Na ulicach szalała przemoc. Policjanci i bojówkarze bili brutalnie ludzi, którzy w miejscu publicznym odważyli się odezwać głośno po polsku. Uczniom zrywano orzełki z czapek. Demolowano polskie lokale i sklepy. Prawdziwie szokujące były najścia litewskich bojówek na kościoły – napastnicy śpiewem i skandowaniem zagłuszali polskie modlitwy i pieśni, a następnie katowali wiernych drewnianymi pałkami i kastetami. Księży bito w świątyniach i na ulicach.
28 października 1939 roku o wileński bruk załomotały buciory żołnierzy litewskich. Rząd w Kownie skwapliwie skorzystał z oferty Józefa Stalina, przyjmując w darze zagrabioną przez Sowietów Wileńszczyznę.
Kość niezgody
Wesprzyj nas już teraz!
Obudzona w XIX wieku litewska świadomość narodowa zrywała z kilkuwiekową tradycją przymierza z Polakami.
Polonizację uznano za największe zagrożenie, zaś niegdysiejsze współtworzenie Rzeczypospolitej Obojga Narodów przez Wielkie Księstwo Litewskie – za akt zdrady narodowej i wykorzenienia własnej kultury. W roku 1918 odrodzone Polska i Litwa stanęły naprzeciw siebie jako wrogowie. Ówczesne federalistyczne plany (czy może raczej – marzenia) Józefa Piłsudskiego o zgodnym współżyciu obu narodów okazały się całkowicie oderwane od rzeczywistości. Litewski rząd rzucił hasło budowy „Litwy etnograficznej”, obejmującej swym obszarem m.in. gubernie suwalską, wileńską i grodzieńską wraz z Brześciem i Białymstokiem, nie bacząc na aspiracje i dążenia ludności polskiej licznie zamieszkującej te tereny.
Działania antypolskie, w tym brutalne represje wobec autochtonów doprowadziły do walk zbrojnych, najpierw z miejscowymi Polakami, następnie z armią odrodzonej Rzeczypospolitej. Podczas konfrontacji militarnej Litwini korzystali początkowo ze wsparcia wojsk niemieckich, natomiast latem 1920 roku wystąpili ramię w ramię z bolszewikami. Mimo to w ostatecznym rachunku odebrali tęgie baty. Będąca kością niezgody Wileńszczyzna wróciła do polskiej Macierzy, zgodnie z wolą przytłaczającej większości mieszkańców.
IV rozbiór
Kiedy 1 września 1939 roku hitlerowskie Niemcy dokonały napaści na Polskę, zyskały sobie licznych pomagierów.
Od pierwszych godzin wojny posiłkowały je gdańskie oddziały paramilitarne, bojówki mniejszości niemieckiej w Polsce oraz armia słowacka; w szeregach Wehrmachtu maszerował też Legion Ukraiński. 12 września w południowo-wschodnich województwach Rzeczypospolitej rozpoczęły się wystąpienia dywersyjne Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, inspirowane przez Abwehrę. Pięć dni później uderzyli Sowieci, wspierani przez lokalne rebelie komunistów żydowskich, białoruskich i ukraińskich.
Po odniesionym zwycięstwie agresorzy podzielili się zdobyczą. Nieco ponad połowę obszaru Rzeczypospolitej zagarnęli Sowieci, odrobinę mniej Niemcy, mały skrawek otrzymała Słowacja. Oprócz bezpośrednich napastników rozszarpujących łup znalazł się jeszcze jeden chętny na polską ziemię.
W trakcie działań wojennych Sowieci opanowali m.in. Wileńszczyznę. Początki rewolucyjnych porządków były tu typowe – gwałty, rabunki, egzekucje, setki aresztowanych. Niespodziewanie Moskwa ogłosiła przekazanie większości tego obszaru państwu litewskiemu, ponoć „w dowód przyjaźni”, a faktycznie w zamian za zgodę na zainstalowanie na Litwie baz Armii Czerwonej. Na mocy układu zawartego w dniu 10 października Litwa wzięła w posiadanie 6880 km² ziem Rzeczypospolitej. Rząd w Kownie odtrąbił swój sukces nad nieostygłym jeszcze trupem Polski, nie bacząc, że dobrowolne wpuszczenie na swoje terytorium wojsk sowieckich oznacza początek końca suwerenności.
„Nie ciemiężyć, lecz kochać”
27 października 1939 r. wojska litewskie przekroczyły dawną granicę, demonstracyjnie niszcząc szlabany i inne oznakowania polskie.
