W niektórych landach i miastach Niemiec w niepokojącym tempie rozrastają się tzw. „strefy szariackie”. Najgorzej sytuacja wygląda w Duisburgu, gdzie zamieszkuje ponad 60 tys. muzułmanów oraz w północnym Berlinie. Policja nie kryje, że w tych miejscach nie kontroluje sytuacji, a dzielnice opanowane są przez tzw. bojówki szariackie.
W niektórych dzielnicach Duisburga czy w północnym Berlinie radiowozy boją się nawet zatrzymać, natychmiast bowiem okrążają je grupy agresywnie zachowujących się muzułmanów. W dzielnicy Marxloh policja alarmuje, iż nie ma możliwości normalnie wykonywać swoich obowiązków. Niedawno, gdy funkcjonariusze chcieli wylegitymować dwóch sprzeczających się imigrantów, do walki – nie wiadomo skąd – zebrało się nagle około 300 osób. Policja musiała ustąpić.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemieccy muzułmanie, biorący być może przykład z brytyjskich (organizujących tzw. patrole szariackie) wprowadzają strefy prawa szariatu.
W Duisburgu służby porządkowe mają też dodatkowe kłopoty. W ostatnim czasie pojawiło się tam wielu Romów z Bułgarii i Rumunii. Czyni to tzw. strefę szariacką jeszcze bardziej niebezpieczną. „W Duisburgu np. muzułmanie i Romowie blokują całe ulice i place. W północnym Berlinie imigranci opanowali niektóre stacje metra. Mieszkańcy obu miast po zmroku nawet nie myślą udawać się w kierunku tych miejsc” – opisuje sytuację „Der Spiegel”.
Policja jest zdania, że sytuacji w najbliższym czasie nie uda się zmienić. Wini za to olbrzymie bezrobocie i napięcia na tle narodowościowo-religijnym.
W wywiadzie dla „Focusa” szef policji Nadrenii Północnej Westfalii przestrzega, że podobna sytuacja może mieć miejsce także w Kolonii, Dortmundzie i Essen. Tam też mogą powstawać tzw. „No go zone”, czy strefy, w których będzie obowiązywało prawo szariatu. Są to miejsca opanowane przez muzułmańskie klany i bogate rodziny, które prowadzą działalność kryminalną (handel narkotykami, przemyt ludzi, zarządzanie domami publicznymi).
Źródło: sedmitza.ru
ChS