera Armii Czerwonej?
Wesprzyj nas już teraz!
Kiedy dwadzieścia lat temu sięgnąłem po Zapiski oficera Armii Czerwonej, przeżyłem szok. Przede wszystkim pod wpływem finału opowieści, ukazującego jak wielka może być podłość i niewdzięczność ludzka wynikająca z ogłupienia i zniewolenia umysłowego. Zmiany w mentalności niewolnika duchowego i umysłowego takiego jak Zubow są tak głębokie, że przestaje działać zdrowy rozsądek, zdolność logicznego myślenia, nie mówiąc już o poczuciu przyzwoitości.
W jakich okolicznościach powstała sceniczna adaptacja?
Realizowaliśmy ten spektakl w roku 1990, gdy wojska sowieckie wciąż przebywały na terytorium Polski. Jeszcze rok wcześniej wystawienie tego monodramu nie byłoby możliwe, byliśmy więc tak zachłyśnięci wolnością, jaką uzyskała Polska, że nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę, iż tekst Piaseckiego może odnosić się nie tylko do minionych czasów, ale i do późniejszego okresu III Rzeczypospolitej.
Co dziś uderza Pana w tekście Piaseckiego?
Teraz – w roku 2012 – gdy powracam do tekstu Piaseckiego, widzę przerażającą ponadczasowość ukazanych przez niego mechanizmów. Żołnierz Armii Czerwonej bezkrytycznie podchodził do zasłyszanych informacji, podobnie jest i dziś, gdy wielu ludzi przyjmuje bezkrytycznie informacje rozpowszechniane przez upolitycznione media. Na naszych oczach odbywa się proces dezinformacji, który sprawia, że ludzie zatracają zdolność samodzielnego myślenia i dociekania prawdy. Dziś jest to proces tym bardziej przewrotny, ponieważ ludziom trudno uwierzyć, że biorą w nim udział – czy wręcz dzierżą palmę pierwszeństwa – środowiska dawniej zaangażowane w działalność opozycyjną i wywodzące się z Solidarności.
Moralna znieczulica dzisiejszych „elit” przywołuje w pamięci czasy strajków na początku lat osiemdziesiątych. Przyłączyli się do nich również artyści występujący w telewizji. Niektórzy aktorzy łamali jednak ten narodowy bojkot. Gdy taki aktor miał następnie wystąpić w teatrze – był wyklaskiwany. Otwierał usta, a widzowie zaczynali klaskać i trwało to tak długo, aż zszedł ze sceny. Tacy ludzie nie mogli grać, nie mogli publicznie zabierać głosu. Wtedy tłum wyklaskiwał tych, którzy łamali strajk – dzisiaj oklaskuje tych, którzy wyśmiewają się z wartości ważnych dla naszego narodu. W ten sposób tracimy tożsamość.
Dlatego Zapiski oficera Armii Czerwonej są do dziś tekstem niepokojąco aktualnym – budzą z letargu i zmuszają do myślenia.
Dziękuję za rozmowę.