Nazajutrz Litwini wkroczyli do Wilna. Ich prasa w podniosłych słowach relacjonowała „gorące powitanie wyzwolicieli przez ludność miejscową”, skrzętnie przemilczając fakt, iż większą część radosnych demonstrantów stanowiła młodzież dowieziona autobusami z Litwy Kowieńskiej. Oficjalna „Odezwa społeczeństwa litewskiego do Wilnian” głosiła: „Przychodzimy, bracia, nie ciemiężyć, lecz kochać, nie burzyć, lecz budować. Przychodzimy niosąc porządek i pracę. Przynosimy prawo i sprawiedliwość. Litwa jest ojczyzną nas wszystkich i my wszyscy, jej synowie i córki, mamy równe prawa i jednaką jej miłość i szacunek. Nie ma na Litwie zwyczaju prześladować wiarę i mowę, bądź przekonania poszczególnych ludzi”.
Następne dni i miesiące zweryfikowały te deklaracje. Mimo „wyzwoleńczej” frazeologii, w Wilnie natychmiast ogłoszono stan wojenny. Od miejscowych zażądano wydania całej posiadanej broni i amunicji, nakazano rejestrację oficerów, zabroniono organizowania zgromadzeń, jak i wydawania polskiej prasy i „wszelkich druków”. Kolportowana polskojęzyczna gadzinówka „Witaj Litwo!” ostrzegała ludność: „Odtąd i Wilno pod opieką Litwy będzie mogło korzystać z dobrodziejstw pokoju i dobrobytu, o ile zechce się wyzbyć pewnych niewłaściwych i niemiłych Litwie narowów i nawyków”.
„Spolonizowani Litwini”?
Wielu żołnierzy i urzędników Litwy Kowieńskiej przybywających na Wileńszczyznę niosło w sercach wyidealizowany, propagandowy wizerunek ziemi „oswobodzonej spod polskiego ucisku”.
Prawdziwym szokiem była dla nich niechęć ze strony większości tuziemców, jak i śladowa obecność litewskości. Na zajętym obszarze „obwodu wileńskiego” (potem nazwanego „krajem wileńskim” i „Litwą Wschodnią”) zamieszkiwało 549.000 ludności, z tego 321.000 Polaków. Drugą pod względem liczebności grupę narodowościową w miastach stanowili Żydzi, zaś na wsi – Białorusini. Jako Litwini zadeklarowało się 31.300 osób (tj. skromne 5,5%). W samym Wilnie Polacy stanowili 66% mieszkańców miasta, Żydzi 28%, Litwini zaś – ledwie 0,8%!
To prawda, że w obecnej sytuacji Polacy mogli tymczasowo uznać rządy litewskie za mniejsze zło. Wszak dopiero co doświadczyli parotygodniowych porządków sowieckich, a uchodźcy szczegółowo informowali o skali zbrodni niemieckich. Trudno było jednak wykrzesać entuzjazm dla obcego panowania. Owszem, znalazła się garstka tak zwanych „krajowców”, którzy nie wyrzekając się polskości deklarowali pełną lojalność wobec Kowna, odwołując się do wielonarodowej tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednakże nawet takie hołdy nie zyskały uznania u „wyzwolicieli”, promujących litewskość w duchu wojującego szowinizmu. W oficjalnej propagandzie określano miejscowych nieco enigmatycznym mianem „Wilnian”, coraz otwarciej sugerując, że w istocie są „spolonizowanymi Litwinami”, których należy przywrócić na łono „właściwego” narodu, nawet przymusem.
Kolory okupacji
W ostatnim dniu października 1939 roku w Wilnie doszło do zamieszek przed żydowskimi sklepami, których właścicieli oskarżono o spekulację cenami chleba. W zajściach 23 osoby odniosły rany, wiele aresztowano.
O wiele groźniejsze dla nowych władz były patriotyczne demonstracje na cmentarzu na Rossie w dniu Wszystkich Świętych. Nazajutrz z Rossy ruszył olbrzymi, dwudziestotysięczny pochód Polaków, docierając do Ostrej Bramy. Tam manifestantów rozpędziła policja i wojsko. Były dziesiątki rannych i zatrzymanych.
Władze, wystraszone potęgą marszu, chwilowo złagodziły kurs. Zapewniły dystrybucję żywności i swobodę handlu, otwarły placówki kulturalne. Zaczęła ukazywać się polska prasa. Niestety, wkrótce postanowiono „dokręcić śrubę”. Wprawdzie ówczesne litewskie represje wobec ludności polskiej trudno zestawiać z terrorem szalejącym w zaborach niemieckim i sowieckim, tym niemniej na tamtejszych Polaków spadło wiele szykan.
Z dnia na dzień językiem urzędowym ogłoszono litewski – niezrozumiały dla ogromnej większości miejscowych. Litewskie miały być nazwy ulic, a nawet szyldy w prywatnych sklepach. Nazwiska w dokumentach miały przybrać zlituanizowaną formę.
