„To kamień milowy” – komentuje entuzjastycznie przyjęcie przez Parlament Europejski przepisów dotyczących „walki z przemocą wobec kobiet i przemocą domową” unijny portal ec.europa.eu. W rzeczywistości ten ideologiczny projekt ma zmusić państwa członkowskie m.in. do walki z „mizoginistyczną mową nienawiści”, a więc do cenzury poglądów wrogich wobec feministycznej narracji. W myśl dokumentu niektóre przestępstwa skierowane wobec kobiet, nawet jeśli te same działania karalne są w przypadku mężczyzn, mają cieszyć się odrębnym statusem prawnym.
„Nowe historyczne przepisy ws. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet wchodzą w życie! PE ustanowił właśnie nowy europejski standard ochrony ofiar przemocy i przemocy domowej. Wprowadzamy m.in. rewolucyjne przepisy dotyczące cyberprzemocy” – triumfował na platformie X (dawny Twitter) niesławny europoseł Nowej Lewicy Robert Biedroń, szef parlamentarnej komisji ds. kobiet (FEMM).
Skrajny polityk może mieć dobre powody do zadowolenia. Feministyczny projekt zmusi państwa członkowskie nie tylko do słusznych działań w zakresie walki z realną przemocą wobec kobiet, ale ma również doprowadzić do karania za wypowiedzi w internecie, uznanych za „mizoginistyczne”, czyli nienawistne wobec kobiet. Zarzut rzekomej „mizogini” lewicowcy kierują już dziś pod adresem wielu krytyków środowisk feministycznych.
Wesprzyj nas już teraz!
„Okaleczanie kobiecych narządów płciowych, jak również wymuszone małżeństwo będą osobnymi przestępstwami. Co więcej, najbardziej powszechne formy cyberprzemocy będą karalne według nowych zasad, włącznie z powielaniem intymnych zdjęć bez zgody, nękaniem w sieci (…), mizoginistyczną mową nienawiści (…)”, czytamy w oficjalnym omówieniu projektu zamieszczonym przez ec.europa.eu.
Jak dodają autorzy opisu, tego rodzaju środki mają przede wszystkim pomóc „ofiarom” w krajach, w których ustawodawstwo zakazujące wymienionych występków dotychczas nie istnieje.
Przepisy zobowiązują też państwa członkowskie do zagwarantowania odpowiedniej pomocy i bezpieczeństwa ofiarom przemocy, w tym zapewnienia im dostępu do specjalnych ośrodków dla ofiar przemocy oraz dostępu do ochrony zdrowotnej, w tym do usług w zakresie „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”. Pod tym poprawnym politycznie terminem lewicowcy rozumieją m.in. dzieciobójstwo, zarówno w formie aborcji, jak sięgania po tabletki poronne.
Kraje UE zobowiązane zostaną również do zgłaszania przypadków przemocy wobec kobiet i gromadzenia dowodów. Komisja Europejska będzie odpowiedzialna za monitorowanie wykonywania dyrektywy i sporządzanie co pięć lat raportów. W razie potrzeby będzie mogła też zlecić zmianę niektórych zapisów. Państwa członkowskie mają wdrożyć rzeczone przepisy do własnego prawodawstwa w ciągu trzech lat.
(PAP)/oprac. FA