Według sondażu opublikowanego w czwartek 26 maja, były lewacki prezydent Brazylii Lula, z wyrokami za korupcję, uniewinniony tylko dzięki kruczkom prawnym „postępowych” jak wszędzie sądów, jest niemal pewnym faworytem październikowych wyborów. Wygląda zatem, że kraj ten wraca na ścieżkę lewicowego populizmu.
Według instytutu Datafolha, 48% Brazylijczyków obecnie zagłosowałoby na Luiza Inacio Lulę da Silvę. Obecny prawicowy prezydent Jair Bolsonaro może liczyć na 27%. A to wskazuje, że jest realnym scenariusz, w którym Lula może wygrać wybory nawet w I turze.
W porównaniu z poprzednimi sondażami, Lula powiększa przewagę. Poprzednie badanie przeprowadzone przez ten instytut 24 marca, dawało mu przewagę 17 punktów proc. Warto jednak pamiętać, że sondaże bywają instrumentem polityki. Dla porównania sondaż PoderData przeprowadzony pod koniec kwietnia dawał Jairowi Bolsonarao 36% i miał on niezbyt dużą stratę do przywódcy Partii Robotniczej 76-letniego Luli (41%).
Sondaż Datafolha przewiduje, że w drugiej turze Lula pokonałby 67-letniego Jaira Bolsonaro o 25 punktów proc. (58:33), czyli o trzy punkty wyżej, niż pokazywał to sondaż z marca.
Do października pozostało kilka miesięcy, ale przedwyborczy krajobraz mocno się oczyszcza. Z wyścigu o prezydenturę zrezygnowali były sędzia antykorupcyjny i były minister sprawiedliwości Sergio Moro, a także były centrowy gubernator Sao Paulo Joao Doria. Polaryzacja sił politycznych działa na rzecz kandydata lewicy Luli. Obecnie na trzecim miejscu w sondażach znajduje się centrolewicowy kandydat Ciro Gomes z poparciem zaledwie 7%.
Wpływ na słabsze wyniki Bolsonaro ma słabsza kondycja gospodarki po okresie pandemii koronawirusa, ale też sytuacja geopolityczna. Bolsonaro nazywany „Trumpem tropików”, wsparcie potężnego kraju z Północy utracił razem z kadencją Joe Bidena.
Bogdan Dobosz