Zlikwidowano polskie szkolnictwo powszechne, średnie i wyższe, zwalniając nauczycieli, wprowadzając język litewski jako wykładowy i ostentacyjnie niszcząc przy tym godła, flagi, portrety i dekoracje przypominające o niedawnej przeszłości. Wymownym aktem barbarzyństwa było zamknięcie Uniwersytetu Stefana Batorego (kadrę profesorską wyrzucono z mieszkań służbowych dosłownie na bruk, podobnie jak studentów z akademików – wszystko to w warunkach wyjątkowo srogiej zimy 1939/1940). Zlikwidowano część tytułów polskiej prasy, pozostałe poddano ostrej cenzurze. Zamknięto dwa z trzech wileńskich teatrów.
Na 220.000 mieszkańców Wilna aż 150.000 uznano za „cudzoziemców”, pozbawionych praw obywatelskich (m.in. nie wolno im było wykonywać określonych zawodów: urzędnika, nauczyciela, adwokata, kolejarza, aptekarza i kierowcy). W ciągu kilku miesięcy wyrzucono z pracy m.in. 4.000 nauczycieli, kolejarzy i urzędników, zastępując ich sprowadzonymi Litwinami. Tysiące rodzin, pozbawionych dochodów, pogrążyło się w nędzy.
Na ulicach szalała przemoc. Policjanci i bojówkarze bili brutalnie ludzi, którzy w miejscu publicznym odważyli się odezwać głośno po polsku. Uczniom zrywano orzełki z czapek. Demolowano polskie lokale i sklepy. Prawdziwie szokujące były najścia litewskich bojówek na kościoły – napastnicy śpiewem i skandowaniem zagłuszali polskie modlitwy i pieśni, a następnie katowali wiernych drewnianymi pałkami i kastetami. Księży bito w świątyniach i na ulicach. Oberwało się nawet attache nuncjatury papieskiej ks. Vito Peroniemu, pokiereszowanemu 5 maja 1940 r. w kościele św. Kazimierza.
Powszechną inwigilację prowadziła policja bezpieczeństwa – Sauguma. W procesach politycznych sądy ferowały drakońskie wyroki. M.in. osądzono i skazano na kary 10-12 lat więzienia kilkudziesięciu dezerterów z wojska litewskiego, którzy zbiegli do Polski w okresie międzywojennym. Drastycznym przypadkiem był proces Stanisława Kondratowicza, mieszkańca Wilna oskarżonego o rozkolportowanie 25 egzemplarzy podziemnego pisma „Narodowiec” i skazanego za to na… karę śmierci (zamienioną następnie na dożywotnie więzienie).
Litwini przekazali stronie niemieckiej kilka transportów polskich więźniów, następnie osadzonych w obozie koncentracyjnym w Działdowie. Rozważano przeprowadzenie masowych deportacji Polaków do Generalnego Gubernatorstwa i Związku Sowieckiego. Na szczęście nie doszło do tego, choć nie z powodu litewskich skrupułów, a w wyniku interwencji dyplomatów francuskich i brytyjskich.
Represje dotknęły nawet lojalnych wobec okupanta „krajowców”. Prominentny w tym środowisku redaktor Józef Mackiewicz pisał z wściekłością: „Jeżeli do jakiegokolwiek chama pasowały słowa Wyspiańskiego o złotym rogu, to chyba najbardziej do chama litewskiego, który w 1939 roku wkraczał do Wilna”. Pisarz, który wcześniej zebrał sporo cięgów od rodaków za swą ugodową postawę wobec Kowna, który daremnie ostrzegał władze przed rozpętywaniem sporów narodowościowych wobec sowieckiego zagrożenia, teraz zmuszony był przyznać, iż „[…] winę za obłędną nienawiść i najgłupsze rozłamy w obliczu wspólnego wroga, w lwiej części przypisać trzeba stronie litewskiej”.
Nie rzucim ziemi!
Prawdziwym bastionem polskości okazał się Kościół katolicki.
Wileński metropolita arcybiskup Romuald Jałbrzykowski już w pierwszym dniu okupacji naraził się nowym władzom, gdy stanowczo odmówił przywitania „wyzwolicieli” radosnym biciem w dzwony. Równie niezłomną postawę hierarcha prezentował do końca okupacji.
Pojawiło się mnóstwo organizacji konspiracyjnych, także o profilu wojskowym. Chętnych nie brakowało, mimo srogich działań podejmowanych przez wroga (np. w pierwszych miesiącach 1940 roku Sauguma praktycznie rozbiła podziemne struktury Komisariatu Rządu oraz Organizacji Polski Walczącej, aresztując 250 konspiratorów). Wysłannicy polskiego „rządowego” („londyńskiego”) podziemia podjęli działania na rzecz zjednoczenia środowisk zaangażowanych patriotów. W ostatnich dniach 1939 roku powołali Wileński Okręg Służby Zwycięstwu Polski, który w styczniu przekształcono w Okręg „Wilno” Związku Walki Zbrojnej, z podpułkownikiem Nikodemem Sulikiem „Jodką” na czele. W czerwcu 1940 roku Okręg „Wilno” ZWZ liczył 3000 zaprzysiężonych żołnierzy.
Litewskie represje sprowokowały polskie akcje odwetowe. W maju 1940 roku, po zamordowaniu dwóch Polaków w Wilnie, w zamachach postrzelono dwóch policjantów, w tym jednego śmiertelnie. Zdarzały się też próby likwidacji konfidentów Saugumy i NKWD. Porywająca była inicjatywa Związku Wolnych Polaków, który nawiązał kontakt z poselstwem Finlandii w Kownie, planując wysłanie plutonu ochotników na front Wojny Zimowej (do czego ostatecznie nie doszło wobec zawarcia rozejmu fińsko-sowieckiego). Generalnie jednak konspiracja w „obwodzie wileńskim” odżegnywała się na razie od działań zbrojnych, koncentrując się na pracy wywiadowczej i propagandowej, szkoleniu wojskowym, gromadzeniu broni i amunicji, wydawaniu prasy podziemnej.
W akty sprzeciwu angażowały się nawet dzieci. Harcerstwo, urzędowo zdelegalizowane, zeszło do podziemia. W domach prywatnych odbywało się tajne nauczanie. W grudniu 1939 roku uczennice wileńskiego żeńskiego Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej ogłosiły przystąpienie do strajku w obronie polskiej szkoły. Protest błyskawicznie rozprzestrzenił się na inne placówki oświatowe. Na ulice wyległy tysiące uczniów i dorosłych, na których zaraz rzuciła się policja. Mnóstwo osób wylądowało za kratami. Niestety, dziś chyba żaden polski polityk nie pamięta o tej „wileńskiej Wrześni”.
W stronę mroku
Litwini bezmyślnie mnożyli sobie wrogów, a tymczasem nad ich państwem gromadziły się ciemne chmury.
W czerwcu 1940 r. Moskwa zażądała powołania nowego, powolnego sobie rządu Litwy. Następnie zapowiedziała wysłanie wojsk „wystarczająco licznych, aby mogły zapewnić realizację układu zawartego między ZSRS a Litwą”. Wkrótce granicę przekroczyło 120.000 krasnoarmiejców. Armia litewska liczyła w tym czasie 28.000 ludzi, dodatkowo można było powołać 120.000 rezerwistów. Tyle, że tamtejsze służby mundurowe przywykły do radosnego, bezstresowego „maszerowania” po ziemie, które zdobył dla nich ktoś inny, a co najwyżej do pałowania bezbronnych polskich demonstrantów. W obliczu uzbrojonego wroga Litwa skapitulowała bez walki. Sowieci opanowali kraj bez choćby jednego wystrzału.
„Postępowanie Litwinów, ich szał szowinizmu, doprowadził do tego, że ludność z ulgą przyjęła ponowne wkroczenie do Wilna bolszewików. Dziś w Wilnie istnieje nastrój tak antylitewski, jak i antybolszewicki” – meldował zwierzchnikom z ZWZ komendant „Jodko”.
Wkrótce powołano „rząd ludowy”, zdominowany przez miejscowych komunistów. Następstwem tego kroku była aneksja Litwy (oficjalnie zatwierdzona 3 sierpnia 1940 r.). Wszyscy mieszkańcy otrzymali obywatelstwo sowieckie. Wilno „awansowało” do rangi stolicy nowej sowieckiej republiki związkowej (Litewskiej SRS). Tysiące ludzi, zarówno Litwinów jak i Polaków, padło ofiarą aresztowań, wywózek i egzekucji. Wśród represjonowanych znaleźli się również niektórzy funkcjonariusze policji politycznej – Saugumy; inni wszakże bez oporu przeszli w szeregi komunistów, służąc im swym doświadczeniem i wiedzą w zwalczaniu polskiej konspiracji. W ręce NKWD przekazano tysiące teczek osobowych Polaków podejrzanych o działalność niepodległościową.
***
Koszmar wydawał się nie mieć końca. W czerwcu 1941 roku nadciągnęli nowi okupanci. Sowieci zostali wyparci przez Niemców, na których służbę zgłosiło się natychmiast wielu Litwinów. Szowiniści dopuścili się zaraz szeregu masakr ludności żydowskiej, polskiej i białoruskiej. W kolejnych latach powołane przez Niemców litewskie formacje policyjne wymordowały dziesiątki tysięcy obywateli Rzeczypospolitej. W stosunkach polsko-litewskich rozpoczął się najbardziej mroczny rozdział.
Andrzej Solak